3. Bieg SGH: Mocna "dycha" gospodarzy [WYNIKI, ZDJĘCIA]

 

3. Bieg SGH: Mocna "dycha" gospodarzy [WYNIKI, ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 17/04/2016 - 16:47

W pięknym słońcu rywalizowano na dystansach 5 i - po raz pierwszy w historii tego wydarzenia - 10 km. Zawody odbyły się w ramach obchodów 110-lecia istnienia Szkoły Głównej Handlowej.

Centrum imprezy zlokalizowano przy klubie studenckim Stodoła. I choć zawody organizowane są przez studentów, to nie są kierowane wyłącznie do środowiska akademickiego. Od pierwszej edycji Bieg SGH ma cel charytatywny. Dochód z imprezy przeznaczony jest na podopiecznych „Fundacji Spełnionych Marzeń”.

Wziął swoje

Punktualnie o godzinie 10:00 wystartował bieg na „piątkę”. Wielki apetyt na zwycięstwo miał Łukasz Oskierko, który rok temu zajął drugie miejsce, tracąc do zwycięzcy Krzysztofa Wasiewicza tylko sekundę. Plany pokrzyżować chciał mu m.in. Filip Babik. Ostatecznie to faworyt zmagań mógł dopisać w swoim indeksie biegów kolejny tryumf (czas 15:29).

– Tak jak rok temu przyjechałem tu zrobić trening przed biegiem na 10 km podczas ORLEN Warsaw Marathon. Wtedy wywróciłem się na nawrotce, kilometr przed metą, co kosztowało mnie utratę zwycięstwa. Teraz przyjechałem odebrać to, co mi się należało – śmiał się na mecie jeden z nielicznych boosterów (osób wspierających sprzedaż w salonach) marki adidas. – Z drugiej strony nie miałem tak silnej konkurencji jak w zeszłym roku. Cieszy jednak dobry wynik. Powinna być „życiówka” za tydzień – przewidywał zawodnik.

– Na OWM mamy silną ekipę, z Piotrem Mielewczykiem, Arturem Jabłońskim i Kamilem Jastrzębskim oraz ze mną w składzie. Mamy nadzieję, że powalczymy o wygraną w klasyfikacji drużynowej – dodał Oskierko.

Zanuciła... zwycięstwo

Wśród pań najlepsza okazała się Aleksandra Mioduszewska (czas 20:55), studentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Biegaczka nie przypominała zawodniczki walczącej zawzięcie o wygraną. W uszach miała słuchawki, wydawało się, że biegnie spokojnie, a swoim sukcesem była trochę zaskoczona.

– Cały czas jechał ze mną samochód techniczny i dzięki tym słuchawkom słyszałam, które miejsce zajmuje i ile mam przewagi nad rywalkami – żartowała po biegu zwyciężczyni. – Dopiero pod koniec biegu, ktoś mi krzyknął, że jestem pierwsza. Myślałam, jednak że to taka forma dopingu. Nie wzięłam tego, więc na poważnie – relacjonowała.

– Pierwszy raz startowałam w Biegu SGH. Bardzo mi się podoba ta impreza. Jest to mały kameralny bieg, organizowany przez uczelnię, bez dużego wsparcia sponsorów. Mimo to, organizatorzy zrobili kawał dobrej roboty. Największym rywalem była pogoda, bo mamy pierwsze upały. Nie wszyscy się przyzwyczaili do takich warunków. Dodatkowa butelka wody powinna się należeć uczestnikom – podsumowała zwyciężczyni.

Bawi się bieganiem

Ostatnim biegaczem, który minął linie mety był Marek Thau, rocznik 1958. Pan Marek rok temu był ostatnim uczestnikiem Biegu SGH. Tym razem, tuż za nim przymaszerowała miłośniczka nordic walking.

– Cieszę się, że mogę bawić się bieganiem. Jestem po ciężkiej chorobie nowotworowej. W zeszłym roku wystartowałem po raz pierwszy w Biegu SGH. Wtedy tak świętowałem swoje nowe urodziny. Dodatkowo zmobilizowałem syna do biegania, wystartowaliśmy wtedy razem. On złapał tego bakcyla i zaraz będzie biegł na 10 km, a ja mu będę kibicował. Uważam, że mi dystans 5 km wystarczy dla zachowania zdrowia. Staram się też szybko chodzić, gdy tylko mam czas – opowiadał – opowiadał szczęśliwy biegacz.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce