4. Bieg Tygrysa: Bieg, piach, błoto, czołgi [ZDJĘCIA]

 

4. Bieg Tygrysa: Bieg, piach, błoto, czołgi [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 23/08/2015 - 16:48

W sobotę 21 sierpnia wystartował 4. Bieg Tygrysa. Bieg militarny z przeszkodami będący częścią kilkudniowego Pikniku Militarnego w Orzyszu.

Relacjonuje Paweł Pakuła

Dlaczego piknik militarny w Orzyszu i dlaczego Bieg Tygrysa? Starszym czytelnikom tłumaczyć tego nie trzeba, młodszym należy się wyjaśnienie. W latach 70., w czasach PRL-u, gdy służba w wojsku była obowiązkowa utworzono tu 7. Oddział Dyscyplinarny Jednostki Wojskowej 1370. Wysyłano do niego żołnierzy, którzy sprawiali problemy w swoich macierzystych jednostkach. W Orzyszu „trudny” żołnierz przebywał 3 miesiące.

Panowała tu surowa dyscyplina i ostry rygor, dlatego powszechnie zwano tę jednostkę „jednostką karną”. Poddani wyczerpującym ćwiczeniom żołnierze, także na długich marszobiegach (tzw. „Mała Beczka” i „Duża Beczka”) z czasem nabierali doświadczenia i zyskiwali miano „tygrysów”.

Przed czterema latyAnna Rogińska, dyrektor MOSiR w Orzyszu wpadła na pomysł zorganizowania biegu, który nawiązywałby do legendy dawnej „jednostki karnej”. Tak narodził się Bieg Tygrysa. Organizowany jest przez MOSiR, przy znacznym wsparciu miejscowych środowisk wojskowych, w tym byłych żołnierzy osławionej jednostki. W tegoroczną edycję silnie zaangażowali się instruktorzy Polskiego Systemu Walki Wręcz „Haller”.

Bieg Tygrysa z roku na rok gromadzi coraz większą liczbę uczestników. Zaczynano od około 50 osób, w tym roku wystartowało ponad 200 uczestników a zapisy zamknięto wcześniej z powodu braku miejsc. Zawody mają trzy trasy: trasa główna – marszobieg w zespołach 2-osobowych na dystansie 26 km z przeszkodami to tzw. „Duża Beczka”. Mniej pewni swoich sił mogli wystartować w tzw. „Małej Beczce” - biegu prawie po tej samej trasie, lecz bez konieczności pokonywania przeszkód. Dzieci do 15 lat mogły pobiec Bieg Małego Tygrysa - 500 metrów z przeszkodami.

Największym wzięciem cieszył się bieg główny, „Duża Beczka” – 26 km z przeszkodami, na którą wyruszyło około 100 drużyn. Każdy uczestnik, zgodnie z regulaminem miał mieć buty za kostkę na sztywnej podeszwie (wojskowe, ewentualnie trekkingowe) oraz wojskowe spodnie. Trasa była dobrze oznaczona biało czerwoną taśmą i nie wymagała umiejętności nawigacyjnych. Po drodze był jeden punkt z wodą.

Najciekawszym elementem były rzecz jasna zadania specjalne i wymyślne przeszkody. Większość z tych atrakcji organizatorzy trzymali w tajemnicy aż do momentu startu. Jaką katorgę przygotowano śmiałkom?

Na dzień dobry czołganie pod czołgiem i transporterem opancerzonym, potem między innymi przechodzenie „kreta” (betonowy tunel pod ziemią), wskakiwanie i wyskakiwanie z betonowej przeszkody, przechodzenie wysokich, drewnianych ścian, czołganie pod siatką i drutem kolczastym, przenoszenie worka z piaskiem i drewnianej belki, przenoszenie partnera, toczenie beli słomy, pokonywanie wykopanych w ziemi tuneli, poręczy.

Dla mnie, biegacza ultra, który znalazł się na tym biegu przypadkowo, bo namówiła go do startu uczennica ze szkoły, w której uczył historii, największą trudność sprawiło wskakiwanie i wyskakiwanie z ok 2-metrowych dołów. Dałem sobie jakoś radę, ale nie było łatwo gdyż ręce mam raczej słabe.

Niewątpliwie bardzo atrakcyjną częścią zawodów było strzelanie z kbks-u do celu leżąc na wojskowej, ruchomej platformie. Pod koniec trasy biegacze mieli do zaliczenia klasyczny fragment „katorżniczy” - błotnisty rów z mostkiem pod ulicą. Oczywiście przygotowano alternatywę, dla tych, którzy z jakichś powodów nie byli w stanie lub nie chcieli pokonać przeszkody. Wtedy za karę należało wykonać 15 pompek. Jednym z ostatnich elementów, bardzo przyjemnym był etap kajakowy - kilkaset metrów do żółtej boji i z powrotem na plażę.

Bieg podobał mi się i nie był zbyt trudny. Nasz zespół pokonywał go nieco ponad 3 godziny. Cześć przeszkód była wymagająca, ale większość czasu zajmował zwykły bieg trailowy po polnych i leśnych drogach, taki wydłużony półmaraton. Podczas tych kilku kilometrów truchtania lub marszu do kolejnej grupy przeszkód można było spokojnie odpocząć i cieszyć się widokami.

Zawodnicy wbiegający na metę byli zmęczeni, nieraz czarni jak „święta ziemia”, ale szczęśliwi.

– To mój pierwszy bieg, w jakim startuję. Do startu skłoniła mnie przygoda. Jestem akurat na obozie w Orzyszu zorganizowanym przez PSWW „Haller”. Jest bardzo ciekawie, przeżycia są niezapomniane, tylko trochę ciężko, gdyż nie trenuję biegania. Przez to bardziej zmęczył mnie bieg, niż przeszkody. Choć i niektóre przeszkody do najprostszych nie należały. Najtrudniejsze było poruszanie się w tym bagnie. Wpadłem ponad kolano, prawie po pas i nie mogłem wyciągnąć nogi. Do organizacji nie mam zastrzeżeń. Może jeszcze wystartuję w podobnym biegu, ale będę się musiał lepiej przygotować biegowo – mówił na ostatnich kilometrach trasy Piotr Pitera, student budownictwa.

Z kolei Łukasz Raban, weteran podobnych biegów przeszkodowych tak wspominał wyścig.

– Biegło się fajnie, nie powiedziałbym, że bieg był jakoś ekstremalnie trudniejszy od innych podobnych zawodów w Polsce. Jest na podobnym poziomie jak Hunt Run albo Morski Bieg Komandosa. Nic mnie nie zaskoczyło, taki bieg to kwestia przygotowania. Fajnym, nowym akcentem było pływanie kajakiem. Czasem przeszkadzał piach bo na tych długich prostych po poligonowych drogach ciężko było oddychać gdyż piach wszędzie się dostawał. Czy bym coś poprawił? Na przyszłość zrobiłbym start w okolicy mety. To wszystko.

Według informacji organizatora w 4. Biegu Tygrysa wystartowało ponad 200 osób, z czego 75 nie ukończyło zawodów, 10 osób skończyło w karetce a 2 w szpitalu. Zwyciężyli po raz kolejny wojskowi maratończycy: Artur Pelo i Błażej Król. Pokonali dystans i przeszkody w czasie 2:30:43.

Trochę żałuję, że organizator nie wydzielił odrębnej klasyfikacji dla zespołów mieszanych, damsko-męskich (MIX) lub choćby nie nagrodził trzech najlepszych Pań. Myślę tu o mojej partnerce (Natalia Korszeń), uczennicy III klasy Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Zawadzkiego w Wisznicach, która była w 12. zespole OPEN i była najszybszą kobietą na głównej trasie. Cóż, start był darmowy, więc narzekać nie wypada, ale na przyszłość fajnie byłoby, gdyby taka odrębna klasyfikacja dla Pań lub zespołów mieszanych się pojawiła. Tak jak to jest w zwyczaju na innych polskich biegach.

Organizator kończąc czwartą edycję Biegu Tygrysa już zachęcał do uczestnictwa w kolejnych swoich imprezach. Za rok będzie jubileuszowa, piąta edycja biegu. Trasa według zapowiedzi ma być jeszcze trudniejsza, może bardziej urozmaicona, może dłuższa. Gdyby komuś było mało i nie mógł się doczekać lata też jest dobra wiadomość. W styczniu 2016 na poligonie w Orzyszu wystartuje po raz pierwszy Zimowy Bieg Tygrysa.

Zapraszamy!

Paweł Pakuła

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce