Bartłomiej Przedwojewski: „Celem głównym na 2018 jest..."

 

Bartłomiej Przedwojewski: „Celem głównym na 2018 jest..."


Opublikowane w czw., 02/11/2017 - 12:31

Jeśli w biegach górskich mielibyśmy plebiscyt na Odkrycie Roku, z pewnością nasz rozmówca zająłby po tym sezonie pierwsze miejsce.

Tegoroczny 3-krotny Mistrz Polski (Skyrunning, Długodystansowy Bieg Górski oraz Bieg Anglosaski) nie pojawił się jednak znikąd. Pierwszy raz o Bartłomieju Przedwojewskim było głośno w 2011 roku, kiedy to na Mistrzostwach Świata Juniorów w Biegach Górskich w Tiranie zajął 6. miejsce indywidualnie, a w drużynie wywalczył srebrny medal (z Tomaszem Grycką i Rafałem Matuszczakiem). Wieloletni delegat PZLA odpowiedzialny za blok biegów górskich w Polsce, Andrzej Puchacz twierdzi, że Bartek to talent na miarę Henryka Szosta, który przecież swoją przygodę z bieganiem zaczynał właśnie od biegów górskich.

W 2011 roku byłeś 6 juniorem świata w biegach górskich i wywalczyłeś srebrny medal w drużynie. Mamy rok 2017, kilka tygodni temu zakończyłeś tak udany dla siebie sezon. Gdzie Ty się podziewałeś przez te wszystkie lata?

Bartłomiej Przedwojewski: Moja przygoda z bieganiem zaczęła się sporo wcześniej, natomiast rok 2011 był rzeczywiście specyficzny, przede wszystkim całkowicie nieudany w startach, do których się przygotowałem, tych na bieżni, bo wówczas trenowałem konkurencje bardziej tradycyjne. Uwagę skierowałem więc, może trochę ze złości, na biegi górskie i eliminacje do MŚ w Albanii, które zmotywowały mnie do treningów. Udane kwalifikacje pozwoliły mi pojechać na mistrzostwa, o których marzyłem.

Jak to się stało, że dobiegłem do mety na szóstym miejscu? Nie mam pojęcia, ale wiem na pewno, że to był moment, w którym po raz pierwszy poważnie pomyślałem o bieganiu w górach. Postanowiłem jednak jeszcze trochę poczekać i do 2014 roku rywalizowałem na bieżni startując raz do roku w biegu górskim na krótkim dystansie, który jest, nie oszukujmy się, mało popularny w środowisku, choć to trudna konkurencja.

Postawiłem też na edukację. Wiem, że kariera sportowca nie jest łatwa. Zdawałem sobie sprawę, że kontuzja może wyeliminować zawodnika na długie miesiące, a byłem w takim momencie życia, że zaczynałem myśleć o tym, z czego będę się utrzymywał. Postanowiłem spełnić dziecięce marzenie i zostałem strażakiem, co jednak nie ułatwiało ściągania się w górach. Byłem skoszarowany przez dwa lata w Poznaniu, nie zawsze, mimo najszczerszych chęci, miałem czas i siły na trening. Na szczęście przetrwałem ten niełatwy okres i w 2016 roku zostałem zawodowym strażakiem.

No tak, zapytałem oczywiście nieco przewrotnie. Jesteś już przecież wielokrotnym złotym medalistą na krótkich dystansach. One rzeczywiście nie są tak popularne jak biegi dłuższe czy ultra, dlatego, gdy pojawiłeś się w tym roku na starcie Mistrzostw Polski w Skyrunningu i po kilkudziesięciu metrach objąłeś prowadzenie, wszyscy pytali, kim jest ten człowiek. Skąd pomysł na start w tak długim dla Ciebie biegu?

Biegi na krótkich dystansach nie są prestiżowe wobec ultra. Po prostu z jakiegoś powodu nie wydają się ludziom atrakcyjne. Co więcej, z reguły nie odbywają się w ramach dużych festiwali biegowych, tylko są często osobnymi zawodami, na których mierzą się grupy juniorskie i seniorzy. Na wyobraźnię ludzi działają zaś głównie przewyższenia i jak najdłuższe, jak najtrudniejsze trasy, oraz ekstremalne okoliczności, byle "dycha" po górach nikogo nie wzrusza. Ale ja jestem młodym zawodnikiem i wiem, że mam jeszcze czas na wydłużanie dystansu. Powinienem do tego podejść na spokojnie i powoli.

Pierwszy krok ku „wydłużaniu się” nastąpił w tym roku na wspomnianym Biegu Marduły (będącym MP w skyrunningu - red.). Chciałem właśnie zmierzyć się z kilometrażem i przewyższeniem dużo większymi niż te, do których przywykłem. Chciałem doświadczyć czegoś nowego. Motywacją do startu była też chęć rywalizacji z czołówką biegaczy górskich, którzy nie startują na krótkich dystansach, chciałem sprawdzić, ile mi do nich brakuje. Nigdy nie biegałem w Tatrach, mało kto we mnie wierzył. Sam przecież, tuż pod Murowańcem, pytałeś mnie, jak się nazywam...

Udało Ci się pobić rekord trasy mimo "asfaltowych" butów na nogach i dwóch potężnych wywrotek...

Bardzo długo analizowałem trasę, głównie, co prawda, na wykresie, ale można powiedzieć, że miałem każdy metr przewyższenia w małym palcu. Skyrunning ma jednak swoją specyfikę i czasami trzeba dużo ryzykować by pokonać linię mety jako pierwszy. Ja się nie bałem ryzyka, co w efekcie skończyło się kilkoma wywrotkami, ostatnia dała mi solidnie w kość. Na pewno to nie były ostatnie wywrotki w karierze, nie mam złudzeń. Cieszyłem się natomiast ze zwycięstwa, tym bardziej, że na starcie pojawili się chyba wszyscy najlepsi biegacze w kraju.

Potem były MP w Karpaczu. Niewiele wtedy osób zwróciło uwagę na twój wynik. Zdobyłeś złoty medal, ale przede wszystkim pobiegłeś tam w czasie 2:50:50 zostawiając za plecami świetnych przecież biegaczy: Marcina Rzeszótko i Kamila Jastrzębskiego. Jeśli czasy przyłożymy do Waszego tempa biegu to zwyciężyłeś z chłopakami o jakieś 3 km!

Start w Mardule dużo mnie kosztował, muszę przyznać, że długo do siebie dochodziłem. Ostateczną decyzję przed startem w Karpaczu podjąłem na dwa dni przed biegiem. Wiedziałem, że czeka mnie bardzo ciężkie bieganie, a ja dopiero co do siebie doszedłem. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiego wyniku, pokonałem 36 km ze średnią prędkością 4:45 min./km, a przecież pokonaliśmy 2000 m przewyższenia.

Bartek, te Twoje niespełna 2h51 to jest naprawdę szybko. W przyszłym roku na tej trasie będą rozgrywane MŚ. Nie będę na 8 miesięcy przed startem pytał o Twoje oczekiwania wobec tej imprezy i wywierał na Tobie jakiś rodzaj presji. Zapytam tylko czy jesteś w stanie pobiec w Karpaczu jeszcze szybciej?

Na pewno zrobię wszystko co w mojej mocy. Mam nadzieję, że czynniki zewnętrzne (mam na myśli głównie pracę) będą mi sprzyjać w przygotowaniach i uda mi się spełnić marzenie. Wszystko jest możliwe, ja pragnę tego bardzo więc zrobię wszystko żeby to uczynić. Mam nadzieję, że nie tylko ja będę mieć problem poprawić ten rekord trasy podczas MŚ.

Jesteś bardzo skromną osobą, wiemy już, że jesteś zawodowym strażakiem, ale czy dowiemy się czegoś więcej o Tobie. Jak trenujesz? Z kim? Czy masz jakieś wsparcie, sponsorów?

W tej chwili bieganie traktuję jak swoją pasję, ale też jako pracę i to jest dzisiaj bardzo ważna część mojego życia, nawet jeśli nie przynosi mi dochodu rozumianego jako pensja, comiesięczne wynagrodzenie. Moje funkcjonowanie jest jednak podporządkowane bieganiu. Marzy mi się dogonienie elity światowej i mam nadzieję, że któregoś dnia sobie na to zapracuję. Wiadomo, że łącze bieganie z pracą zarobkową, bywają dni, że nie jest łatwo. Nie chodzi mi o to, że mam problem z wyjściem na trening czy motywacją. Po prostu czasem z powodu służby moja regeneracja nie jest odpowiednia i wiem, że czasami ten trening mógłby być jeszcze lepszy jakościowo, to znaczy powinien być, ale okoliczności mi to uniemożliwiają.

W tym roku dołączyłem do Salomon Suunto Teamu, więc nie muszę się już martwić o sprzęt. Nie spodziewałem się, że uda mi się dołączyć do Teamu już w pierwszym roku startowym. Zresztą sprzęt to nie wszystko, bycie członkiem tego zespołu jest dla mnie wielkim zaszczytem. Jeśli chodzi o innych sponsorów, to u mnie jest tak samo jak u większości zawodników. Największym moim sponsorem jestem ja sam.

Wspomniałeś o Salomon Suunto Teamie. Czy miałeś inne propozycję, możesz coś zdradzić?

Tak. Miałem kilka propozycji od innych teamów biegowych. Mogę powiedzieć, że były kuszące, obiecywano mi rozmaite rzeczy.

A jak zostałeś przyjęty w Teamie? Jesteś tam najmłodszy, zapłaciłeś frycowe?

Bardzo pozytywnie. Sympatia zawodników SST i ogólnie ciepłe przyjęcie na pewno spowodowały to, że szybko poczułem się bardzo swobodnie. Wiem, że na pewno mogę liczyć na ich wsparcie, że nie ma tam niezdrowych relacji.

Po Festiwalu Biegowym w Krynicy-Zdroju zakończyłeś sezon. Powiedz czy zacząłeś już przygotowania do następnego. W jakim jesteś teraz miejscu?

Ten sezon był strasznie chaotyczny pod względem startowym. To był pierwszy sezon od kiedy skończyłem szkołę aspirancką i zacząłem normalnie pracować. Trudno nawet powiedzieć, że miałem jakiś kalendarz, czasem decydowałem się na start bardzo spontanicznie. Był to błąd o tyle, że pod koniec sezonu już wiedziałem, że rozłożyłem siły trochę nierównomiernie, byłem zmęczony. Po sezonie przede wszystkim odpocząłem i skupiłem się na pracy.

Sezon przygotowawczy zacząłem od listopada. Miałem w planach rozpocząć go wcześniej, ale niestety praca opóźniła moje plany. Zostałem powołany na Międzynarodowy Bieg Strażaków w Paryżu, więc zaczynam przygotowania od sprawdzenia dyspozycji – bieg odbędzie się 18 listopada. Chcę też zakończyć zmagania Ligi Biegów Górskich w Ustroniu gdzie będzie się odbywać bieg finałowy. Nie mogę się już doczekać zawodów i spotkania ze wszystkimi biegaczami tym bardziej, że pobiegnę bez żadnych oczekiwań wobec siebie, na luzie. Poza tym formuła Eliminatora wydaje mi się być niezłą zabawą, choć morderczą.

Nie sposób nie zapytać Cie o plany na 2018 rok.

Planów jest bardzo dużo. Celem głównym jest start na Mistrzostwach Świata w Karpaczu. Druga część sezonu jest pod dużym znakiem zapytania. Na pewno mogę zdradzić, że spróbuję swoich sił w startach za granicą podczas biegów z serii Skyrunning. Tymczasem jednak wciąż się nad tym zastanawiam, obmyślam, zasięgam porad, ustalam.

Czego Ci życzyć w kolejnym sezonie?

Tylko zdrowia. Determinacja jest, pozytywne nastawienie również, wnioski z poprzedniego sezonu wyciągnięte. A więc do roboty!

Rozmawiał Przemysław Ząbecki

Fot. archiwum własne Bartłomiej Przedwojewski / Konrad Rogoziński – Photogenium


Zapraszamy na Fan Page Bartka: TUTAJ


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce