6. Półmaraton Szakala: Korespondencyjny pojedynek i sekundowe różnice [ZDJĘCIA, WIDEO]

 

6. Półmaraton Szakala: Korespondencyjny pojedynek i sekundowe różnice [ZDJĘCIA, WIDEO]


Opublikowane w pon., 26/10/2015 - 08:42

Przełajowa trasa, jesienny las, kilka podbiegów i zbiegów, w tym niektóre wyjątkowo strome i rosnąca z roku na rok frekwencja. W tej edycji wystartowało 623 zawodników. Półmaraton Szakala przetoczył się właśnie przez łódzki Las Łagiewnicki po raz szósty. Zgodnie z nazwą, od początku jego historii organizują go członkowie klubu Szakale Bałut. Dają oni wyraz swojemu lokalnemu patriotyzmowi, prowadząc osobną klasyfikację bałuciarzy, czyli mieszkańców tej łódzkiej dzielnicy.

Relacjonuje Kamil Weinberg

Trasa prowadzi skrajem największego europejskiego kompleksu leśnego położonego w granicach miasta, obiegając go dookoła. Z powodu ograniczonej przepustowości leśnych ścieżek, od kilku lat biegacze startują falami. Tradycyjnie w pierwszej z nich biegną panie. W dwóch kolejnych wypuszczane jest stado samców, aby je gonić. Fale ruszają w 10-15-minutowych odstępach.

Kobiety wyruszyły znad stawów w Arturówku zgodnie z planem w samo południe. Chłodna, pochmurna, lecz bezdeszczowa pogoda sprzyjała szybkiemu biegowi, z czego skorzystała przedstawicielka Szakali Małgorzata Michalak-Mattar. Od początku narzuciła tempo, którego nie wytrzymała żadna z konkurentek. Na jedenastym kilometrze, czyli w słynnych Parowach Szakala, miała już ponad dwie minuty przewagi. Do mety zdążyła ją prawie podwoić.

Znane biegaczom i rowerzystom Parowy Szakala to leśne wąwozy, stanowiące najtrudniejszą część trasy z najbardziej stromymi zbiegami i podbiegami. Jeden z nich ma około 20 m głębokości i na jego ścianie organizatorzy zawieszają nawet linę poręczową dla potrzebujących. Do tej pory wspominamy „zimową” edycję sprzed trzech lat, kiedy w dzień po pierwszym, obfitym śniegu Parowy zamieniły się w ślizgawkę. Ale i bez takich atrakcji zawodnicy dysponujący parą w nogach i dobrą zbiegową techniką mogą tu sporo zyskać. Poza nimi dość stromy podbieg pojawia się jeszcze na 14 km na Szpaczej Górze. Reszta trasy jest pofalowana, z długimi, łagodnymi podbiegami, jak również płaskimi odcinkami.

Dwaj najszybsi zawodnicy z pierwszej męskiej fali wpadli do Parowów razem, ścigając damską czołówkę. Tutaj Jan Wychowałek wykorzystał swoje góralskie umiejętności i przypuścił atak, wyprzedzając Artura Kamińskiego. Końcówka biegu była jednak bardziej płaska. Znający trasę na wylot Artur, do tego zdecydowanie bardziej doświadczony w biegach ulicznych, zdołał przegonić rywala i uciec mu na kilkanaście sekund. Na mecie obaj panowie musieli jednak jeszcze chwilę poczekać na ostateczne rozstrzygnięcie...

Zapadło ono, kiedy na położoną nad stawem metę wbiegł najszybszy z ostatniej fali Artur Jabłoński. Czas miał... zaledwie o sekundę wolniejszy od imiennika. Kto wie, jak potoczyłaby się rywalizacja, gdyby obaj Arturowie wystartowali razem. No cóż, takie uroki „korespondencyjnych” pojedynków po falowym starcie.

Czasy zwycięzców: Artur Kamiński 1:16:07, Artur Jabłoński 1:16:08, Jan Wychowałek (1:16:22). Najszybsze panie: Małgorzata Michalak-Mattar (1:30:52), Magdalena Ziółek (1:34:32) i Katarzyna Konopka-Chabin (1:37:43). Pełne wyniki TUTAJ.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce