8 lat na Ślężę dla 8 lat bez picia i ćpania. Hubert "Trzeźwy Ogr" i ponad 300 biegowych przyjaciół

 

8 lat na Ślężę dla 8 lat bez picia i ćpania. Hubert "Trzeźwy Ogr" i ponad 300 biegowych przyjaciół


Opublikowane w czw., 05/12/2019 - 21:47

Trzeźwy Ogr Czyli Ślęża X... Tego biegu nie znajdziecie w kalendarzach imprez. Ale to wydarzenie inne niż wszystkie. Ludzie przyjeżdżają, by pobiegać różnymi drogami na Ślężę. Nie ma jednak ścigania się i pomiaru czasu, bo chodzi o to, by w ten sposób świętować kolejny rok czystego życia kolegi.

8 lat temu Hubert Kwaśniewski z Sobótki rzucił w diabły wódę i narkotyki, które do tej pory władały jego życiem.

– Pomysł celebrowania kolejnej rocznicy życia w trzeźwości powstał chyba po 4 latach. Jako że dużo wtedy biegałem po górach, było dla mnie naturalne, że każdy rok to będzie jedno zdobycie Ślęży, u podnóża której mieszkam całe życie – zwierzył nam się Hubert. I wspomina: – Na Ślęża x5 było nas 5 osób, a po bieganiu jedliśmy zimną kiełbasę, bo nie chciało się palić ognisko.

– Kolejna rocznica zgromadziła już około 50 osób. Zrobiliśmy bufet, a każdy dostał medal, bez względu na to czy wbiegł na górę raz, czy 5 razy. Rocznica siódma, rok temu, stała się już małych rozmiarów imprezą biegową. Przyjechało Polskie Radio, był nawet live w Czwórce... generalnie, "poszło w świat".

W tym roku na przełęczy Tąpadła zjawiło się, uwaga!... 320 osób! Przyjechali - zupełnie towarzysko - znane postacie z biegowego świata. Każdy mógł spokojnie porozmawiać z Anią Kącką czy Marcinem Świercem, którzy biegali „na luzie” wspólnie z innymi. Było pięknie! – zachwyca się Hubert.

Żeby nie pozostać gołosłownym, zacytuję to, co (bardzo szczerze, osobiście) powiedział nam jeden z uczestników Trzeźwego Ogra, Artur Bielec z warszawskiego Rembertowa. Znał Huberta tylko z widzenia, a o jego pomyśle usłyszał od kolegi, z którym wspólnie pokonywał trasę biegów w Radkowie.

– Dlaczego pojechałem na ten bieg? Powody były bardzo przyziemne: niska opłata startowa, szybki dojazd z Warszawy i obiecany przez orgów pełen żarcia bufet, bo ja lubię jeść! – zaśmiał się Artur.

Ale od razu dodał: – Był też powód bardzo poważny: trzeźwość w nazwie wydarzenia. Coś, co na trasie dało dużo mi przemyśleń, które uda się, być może, przekuć w pierwsze kroki w dobrym kierunku. W głowie musi się zmienić podejście do tematu uzależnienia, żeby można było stanąć z nim twarzą w twarz i podjąć walkę.

I Artur wyznał: – Uważam, że zamiatam to pod dywan już od lat, ale, niestety, mam skłonność do uzależnień, a przez nadużywanie alkoholu miałem ostatnimi czasy kilka bardzo nieprzyjemnych sytuacji, niejednokrotnie zrobiłem z siebie durnia i totalnego menela przynosząc wstyd najbliższym. To przede wszystkim był powód, dla którego zjawiłem się na przełęczy Tąpadła! – zdradził Artur.

– Myślę, że takie biegi mogą być, jeżeli nie wręcz ratunkiem, to co najmniej iskrą zapłonową dla wielu osób, by pomyśleć o rzuceniu rękawicy nałogowi i zawalczyć o lepsze życie – kontynuuje i przyznaje, że podziwia organizatora spotkania pod Ślężą. – To dla mnie wielki wyczyn, co robi Hubert. Ogromny „szacun” za osiem lat w trzeźwości tym bardziej, że wiem, iż nie przychodzi mu to łatwo.

Artur jest też pod wrażeniem poziomu organizacyjnego Trzeźwego Orga. – To świetnie przygotowana impreza dająca możliwość swobodnego wyboru kolejności, liczby i tempa kilku wariantów wbiegania na szczyt Ślęży. Nie ma pomiaru czasu, a wszyscy są zwycięzcami. Ja praktycznie całość swoich 42 kilometrów przebiegłem samotnie, co nie znaczy, że byłem tam sam. Wiedziałem, że było nas tam wielu i czułem tę energię. A po każdym z moich pięciu zbiegów do bazy - te uśmiechnięte twarze, ciekawe rozmowy, w których nałogi nie są tematem tabu i obsługa zachowująca się tak, że każdy mógł się poczuć wśród przyjaciół, tak jakby to on był najważniejszy.

– Pyszne jedzenie, tak na ciepło jak i zimne przekąski, owoce i wiele rodzajów ciast. Woda, soki, kawa, herbata... Wszystkiego pod dostatkiem! Szlaki przepiękne, o różnym stopniu trudności, łagodniejsze i bardziej stromo poprowadzone, typowo górskie z kamulami i bardziej biegowe ścieżki, po szlaku i krzaczorami - każdy znajdzie coś dla siebie, każdy zapewne będzie miał swoją ulubioną trasę.

– No, co tu więcej mówić? Chyba tylko to, że wybiorę się na ten bieg za rok! Wtedy będzie dziewięć wariantów trasy na górę. Mocno trzymam kciuki, by ta liczba ciągle rosła, żeby z każdą edycją przybywało wygrywających walkę nie tylko z dystansem, ale przede wszystkim z nałogiem! – mówi emocjonalnie biegacz z Rembertowa.

Mnóstwo pozytywnych komentarzy i relacji pojawiło się po wydarzeniu także na profilach społecznościowych uczestników Trzeźwego Ogra.

„Huberta poznaliśmy parę lat temu w Zawoi na biegu 1 raz Babia Góra. On sam zagadał nas o plakietkę z chłopcem, dla ktorego wtedy biegaliśmy. Hubert zainteresował się, pogadaliśmy o życiu, o przejściach, okazał się bardzo wrażliwym facetem. Spotykamy się na różnych biegach, zawsze ma dobre słowo, uścisk, szacunek. Pewnego roku na 3xŚnieżka miałem okazję skorzystać z Huberta-Ogra "pit-stopu". Był szybszy niż goście z Formuły 1, zanim się napiłem miałem już uzupełnione dwa bidony, wysprzątany plecak, kop w tyłek i zap....j! Motywacja na 1000 %.

Trzeźwy Ogr na Ślężę to bieg nadzwyczajny (…) aby dodać Hubertowi siły, dla nas ważny. A Ogr musi wiedzieć, że my myślimy o nim, że to podziwiamy i szanujemy. Nigdy jeszcze na biegu nie jedliśmy klusek śląskich z dziurką z bigosem, zupy wegańskiej i zupki curry z ryżem. Punkt odżywczy składający się z pierników, tortu, owoców, soku, kawy herbaty, kiełbasy z ogniska... nie do wiary!

Wiemy, że za tym wszystkim stoją Ida i rodzina, które wspierają Huberta. Ida, szacun za te 1000 klusek ręcznie robionych przez Ciebie, każda z dziurką!

Jakby Hubert chciał wrócić do złego, nie pozwolimy - Ślężę z 20 razy oblecimy! Hubert, życzymy Ci już tylko czystych lat w trzeźwości!" (fb Gosia Marek Matuszewscy)

A takich życzeń można na facebookowym wydarzeniu Trzeźwy Ogr Czyli Slęża X... znaleźć dziesiątki... Zajrzyjcie, poczytajcie. I czerpcie energię, bo jest jej tam naprawdę dużo!

Sam Hubert Kwaśniewski podziękował zaś biegowym przyjaciołom deklaracją: "Daliście mi takie pokłady energii, że mogę Giewont na wrocławski Rynek zanieść!"

Hubi, od nas też... ogromne gratulacje za te 8 lat, ale przede wszystkim siły, wytrwałości i mądrości, której tak wiele masz teraz w sobie!

Piotr Falkowski

zdj. uczestnicy wydarzenia


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce