12. Maraton Komandosa: Biegacze jak husaria pod Wiedniem

 

12. Maraton Komandosa: Biegacze jak husaria pod Wiedniem


Opublikowane w czw., 12/11/2015 - 09:50

Pod koniec listopada w Lublińcu-Kokotku już po raz dwunasty rozegrany zostanie Maraton Komandosa. Szykuje się kolejna rekordowa edycja, bo (niestety) limit uczestników został wyczerpany.

Maraton Komandosa to ekstremalna impreza dla miłośników biegowych manewrów. Impreza pozwala poczuć na własnej skórze jak wygląda trening jednostek specjalnych. Nie ma tu żadnego błota, strzelania czy czołgania. Jest natomiast długi i wymagający bieg z pełnym ekwipunkiem i w pełnym umundurowaniu. Zapomnij o wygodnych butach z amortyzacją czy kompresyjnej odzieży.

Zeszłoroczna edycja imprezy stała pod znakiem historycznych wyników. Ustanowiono rekord frekwencji z liczbą 431 biegaczy na mecie (wystartowało 446 ), a zwycięzcy na morderczej trasie wybiegali rekordy czasowe: Piotr Szpigiel - 2:55.40 oraz trzykrotna mistrzyni Polski w maratonie Arleta Meloch - 3:58.26. W tym roku wszystkie te wyniki są zagrożone.

– Co roku zwiększamy limit uczestników, ale też odpowiadamy sobie czy podołamy naszym założeniom. Musimy przecież wręczyć medale, rozdać dyplomy. Dużo czasu zajmuje też ważenie plecaków na starcie; na mecie jest już z tym mniejszy problem. Dodatkowo, człowiek w strefie startu z plecakiem zajmuje tyle powierzchni co dwie osoby! Limit uczestników wynosi tym razem 555 osób i wiemy, że zrobi się tłum porównywalny z tysiącem uczestników klasycznego biegu. Na szczęście dystans maratoński szybko rozciągnie stawkę – mówi Zbigniew Rosiński, organizator imprezy.

Wśród zgłoszonych uczestników jest ponad 1000 cywili. Liczba biegaczy niezwiązanych ze służbami mundurowymi z roku na rok się powiększa.

– Jednak wciąż stanowią tu oni mniejszość. Dla nich ten bieg jest dodatkowo trudny, bo muszą zaopatrzyć się w cały sprzęt. Jednak ludzie chcą tu startować, mimo że jest to bardzo wymagająca impreza - biegnie się w wojskowych „buciorach”, z plecakiem ważącym 10 kg i mundurze – wyjaśnia Zbigniew Rosiński, dumny z rosnacej popularności imprezy.

– Mamy wiele zwykłych maratonów, które nie gromadzą tyle osób. Chyba lubimy krew, pot i łzy - i to dosłownie. Na stopach i plecach pojawią się otarcia u wielu uczestników, a pot leje się tu strumieniami. Nawet najtwardsi mężczyźni potrafią płakać ze szczęścia, na mecie, gdy czują ulgę i satysfakcję, że ukończyli ten bieg – wskauzje nasz rozmówca.

Trasa biegu składa się z dwóch pętli. Większość prowadzi duktami leśnymi. W tym roku organizatory wprowadzili małe zmiany w strefie startu.

– Ze względu na dużą liczbę uczestników, wystartujemy z łąki, a nie jak do tej pory - z drogi. Dobiegniemy do szosy po 200 metrach, dzięki czemu stawka zdąży się już rozciągnąć. Osoby, które chcą się ścigać, nie będą musiały się przepychać na linii startu. Próbowaliśmy to rozwiązanie podczas Biegu o Nóż Komandosa i wyszło bardzo dobrze. Orozciągnięty łtym, niczym husaria pod Wiedniem, wyglada wprost genialnie! - opisuje organizator. Przestrzega uczestników przed hurra optymizmem na starcie.

– W opinii wielu osób ten maraton zaczyna się po pierwszym okrążeniu. Czyli tę mityczną ścianę spotyka się tu nie na 33 km, a już na 22-23 kilometrze. Już wtedy zaczyna się powszechny marsz i nawet zwycięzcy muszą trochę się przejść. Na półmetku i mecie jest jeden podbieg - wiele osób wspomina później tę górkę – mówi Zbigniew Rosiński.

Jedną z dodatkowych trudności imprezy jest brak punktów odżywczych. Nikt nie może także podawać wody ani żeli energetycznych na trasie. Wyjątkiem jest tylko półmetek.

– Zawodnicy muszą dobrze taktycznie podejść do tego biegu. Warto przemyśleć co zabieramy na trasę, bo nie można nieść za dużo i za mało. Kiedyś musieliśmy zdyskwalifikować drugą panią na mecie, bo wypiła za dużo i jej plecak ważył mniej niż 10 kg. Dlatego plecak warto zważyć bez napojów i żeli energetycznych – sugeruje Rosiński.

– Biegacze mają różną taktykę. W pierwszych maratonach to była cała czas nauka i bylejakość. Efekt – plecy coniektórych wyglądały koszmarnie. Jeszcze zdarzają się osoby, które nasypią sobie piachu, a później obiją lędźwie – ciągnie orgnaizator. – Co ludzie mają w plecakach? Niektórzy wkładają butelki w wodą, worki z piaskiem, talerze z siłowni, gazety. Najważniejsze, to odizolować plecy, włożyć jakiś koc. Dobrze jest też choć raz przebiec z takim plecakiem i wyregulować plecak, żeby nie był za nisko, bo obije nam dół pleców – sugeruje Zbigniew Rosiński.

12. Maraton Komandosa odbędzie się 28 listopada. Start o godzinie 9:00. – Przyjdźcie, kibicujcie. Biegacze zasługują na nasze wsparcie! – zachęca organizator.

12. Maraton Komandosa w naszym KALENDARZU IMPREZ.

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce