8. Bieg Świąteczny w Ruścu. „Ależ ta rywalizacja napędza!” [ZDJĘCIA]

 

8. Bieg Świąteczny w Ruścu. „Ależ ta rywalizacja napędza!” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 29/12/2019 - 17:46

Założyłem sobie, że 7,5 km trasę 8. Biegu Świątecznego w Ruścu pokonam w 45 minut. Na mecie byłem w 42 minuty i 39 sekund. Nie wziąłem pod uwagę, że rywalizacja ramię w ramię tak mnie napędzi.

Rzadko startuję w biegach. Zwykle pomagam w ich organizacji (w tym roku Łódź Business Run i Festiwal Biegowy w Krynicy) albo stoję na trasie, robię zdjęcia i piszę z nich relacje.

Tym razem postanowiłem wystartować, tym bardziej że już kilka razy obiecywałem koledze Romkowi, że przyjadę do tego jego Ruśca (między Bełchatowem a Wieluniem). A to wcale nie takie łatwe, bo choć z Łodzi jest około 80 km, to dojazd innym środkiem transportu niż autem w jakimś możliwym do przyjęcia czasie (np. 2 godzin), jest po prostu niemożliwy.

Ale od czego jest facebook – już kilka minut po zapytaniu na forum łódzkich biegaczy, wiedziałem, że tym razem do Ruśca pojadę (Dzięki Tomek z Razem Trenujemy Sport!). Dzień przez biegiem zacząłem się zastanawiać, na ile mnie stać. Jestem bowiem amatorem wśród amatorów i wcale się tego nie wstydzę. Pomyślałem, zwykle startowałem w dużych biegach jak np. Bieg Trzech Kopców czy wspomniany Łódź Business Run. A co jak będę ostatni w 300-osobowej stawce? Chyba jeszcze nie czas na to. Przypomniałem sobie jednak, że w biegu startuje też dobrych kilka lat starszy Roman, który tydzień wcześniej zapewniał, że jest nieprzygotowany i chciałby zmieścić się w godzinnym limicie.

To więc ostatni nie będę – uśmiechnąłem się do siebie. No, ale jaki czas mogę wybiegać. Zacząłem rachować w myślach. Skoro ostatnio na treningu przebiegłem 10 km w 57 minut, to dam radę 7,5 km w 45 minut przy założeniu, że jednak w lesie biegać jest trochę trudniej niż na asfalcie. Taki był plan.

Na starcie w Ruścu pojawiło się 300 biegaczy. Wielu z okolicznych grup biegowych z Bełchatowa, Sieradza czy Wielunia. Ci pierwsi ze Spartakusa przyjechali w jeszcze jednym celu – zbierać pieniądze na pomoc choremu na białaczkę 14–letniemu Patrykowi. W puszkach na szczęście było słychać pobrzękujące monety.

Wśród biegaczy był też kolega po fachu – Rafał Patyra, dziennikarz TVP Sport. Jak stwierdził namiętnie biega dyszki, ale maratonów jeszcze nie. Na razie głównie je prowadzi jako konferansjer. – Bardzo dziękuje za zaproszenie. Było naprawdę super – zapewniał po biegu.

I wystartowaliśmy. Przebiegliśmy przez boisko grającego w okręgówce Hetmana Rusiec, kawałek asfaltu i wbiegliśmy do lasu. Pierwszy kilometr poniżej sześciu minut. Jest więc dobrze. Trasa okazała się niezwykle przyjemna, płaska poza dwiema hopkami. Choć już kalendarzowa zima, to w lesie raczej było czuć zapach świąt, czyli choinek, było dość sucho i twardo. Przez 5 km niemal ramię w ramię biegnę z biegaczką z nr. 254. Raz ja trochę z przodu, raz ona. Choć nie zostało to wypowiedziane, to czuję, że razem się napędzamy.

Gdy mija 5. kilometr słyszę w słuchawkach, że ostatni kilometr pokonałem w 5 minut i 11 sekund. Myślę, hola, hola, zaraz zdechniesz i chyba podświadomie zwalniam. Szósty kilometr jest najwolniejszy (6:02), a towarzyszka ucieka na jakieś 70 metrów. Spinam się, nie dam się, dogonię! I metr po metrze jestem bliżej. Siódmy kilometr – 5:17. Kiedy mam, jak się później okazało, Dagmarę Pisowłodzką na wyciągnięcie ręki, noga ześlizguje mi się z korzenia, podkręcam kostkę, niemal upadam i aż staję z bólu. Pomyślałem, że jestem chyba jedyną osoba, która się tu prawie wywróciła.

Z pogoni nici, po chwili jakoś udaje się biec i jest meta. Endemondo pokazuje 7,67 km, a czas 42 minuty i 58 sekund. SMS od organizatora jest niespodzianką – 166. miejsce w 42:39. Jak ta rywalizacja napędza.

Wspomniana Dagmara kilka minut później podchodzi i dziękujemy sobie za walkę ramię w ramię. To w amatroskim bieganiu jest fantastyczne.

Do zwycięzcy – Mateusza Pawełczaka (KB Florian Zajączki Drugie) oczywiście bardzo daleko. On przebiegł dystans w 25 minut i 36 sekund, dwie minuty szybciej niż drugi na mecie Szymon Wiktorowicz. Dziewczyna Mateusza – Barbara Noga też spokojnie wygrała wśród kobiet (29:32), a szybszych od niej mężczyzn było tylko siedmiu.

– Ona już rzeczywiście raczej ściga się z facetami niż kobietami – mówił Mateusz. – Bardzo przyjemna trasa, od początku pobiegłem na maksa i cieszę się, że udało się wygrać. To idealne zakończenie roku.

Czekam jeszcze na Romana. Na trasie widzieliśmy się dwa razy – na pierwszym kilometrze, kiedy machnął ręką i powiedział: „Biegnij” i około mojego 5. kilometra, a jego czwartego, kiedy trasa się ze sobą „spotkała”. – Kiedy cię zobaczyłem, pomyślałem, że czeka mnie jeszcze sporo drogi – mówił za metą, ale w limicie się zmieścił.

Bieg Świąteczny w Ruścu odbył się po raz ósmy. – Jak się zaczęło? Od słowa do słowa, że może byśmy coś zrobili w Ruścu. I tak kilu facetów wymyśliło, że będą biegać przed końcem roku. W pierwszym, nazwijmy to biegu, wystartowało dziewięć osób, ale potem w każdej edycji było coraz więcej chętnych. W tym roku mieliśmy limit 300 osób, ale zainteresowanie było na co najmniej 400 – zapewnia Roman Brzozowski, który pomagał w organizacji biegu.

A na biegaczy za metą czekała wyśmienite żurek i kapuśniak, a także pieczona kiełbaska. – Staramy się, by było po swojsku. Chyba się udaje, bo biegacze chwalą robione domowym sposobem zupy – dodał Brzozowski.

Wyniki w kalendarzu biegowym Festiwalu Biegowego

Andrzej Klemba

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce