Biegowy Potop... kijowy. W Szwecji, ale po śląsku. Niesamowity pan Edmund! [ZDJĘCIA]

 

Biegowy Potop... kijowy. W Szwecji, ale po śląsku. Niesamowity pan Edmund! [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 09/11/2019 - 17:54

Ostatni w tym roku Biegowy Potop w Szwecji był imprezą dość nietypową. Takie jak zwykle, czyli piękne i malownicze, świetnie wytyczone i oznakowane przez ekipę Festiwalu Biegów („nie dało się zgubić!” - zgodnie ocenili uczestnicy) były trasy w ośrodku Svartbäcksmåla koło Kalmaru, wynajętym przez organizatora imprezy – linię promową Stena Line.

Doskonałe jak zawsze były też zabawa i atmosfera. Za to...

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Potop odbył się bez gwiazdy. Pech i zły los nie pozwoliły Pawłowi Czapiewskiemu dotrzeć do Gdyni i wsiąść na prom do Karlskrony.

Biegowy Potop z Pawłem Czapiewskim. Medalista MŚ na 800 m zaprasza na rejs i bieganie!

Pociąg, w który wsiadł ”Czapi”, utknął w trasie, bo tory zablokowało powalone drzewo. Po kilku godzinach stania w szczerym polu, brązowy medalista mistrzostw świata na 800 m i jego współpasażerowie musieli - miast dotrzeć do Trójmiasta - wrócić do Szczecina. Szkoda. Okazało się jednak, że na dobrej imprezie uczestnicy potrafią się świetnie bawić i bez gwiazdy!

Zaskoczyli wszystkich kijkarze. Pierwszy raz zdarzyło się tak, że najliczniej obsadzoną konkurencją Biegowego Potopu był marsz nordic walking! Na promie stawiło się kilka licznych grup kijkowych ze Śląska, m.in. Lecymy Durś z Piekar Śl., Cidry Lotajom z Radzionkowa, Ekipa na Kijach z Rudy Śląskiej, Kijowa Drużyna z Katowic  czy Sie Chodzi z Tarnowskich Gór, bardzo liczna ekipa Gdańskie Wody Aktywują (wiadomo skąd), a także żywiołowa ekipa „morsów” ze Szczytna, złożona i z „nordików”, i z biegaczy. Wielu z nich stanęło na symbolicznym podium i odebrało nagrody za czołowe miejsca, wszyscy - kapitalnie się bawili i na leśnych trasach, i na promowych pokładach, i na dyskotekowym parkiecie statku Vison, którym podróżowaliśmy do i ze Szwecji.

W wyścigu nordic walking na dystansie 5 km wystartowało 82 zawodników, w tym aż 60 (!) kobiet. Ślązacy rządzili i dzielili, wygrali tak wśród pań, jak i w konkurencji mężczyzn, zajęli cztery z sześciu miejsc na podium. Najszybciej maszerowali Irena Janoszka z Radzionkowa (35:29) i Tomasz Mika z Rudy Śląskiej (34:03). Krótką receptę na sukces zdradziła Romualda Walecka. - Szłam, szłam i... doszłam! - powiedziała odbierając nagrodę za trzecie miejsce zawodniczka z Chełmna.

Na wszystkich jednak największe wrażenie zrobił Edmund Pałasz. 72-letni pan z Rumi kiedyś biegał nawet ultramaratony, kilkakrotnie ukończył m.in. kaliską setkę. Przez prawie 40 lat jego nogi przebiegły 50 tysięcy kilometrów! Od kilku lat pan Edmund pokonuje biegowe trasy... o kulach! I to jak pokonuje!

Uczestnicy biegów podziwiali tempo, w jakim pan Edmund przemierzał o kulach 5-kilometrową pętlę nic sobie nie robiąc z „zepsutego” stawu biodrowego. W biegu na 5 km z powodzeniem ścigał się ze zdrowymi biegaczami, pokonał dystans w niespełna 46 minut, pozostawiając w tyle niejednego rywala! Już na następny dzień, czyli sobotę, zaraz po powrocie ze Szwecji, ma zaplanowany start w zawodach w Tczewie, z kolei w poniedziałek będzie jeszcze któryś z licznych biegów niepodległości... Niesamowite! 

Starszym kolegą z biegowych tras zachwycił się zwycięzca biegu na 5 km Martin Siedler Osadnik. Młodszy o ponad 4 dekady chłopak pochodzi z Kołobrzegu, ale od kilkunastu lat mieszka w Holandii. Jest piłkarzem, gra na amatorskim poziomie w drużynie jednej z lig okręgowych, a kilka lat temu bardzo polubił bieganie. Gdy na wakacje przyjeżdża do Polski, stara się jak najwięcej startować w zawodach, które - uważa - są znakomicie zorganizowane. A ponieważ umie biegać szybko, niejednokrotnie zdobywa w nich laury.

Teraz wziął w pracy krótki urlop, by wziąć udział w Biegowym Potopie, o którym „słyszał i czytał wiele dobrego, że to fajna, niepowtarzalna w klimacie impreza”. – Nie zawiodłem się, było naprawdę świetnie – powiedział nam po biegu.

W Svartbäcksmåla Martin wygrał „piątkę” biegnąc - mimo chłodu - bez koszulki. Pokonał dystans w 21 minut i 2 sekundy, wyprzedzając najgroźniejszych rywali o blisko 3 minuty. Jedną z nagród za zwycięstwo, rejs promem Stena Line z Gdyni do Karlskrony i z powrotem z zejściem na ląd postanowił... podarować Edmundowi Pałaszowi!

– Dla siebie postaram się wygrać taką nagrodę na następnym Biegowym Potopie, bo w przyszłym roku na pewno tu wrócę. A w ten sposób chcę wyrazić mój podziw panu Edmundowi i wielkie podziękowanie za inspirację do dalszego doskonalenia się biegowego. Nasze wyniki to maleńki „pikuś” przy tym, co robi pan Edmund! – powiedział podczas dekoracji.

Sobie zachował Martin inną z nagród za zwycięstwo – voucher na bezpłatny start w 11 TAURON Festiwal Biegowy. - Dużo dobrego słyszałem o imprezie w Krynicy i z chęcią przyjadę w przyszłym roku, będę tylko musiał tak ustawić sobie urlop, żeby móc być w Polsce we wrześniu. No i pomyśleć nad wyborem biegu, w którym spróbuję powalczyć o jakiś dobry wynik! - zapowiedział Martin Siedler Osadnik.

Polsko-holenderski biegacz wygrał męską „piątkę”, wcale jednak nie przybiegł na metę jako pierwszy. Prawie 50 sekund przed nim finiszowała bowiem Dominika Kłoda. Poznanianka sprawiła sobie w ten sposób wspaniały prezent na 23 urodziny, a blisko dwustu uczestników imprezy odśpiewało jej podczas ceremonii wręczenia nagród na promie chóralne „sto lat!”.

Wyczyn Dominiki nie był jedynym triumfem płci pięknej nad mężczyznami podczas trzeciego Biegowego Potopu 2019. Także w biegu na 10 km dziewczyna nie dała szans chłopakom. Przez pół dystansu prowadził Arek Hajduk, ale non stop czuł na plecach oddech filigranowej rywalki. - Kilka razy przymierzałam się do wyprzedzenia kolegi, ale ścieżka ciągle była mi zbyt wąska – opowiadała nam na mecie Aleksandra Kaczmarek-Byzdra. - W połowie 6 kilometra Ola krzyknęła, że mnie teraz zmieni – dopowiedział Arek. A jak go zmieniła, to... tyle ją widział! Arkowi na pocieszenie pozostało zwycięstwo w klasyfikacji mężczyzn.

Warto jeszcze zauważyć, że na drugim stopniu podium biegu na 10 km stanęło zgodnie małżeństwo Barbara i Robert Zielińscy. Biegacze z Inowrocławia przebiegli całą trasę razem i była to taktyka idealna: spędzili razem piękny czas i zdobyli nagrody. Identyczne, więc w domu sporu o trofea na pewno nie będzie.

Faceci byli górą jedynie na najdłuższym, 15-kilometrowym dystansie Biegowego Potopu. Trasa wiedzie najpierw wymagającą pętlą 10-kilometrową, potem uczestnicy pokonują nieco szybszą „piątkę”. Marcin Smółkowski potrzebował na całość godziny i niecałych 11 minut, najlepsza z pań Monika Banaszak – niespełna godziny i 29 minut.

Jako trzeci finiszował Piotr Lampart. Biegacz z podwarszawskich Chylic położonych pomiędzy Piasecznem i Konstancinem-Jeziorną był chyba jedynym, który zgłosił zastrzeżenia do imprezy. – Mam jedną pretensję – powiedział podczas dekoracji zwycięzców. – Było zdecydowanie za krótko! – wyjaśnił. Ale gdy żartem zaproponowaliśmy, że w przyszłym roku możemy zorganizować dla niego Biegowy Potop Ultra, szybko dodał: – To nie trasa za krótka, dystans był ok! Zbyt krótka jest impreza i pobyt w Szwecji – powiedział.

– Nigdy jeszcze nie biegałem na tak malowniczej trasie, Kalmar jest przepięknym miastem, a sama impreza – jedną z najfajniejszych, w jakich brałem udział – podsumował Piotr. Rzeczywiście, ważny w historii Szwecji Kalmar to nieduże, ale bardzo urokliwe miasto, a po szybko zapadającym teraz zmroku wygląda jeszcze efektowniej.

Piotr cieszył się podwójnie, bo do Szwecji popłynęła z nim żona Anna, którą namówił na przebiegnięcie 5 km. Jej też bardzo podobała się trasa w Svartbäcksmåla i sportowo-turystyczne przedsięwzięcie Stena Line. – Ania nie ma wyjścia, teraz już będzie biegała. I w przyszłym roku, bo na pewno znów wybierzemy się na Potop, może przebiegnie już dłuższy dystans – rozmarzył się Piotr Lampart.

WYNIKI

Stena Line planuje w roku 2020 trzy kolejne Biegowe Potopy. Pierwszy, jak zwykle w czerwcu, raz jeszcze w Svartbäcksmåla – będzie okazja pobiegać w tamtejszych lasach w wiosennej szacie. Z kolei Potop wrześniowy i listopadowy odbędą się prawdopodobnie w nowej lokalizacji. W południowej Szwecji pięknych miejsc do biegania naprawdę nie brakuje!

Piotr Falkowski

zdj. autor, Paula Malicka-Sobota


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce