Berlin Maraton według Greifa. „Po co te 195 metrów!?”

 

Berlin Maraton według Greifa. „Po co te 195 metrów!?”


Opublikowane w czw., 01/10/2015 - 09:59

Wiele osób pisze o maratonie w Berlinie jako o imprezie w zasięgu ręki. Wsiadając w samochód można dotrzeć na miejsce w kilka godzin, zupełnie inaczej niż na niejeden bieg w Polsce. W tym roku miałem okazję przekonać się o tym osobiście.

Relacja Pawła Stacha, Ambasadora Festiwalu Biegów

Impreza to szczególna, bo należy do cyklu World Marathon Majors. Z tego powodu organizacja i sam bieg to najwyższy poziom logistyki, ale...

Pakiety możliwe do odbioru już na 3 dni przed startem. To złudne wrażenie. Ja miałem ogromne szczęście – swój pakiet odebrałem o godz. 18:55, na 5 minut przed zamknięciem biura w sobotę. Stres większy niż przed samym biegiem! Widziałem wiele osob, które przybyły po czasie i zostały odesłane z kwitkiem. Wiele pewnie nie wzięło pod uwagę, że w sobotę jest maraton dla rolkarzy, a nawigacja tego nie uwzględnia... Wydaje mi się, że to słaby punkt organizacyjny imprezy. Biuro powinno być otwarte o wiele dłużej. Wiele osób przebywa setki kilometrów, by wziąć udział w tej wyjątkowej imprezie...

Niedziela tuż po 7 rano trzeba pojawić się już w okolicy bramy Brandemburskiej. Tak zaleca organizator i... się nie myli. W okolicę Bramy ściąga masa ludzi, których wyróżnia nie tylko strój sportowy ale też specyficzna torba biegowa z pakietu startowego. Nie ma możliwości dołączenia się do biegu bez pakietu. Zanim dotrze się do ustalonej strefy startowej, przechodzi się kontrolę. I to kilka razy.

Ja znalazłem się w strefie 3:00-3:15. Osiem tygodni przygotowań wg niemieckiej szkoły – tzw. Planu Greifa. Oczywiście z odstępstwami, między innymi na start w 6. PZU Festiwalu Biegowym na 64 km. Potraktowałem ten start jako długi wybieg, który jest niezbędnym elementem planu Greffa.

Start punkt 9:00. Pogoda wymarzona dla biegaczy - około 10-12 stopni Celsjusza, lekki chłodek i słonecznie. Na trasie powinien paść rekord świata – tak sobie myślę. Do linii startu docieram po ponad minucie. Nie spodziewałem się, ż moja strefa jest tak odległa.

Początek dosyć ciasno. Wszyscy naładowani pozytywną energią ciągną do przodu. Po 2 km udaje mi sie doścignąć peacmakerow z balonami na 3:00. Są w zasięgu wzroku, ale nie sugeruje sie ich tempem. No moze pierwsze 10 km. 4:05-4:10 min./km zamiast 4:15. To moze kosztować nawet wiele minut po „trzydziestce”. Już to przerabiałem.

Półmaraton w czasie 1h29. Tempo wprost idealne! Po głowie zaczynaja mi chodzić myśli - jeszcze drugie tyle. Porzucam je. Wiem jak nastawienie psychiczne jest ważne.

Teraz z górki 25 km - doping kibiców niemal na każdym metrze wzdłuż trasy maratonu. Do tego co 5 km przyjemna muzyka - przez jazz, blus, po rock. Pobudzające... Na całej trasie można też podziwiać najciekawsze zakątki Berlina.

30. kilometr - tu zwykle zaczynają sie „schody”. Ból przeszywa prawe kolano. Ale spokojnie oddycham. Zwalniam nieznacznie. Po 2 kilometrach przechodzi.

Dookoła wiele osob, z którymi biegnę od początku. Tak jakbyśmy sie znali już od dawna. Ale nie zamieniliśmy żadnego zdania ze sobą.

37 km - już czuje, że może być ciężko z wymarzonymi trzema godiznami. No nie - 8 tygodni przygotowań nie moze pójść na marne. To tylko piątka....

Widzę, że wiele osób rozwija skrzydła w przypływie adrenaliny. Ale są też tacy, co nie wytrzymują tempa i przechodzą do marszu. To są te sekundy szybszego biegu, na początku, które mogą kosztować minuty na finiszu.

Końcówka trasy bardzo kręta. Wyczekuję prostej, gdzie zobaczę Bramę Brandenburską. Jest w zasięgu wzroku. Dokładnie na linii Bramy 42km i czas 3:00. Pozostaje 195 metrów. Dlaczego maraton ma dodatkowe 195 metrów!?

W owacji dopingujących kibiców z całego świata przemierzam ostatnie metry. Tuż przed finiszem całus od żony Anety. Na metę wpadam szczęśliwy - 3:00:47. Szczęście i łzy w oczach. Udało się!

„47 sekund od jakże upragnionej dwójki z przodu” - komentują znajomi po biegu via SMS. Kto biega maratony, ten wie o czym mowię. Na dwójkę może i przyjdzie czas i będzie o czym myśleć w zimie, przy kominku...

Był to pierwszy maraton, który mi poszedł mi tak łatwo. Przygotowanie ma istotne znaczenie i wg mnie, trzeba umieć skalkulować możliwości, ocenić na co Nas stać. Hurraoptymizm tu się nie sprawdza...

Jeszcze dwa zdania odnośnie planu Greifa. Nie realizowałem go ścisłe wg tabelek, ale bardziej dopasowywałem go do siebie. A przede wszystkim do czasu, jakim dysponowałem, godząc bieganie z planami rodzinnymi i pracą. Wcześniej biegałem maratony po 3:10-3:15. Kwadrans w osiem tygodni - warto było!

Trzeba stawiać sobie cele i wymagać od siebie, nawet jeśli inni od nas tego nie wymagają. To święte słowa Jana Pawła II. Do zastosowania także w bieganiu.

Berlin Maraton ściągający ludzi z całego świata to Major Marathon. Jedyny mankament to zapisy o których trzeba juz pomyśleć na jesień. Polecam!

Paweł Stach, Ambasador Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce