"Dla marzeń warto wiele poświęcić". Wielkie wyzwanie biegowego hipisa. Roman Ficek pobiegnie Łukiem Karpat. Ponad 2 tysiące kilometrów!

 

"Dla marzeń warto wiele poświęcić". Wielkie wyzwanie biegowego hipisa. Roman Ficek pobiegnie Łukiem Karpat. Ponad 2 tysiące kilometrów!


Opublikowane w wt., 02/07/2019 - 08:37

Roman Ficek ma 28 lat. Mieszka we wsi Skawica koło Zawoi, czyli u samych stóp Babiej Góry. Po raz pierwszy usłyszałem o nim od Rafała Bielawy. Nie pamiętam już nawet, w jakim kontekście, ale gdy w marcu tego roku w ekstremalnej wichurze pobiegli razem całą trasę Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego mimo poważnego skrócenia trasy przez organizatorów i GOPR, pomyślałem, że warto byłoby poznać takiego biegowego „wariata”.

Okazja nadarzyła się sama: Romek postanowił przebiec Łuk Karpat. Bagatela, 2 tysiące kilometrów przez najwyższe szczyty wielkiego pasma górskiego! Spotkaliśmy się w Cisnej, niedługo po tym, jak Ficek z rekordowym czasem pokonał (jako drugi w historii) trasę Ultramaratonu 6 x Babia Góra, a dzień po tym, jak wygrał Rzeźnik Ultra na dystansie 105 km.

Roman Ficek z rekordem 6 x Babia Góra! Dopiero drugi finiszer w historii! "Nie możesz się zastanawiać!"

– Kiedy tylko zacząłem chodzić po górach, chciałem mieć taką siłę i kondycję, żeby robić to mocno i z przyjemnością, żeby w tych górach nie „umierać” – zaczął opowieść o sobie Roman Ficek. – 6 lat temu zacząłem więc uprawiać sport: biegać, jeździć na rowerze, ćwiczyć. Poskładałem to „do kupy” i szybko mnie wciągnęło. Biegałem coraz więcej, wypatrzyłem zawody - to był Chaszczok w 2014 r., mój pierwszy start. W ten sposób polubiłem rywalizację.

Chciałem biegać coraz więcej, zacząłem tworzyć swoje wyprawy, wyzwania... No i wciągnęło.

– A skąd się brało to pragnienie biegania „coraz więcej”?

– Nigdy wcześniej nie miałem żadnej pasji. Nie robiłem niczego ciekawego. Może więc zadziałało to jak pierwsza miłość? Góry i bieganie niesamowicie mi się spodobały, wciągnęły głęboko. Czułem, że mam siłę, jestem niezły, daję radę. Trenowałem na Babiej Górze i porównując swoje czasy z wynikami ludzi na zawodach, widziałem, że spokojnie łapałbym się w czołowej dwudziestce. A im więcej trenowałem, tym dłuższe dystanse biegałem.

– Bardzo szybko od zera doszedłeś do wysokiej formy. Jesteś wielkim talentem, tyle że późno odkrytym?

– Pierwsze 5 lat biegania to był podkład. Biegałem niewiele, może 50-60 km tygodniowo. Do tego dużo roweru, bo on daje siłę, no i sporo ćwiczeń. Ale w treningu biegowym nie robiłem nic specjalistycznego: żadnych skipów, żadnych interwałów, tempówek, ostrych biegów pod górę. Biegałem dla siebie i kondycji, żeby mieć siłę w górach.

Do ultra podszedłem dopiero kilkanaście miesięcy temu, bo pierwszy taki dystans pokonałem w kwietniu ubiegłego roku na Salamandrze. Wystartowałem na 100 km mając w nogach jedynie grudniową „trzydziestkę” na Winter Trail Małopolska. To był skok na głęboką wodę, ale wspomniany podklad okazał się wartościowy: pobiegłem elegancko i zająłem pierwsze miejsce (uśmiech). Pomyślałem, że coś z tego będzie i postanowiłem bardziej przycisnąć, ułożyć sensowniej trening.

– Mieszkając pod Babią Górą i mogąc na niej trenować trudno chyba nie być biegaczem i to biegaczem dobrym?

– Rzeczywiście, Babia to góra, która oferuje dobry trening, daje pole do popisu, można na niej robić naprawdę fajne rzeczy! Jak mieszkasz u stóp Babiej to raczej na niej trenujesz, chociaż znam ludzi, na przykład moją ponad 60-letnią mamę, którzy w życiu na Babiej Górze nie byli. Są więc i tacy mieszkańcy, którzy nie wykorzystują piękna natury, choć mają je na wyciągnięcie ręki! Ja na szczęście czerpię z niego pełnymi garściami. (czytaj dalej) 


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce