"Byłem najlepszy!" Z Janem Hurukiem, maratończykiem stulecia, o nim, historii i o teraźniejszości polskiego maratonu
Opublikowane w pt., 03/01/2020 - 19:07
Gdyby się pan jednak zdecydował, na jaki wynik w maratonie byłoby pana stać w tej chwili?
Myślę, że gdybym miał 3 miesiące na solidne przygotowanie, na wiosnę mógłbym pobiec jakieś 2:40, a już na pewno 2:45.
Co pan teraz robi oprócz, oczywiście, biegania?
Mieszkam od ponad 30 lat w Słupsku. Jeszcze w trakcie kariery zainwestowałem zarobione pieniądze w kupno ośrodka rehabilitacyjno-wczasowego „Slowiniec” w Poddąbiu nad morzem. Potem zająłem się nim na poważnie i prowadzę go do dzisiaj. Do pracy mam równiutko 20 km. Wiem, bo mój obecny dom stoi w miejscu, gdzie nawracałem robiąc 40-kilometrowe wybieganie w przygotowaniach do maratonu. Tak się życie potoczyło (śmiech).
Teraz też pan biega na tej trasie, tym razem z domu do pracy albo z pracy do domu?
W ubiegłym roku zrobiłem taką „dwudziestkę” 3 razy, zabierało mi to około godziny i 29-30 minut.
Teraz może będzie tak częściej, bo postanowiłem wystartować w półmaratonie w Gdyni, przy okazji Mistrzostw Świata na tym dystansie. Fajnie będzie stanąć na starcie z obecnymi wielkimi gwiazdami biegów długich. W maju planuję jeszcze Półmaraton Warszawski. Trzeba się więc będzie przygotować.
Wróćmy do maratonu, ale nie z pańskich czasów, a tego obecnego. Jak pan ocenia teraźniejszą kondycję polskiego maratonu?
Szczerze? (czytaj dalej)