Biegacze mają jaja! W Krostoszowicach... [ZDJĘCIA]
Opublikowane w pon., 17/04/2017 - 16:16
W Krostoszowicach biegacze świętowali Wielkanoc jak na sportowców przystało, czyli w biegu. Ponieważ dziesiątek do biegania w okolicy sporo, postanowili urozmaicić konkurencję i ścigać się… z jajkami w dłoniach. Jajka musiały być kurze, surowe i podpisane numerem startowym. Żeby nie zaszło ryzyko oszustwa, jajka zapewnił organizator, czyli Stowarzyszenie Biegów Górskich. Tak, górskich… bo trasa nie należała do płaskich ani łatwych.
Wielkanocna Dziesiątka wystartowała o 11:00. Wcześniej wszystkim zawodnikom rozdano surowe jajka, podpisane numerami startowymi, by nie było wątpliwości czy to te oryginalne zostały doniesione do mety. Taki był warunek – jajka muszą pokonać 10 km trudnej, crossowej trasy i dotrzeć do mety w całości. Niesione w rękach, nie w kieszeniach, plecakach czy torebkach, choć takie pomysły też były. Jeden z uczestników planował nawet dla żartu przygotować sobie gniazdo na czapce i tam umieścić jajka. Regulamin nie pozostawiał jednak wątpliwości: jajka muszą się znajdować w dłoniach przez cały bieg.
Strategie były różne i zostały szczegółowo omówione przed startem. Od zaciśniętych na jajkach dłoni, przez niesienie ich wysoko w górze, owijanie na wszelki wypadek chusteczkami, po owijanie dłoni z jajkami chustami wielofunkcyjnymi: - Koleżanka zdradziła mi ten patent przed startem i sprawdził się doskonale – przyznała jedna z zawodniczek po przekroczeniu linii mety, wyplątując jajka z owiniętych wokół dłoni buffów – W sumie biegło się całkiem dobrze, choć 10 km po świątecznym obżarstwie to za dużo – dodała ze śmiechem.
Nie wszystkim udało się dostarczyć jajka w całości. Niektórzy na metę przynieśli jajecznicę, ściekającą z dłoni i koszulek. Za rozbicie jajka do czasu doliczano karną minutę. W efekcie można było stracić dwie. Choć były pomysły, by jajka rozbić już na starcie a potem nadrobić te dwie minuty, nikt nie pokusił się o przetestowanie metody.
W ramach nietypowych zawodów przewidziano też marsz nordic walking. Tutaj użycie jajek na trasie było niemożliwe, więc uczestnicy po pokonaniu 5 km marszu musieli zaliczyć dodatkową rundę – tym razem bez kijków i z jajkiem trzymanym na łyżce. Zadanie wywołało wiele śmiechu, ale ostatecznie okazało się łatwiejsze niż przypuszczano. Choć informację o tym, że ustanowiono oficjalny rekord w maratonie z jajkiem niesionym w taki sam sposób, większość potraktowała jako żart.
A co skłoniło zawodników do ganiania z jajkami po lesie, zamiast podjadania świątecznych mazurków na kanapie w domu? – Święta na kanapie w domu? To już nie dla mnie. Jestem uzależniona, tak pozytywnie. Po prostu musiałam tu przyjechać i świętować na biegowo – mówiła Dagmara Goly z Czyżowic – Tutaj jest świetny teren crossowy, czyli to co uwielbiam. Do tego genialna atmosfera. Tylko jajka były wyzwaniem, ale udało się dobiec. – Zapytana o taktykę na bieg, przyznała, że była prosta: Mocno trzymać i się nie przewrócić! To był mój debiut w tej konkurencji, ale całkiem udany.
– To taka nowość, bieg z jajkami. Wczoraj jadłam jajka, dzisiaj biegałam z jajkami, żeby wybiegać te zjedzone – żartowała Magdalena Patas. – Pierwszy raz pokonałam tę trasę i na pewno tu wrócę. Tylko już bez jajek…
Żartom nie było końca. Nie było chyba zawodnika, który by się nie uśmiechnął słysząc przed metą komendę „pokaż, że masz jaja!”.
KM