Bieg Kukuczki w Katowicach: Kultowy, ale i z niedosytem [FOTO]

 

Bieg Kukuczki w Katowicach: Kultowy, ale i z niedosytem [FOTO]


Opublikowane w ndz., 26/10/2014 - 21:31

Katowicki Festiwal Biegowy im. Jerzego Kukuczki to jedna z tych niezwykłych imprez, które mają „ten” klimat. Niektórzy powiedzą nawet, że ma duszę. To miejsce, w które wraca się z sentymentem.

Przede wszystkim dlatego, że wielu biegaczy stawiało tutaj swoje pierwsze kroki na długich dystansach. Bieg Kukuczki sprzyja debiutom dzięki możliwości wyboru dystansu w trakcie biegu. Liczącą ponad 4 km pętlę można pokonać dziesięć razy, kończąc pełny maraton, ale można też… raz. I zawsze jest się zwycięzcą!

Organizatorem Festiwalu od lat jest Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach, świętująca w tym roku 45. rocznicę swojego powstania. Nic więc dziwnego, że patron uczelni stał się jednocześnie patronem Festiwalu, którego główną imprezę zwykło się nazywać po prostu Biegiem Kukuczki.

W tym roku biorący w niej udział zawodnicy uczcili 25. rocznicę śmierci wybitnego alpinisty a jego wizerunek zdobił medal i koszulkę biegu. Tutaj ogromne brawa dla organizatorów, bo udowodnili, że można poradzić sobie bez reklam sponsorów i jednocześnie przekazać wielką ideę.

Chłodna, lodowata wręcz pogoda, która od kilku dni niepokoiła biegaczy na Śląsku, w niedzielę zaskoczyła wszystkich nagłą zmianą. Tuż przed startem pokazało się słońce a temperatura oscylowała wokół tej idealnej do biegania długich dystansów. Trasa wymarzona – bez dużych podbiegów, ale też nie monotonna, prowadząca wokół stawów i wśród drzew. Jedynym minusem dla wielu była asfaltowa nawierzchnia, która dała się we znaki zwłaszcza zawodnikom w kategorii nordic walking.

Na starcie stanęło ponad 400 zawodników. 81 śmiałków ukończyło maraton, kolejnym kilkunastu brakło do królewskiego dystansu kilku kilometrów. Najwięcej, bo 141 osób pokonało półmaraton, czyli pięć okrążeni trasy. Drugie tyle osób przebiegło od 4 do 16 km. Wśród uczestników marszu nordic walking połowa zdecydowała się na przejście maksymalnego dla tej dyscypliny dystansu, to znaczy półmaratonu.

Ci, którzy biegali na katowickim Muchowcu kolejny raz, zauważali, że pod pewnymi względami bywało lepiej. Brakowało dopingu i szwankowały niektóre kwestie organizacyjne. – Pogoda wynagrodziła nam wszystkie niedociągnięcia, ale myślę, że na takiej imprezie, jak Bieg Kukuczki, powinniśmy być choćby w okolicach mety niesieni dopingiem, którego dziś niestety praktycznie nie było – komentował Szymon Beberok, który dzisiaj przebiegł półmaraton.

– Gdybyśmy się nie upomnieli o medale, pewnie byśmy ich nie dostali. Chłopak, który je rozdawał, nie powiedział nikomu, że się skończyły i ludzie, którzy akurat wbiegali na metę nic nie dostali. To mało przyjemne, że sami musieliśmy szukać kogoś, kto da nam medal... – dodał

Inni usłyszeli, że dostaną medal, kiedy oddadzą chip. Kto biegał maratony, potrafi sobie wyobrazić jaki to ból, kiedy na mecie zamiast wymarzonego medalu, który ktoś zawiesza na szyi z uśmiechem i gratulacjami na ustach, dostaje polecenie, by szybko wyplątać chip ze sznurówek. Tylko jak, skoro wszystko boli?

Brakowało też wody dla tych, którzy kończą bieg. Owszem, w pakiecie startowym była butelka izotoniku, tylko kto po przebiegnięciu 42 km pobiegnie do samochodu albo depozytu (z kolejką, oczywiście), żeby się napić?

Stali bywalcy katowickiego Festiwalu ubolewali też z powodu nieobecności słynnego ultramaratończyka Augusta Jakubika. – On wiedział, co mówić, żeby zachęcić do biegu, do walki – mówili – Kiedy był przy mikrofonie potrafił zagrzać publiczność do kibicowania, każdego przywitał na mecie… Bez niego to nie to samo.

Mimo braków, Katowicki Festiwal Biegowy im. Jerzego Kukuczki to wydarzenie, które na stałe zagościło w kalendarzach śląskich biegaczy. I dobrze. Bo warto pielęgnować pamięć o tak niezwykłych ludziach. I… warto biegać, oczywiście.

Wyniki poszczególnych konkurencji znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce