CityFit Rzeszowska Dycha z rekordem frekwencji i maratońskim déjà vu

 

CityFit Rzeszowska Dycha z rekordem frekwencji i maratońskim déjà vu


Opublikowane w wt., 11/11/2014 - 15:20

Ponad 950 osób uczciło dziś na biegowo w stolicy Podkarpacia 96. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Przeważali reprezentanci lokalnych grup biegowych i amatorzy z podkarpackim miastem w dowodzie osobistym, ale nie zabrakło też gości zza granicy. Co ciekawe, mimo wysokich nagród, do Rzeszowa dojechała bardzo skromna grupa Kenijczyków.

Trasa drugiej edycji BIegu Niepodległośći - CityFit Rzeszowskiej Dychy to nowość, jaką zaserwowali dziś organizatorzy biegu z CWKS Resovia. W zasadniczej części ścieżkami Maratonu Rzeszowskiego (w ubiegłym roku biegano tu na zachodnich i północnych rubieżach miasta) co było o tyle istotne, że rozmawiając z biegaczami na mecie przeżyliśmy małe déjà vu. – Przeszkadzał wiatr. W mieście może nie tak bardzo, ale na ostatnim kilometrze stawiało do prosta – relacjonował trzeci na mecie Michał Gąsiorowski z Rzeszowa.

Najlepszy z Polaków w rywalizacji panów był ze swojego miejsca bardzo zadowolony. Z czasu już nie. – To był mój ostatni bieg w sezonie, już wchodzę w okres roztrenowania stąd i czas nierewelacyjny (33:07 - red). Ale miejsce cieszy. Oczywiście nie dojechali Kenijczycy, co dziwne bo nagrody były zacne, ale gości z zagranicy nie zabrakło. Stąd moja duża radość – dodawał szeroko się uśmiechając. Podkreślał wysoki poziom imprezy. – Trasa atestowana, co bardzo ważne, bo z roku na rok będzie można porównywać swoje wyniki. Parę podbiegów na trasie, trochę kostki i zakrętów, ale i tak jedna z szybszych tras w naszym regionie. Na rynku dużo kibiców, których zawsze tu brakowało. Dziś dopisali – opisywał Rzeszowianin.

– Szkoda, że nie było biegów dla dzieci, bo były przed Maratonem, ale i tak fajna impreza. Kolejna w Rzeszowie, po półmaratonie, maratonie, biegu na piątkę... Tak trzymać – punktował, ale też cieszył się z imprezy Bogdan Karkut, trener UKS Tiki Taka Kolbuszowa. – Pobiegłem dziś wraz z moimi zawodnikami. Mieliśmy blisko i grzechem było by tu nie wystartować. Dużo zakrętów, dużo publiczności. No i dużo ludzi, którzy chcą się ruszać. Myślę, że to jeszcze nie ostatnie nasze słowo i polskie biegi czy nordic walking, będą gromadziły jeszcze więcej ludzi. Z pomocą lokalnych władz, które powinny dostrzegać nie tylko piłkarzy. Biegacze nie są może zrzeszeni i poukładani jak kluby piłkarskie, ale warto tworzyć nowe bieżnie, ścieżki – zachęcał p. Bogdan z dumą prezentując swój medal.

Jednym z ważniejszych miejsc, które odwiedzali dziś w Rzeszowie biegacze, był pomnik płk. Leopolda Lisa-Kuli, pułkownika piechoty Wojska Polskiego i kawalera Orderu Virtuti Militari, lokalnego bohatera czasów walk o niepodległość kraju. Uczestnicy imprezy doskonale wiedzieli kim jest ta postać i w jakim wydarzeniu biorą udział. – Święto Niepodległości od zawsze obchodzimy na biegowo. W różnych miejscach - Krośnie, Tarnobrzegu, bo całkiem sporo tych wydarzeń mamy na Podkarpaciu - ale zawsze z przyjemnością i narodową dumą – opowiadał Bogdan Karkut.

– Biegi Niepodległości bardzo lubię, co roku startuje w innym mieście. W Rzeszowie jestem po raz pierwszy, bardzo ładne miasto nie tak odległe od moich Gorlic. Zabrałem rodzinę, pospacerowaliśmy po mieście. Bardzo fajny i bardzo ważny dzień – opowiadał na mecie Paweł Puścizna, który dodał sobie skrzydeł biało-czerwoną flagą.

– Zamiast kanapę i telewizor wybrałam dziś bieg Niepodległości. To dopiero mój drugi start po 15 kilometrach w Tarnobrzegu, ale na pewno nie ostatni. Świetna impreza, znakomita atmosfera, zacna konkurencja, ładny medal, który zawiśnie na honorowym miejscu w domu, no i szczególna data. Będę tu z przyjemnością wracała – powiedziała nam Anna Kiwak z Kolbuszowej.

– Biegi Niepodległości to - w mojej ocenia - dużo ciekawsza forma aktywnego spędzania czasu w ten dzień. Lepsza od marszów, pochodów. Startuję w nich od kilkunastu lat i nie wyobrażam sobie, by było inaczej – wskazywał zaś Michał Gąsiorowski.

Sportowo bieg rozstrzygnęli na swoją korzyść Roman Romanienko z Ukrainy i Agnieszka Mierzejewska z Wolbórza. Szczególnie p. Agnieszka musiała długo walczyć o swoje, bo po piętach deptała jej ubiegłoroczna zwyciężczyni Rzeszowskiej Dychy Ukrainka Tatiana Vilisova. Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

GR

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce