Gliwicka Prowokacja Biegowa prześladowana

 

Gliwicka Prowokacja Biegowa prześladowana


Opublikowane w sob., 24/09/2016 - 19:53

Są imprezy biegowe, które prześladuje pogodowy pech i kolejne edycje odbywają się w błocie, deszczu czy mrozie. Z Gliwicką Parkową Prowokacją Biegową jest dokładnie odwrotnie – od trzech lat prześladuje ją dobra pogoda. Nie inaczej było podczas wrześniowej edycji, której towarzyszyła aura stworzona do bicia rekordów życiowych.

Dziewiąta w tym roku a trzydziesta trzecia w historii Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa wystartowała tuż po godzinie 10:00. Do boju ruszyły zastępy biegaczy, kijkarzy i wyjątkowo duża grupa mam z wózeczkami. To specyficzne zjawisko obserwujemy w Gliwicach od kilku miesięcy. Biegać przychodzą całe rodziny a kiedy te rodziny się powiększają, na Prowokację przynoszą nowych członków. Maluchy pokonują trasę w wózkach, chustach albo w ramionach rodziców, a wcześniej często jeszcze w brzuchach swoich mam. Trudno się dziwić, że panuje tutaj tak rodzinna atmosfera.

Najwierniejsi nie opuszczają żadnej edycji, stawiając się na starcie regularnie co miesiąc, niezależnie od innych startów. – W tym roku opuściłem tylko jedną Prowokację, ale udało się ukończyć maraton prowokacyjny, więc powiedzmy, że jest pełna frekwencja – powiedział nam ze śmiechem Paweł Osiński. – W zeszłym roku też zaliczyłem sporo startów a zacząłem jeszcze rok wcześniej, ale chyba w dopiero w sierpniu dopiero. Warto wracać każdego miesiąca na prowokacyjne spotkania, bo jest znakomita, przyjacielska atmosfera. Można wymienić się poglądami i otrzymać wiele interesujących porad od doświadczonych koleżanek i kolegów. Z wielką radością pojawiam się tu każdego miesiąca.

Uczestnicy Prowokacji cenią sobie ten cykl z dwóch głównych powodów: niezwykłej atmosfery i pięknej trasy. Ta ostatnia ma dużą zaletę w postaci miękkiej nawierzchni. To szczególnie cenne dla miłośników ścigania się z kijami.

– W tym roku startuję czwarty raz. Za każdym chodzę półmaraton – mówił tuż za linią mety Joachim Brewka z Nordic Walking Lubliniec. – Czyli to mój czwarty półmaraton tutaj i drugi wygrany. Wracam tutaj, bo trasa jest świetna. Fajna, szybka… U nas też są dobre trasy, ale tutaj jest naprawdę świetnie i do tego panuje sympatyczna atmosfera. Dzisiaj szło się bardzo dobrze. Warunki były super – podsumował swój start.

– Dziś było bardzo przyjemnie, nie wiało i temperatura była idealna. Biegło się świetnie – zgadzał się Paweł Osiński. – Trasa jest bardzo fajna, ale mam na niej i słabsze momenty, i lepsze. Dzisiaj miałem wyjątkowo dobre odcinki jak na siebie.

Wyjątkowo dobre starty zaliczyli nie tylko ci, którzy ustanowili nowe życiowe albo prowokacyjne rekordy, ale też ci, którym poszczęściło się w losowaniu. Niektórzy zyskali karnety do klubu fitness i na siłownią, inni będą mogli się wybrać na masaże albo za miesiąc pobiegną w nowych koszulkach.

A kolejna edycja wypada 29. października. Organizatorzy zapowiadają większe ilości słynnej herbaty, która dziś rozeszła się na pniu oraz ognisko z kiełbaskami. Oczywiście po biegu albo marszu.

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce