Gorąca krew – 3. Bieg Terenowy Zgierz Malinka [ZDJĘCIA]

 

Gorąca krew – 3. Bieg Terenowy Zgierz Malinka [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 18/06/2018 - 09:08

Biegów górskich w środku Polski jest więcej, niż by się mogło wydawać. Trzeba ich tylko dobrze poszukać. Jeden z nich odbywa się już od trzech lat, ale dopiero teraz udało nam się go odwiedzić. Mowa o Biegu Terenowym Zgierz Malinka, którego trzecia edycja odbyła się w upalną i parną sobotę 17 czerwca.

Okolice stoku narciarskiego i stawów w Malince nadają się do takich imprez doskonale. Pagórkowaty las z piaszczystą glebą oraz podbiegami i zbiegami o różnych długościach i nastromieniach pozwolił organizatorom na wytyczenie czterokilometrowej pętli, którą zawodnicy mogli pokonać jedno-, dwu- lub trzykrotnie. Nie musieli się deklarować na starcie – wyboru dokonywali podczas biegu.

Przed południem rozegrano biegi dzieci w kilku kategoriach wiekowych. Jeszcze wcześniej mogliśmy obejrzeć pokazy w wykonaniu młodych adeptów MMA ze Szkoły Sztuk Walk Wojciecha Adamusika. Młodzi miłośnicy rockowego grania ze szkoły Guitar Harmony zapewnili nam gorącą oprawę muzyczną.

Regenerację mięśniową po wyjątkowo ciężkiej górskiej setce na Teneryfie miałem nadspodziewanie szybką. Nic nie stało więc na przeszkodzie, by tydzień po niej rozruszać nogi i przewietrzyć płuca. Chociaż o to ostatnie mogło być trudno, bo atmosfera była upalna i wyjątkowo duszna, jakby przed burzą.

W samo południe na starcie stanęło 188 uczestników biegu głównego. Prawie od razu ruszyliśmy pod górę piaszczystą, leśną drogą równoległą do narciarskiego stoku. Trasa miała interwałowy charakter – składała się z krótkich podbiegów i zbiegów, rzadko kiedy było płasko, no i wszechobecny piach zwykle nie pozwalał na rozwinięcie zbyt dużej szybkości.

Od początku byłem nastawiony na maksymalny dystans, czyli 12 km. Na ostatnim zbiegu pierwszego okrążenia jak zwykle zyskałem kilka miejsc, lecz na obiegnięciu stawu przed metą – jedynym długim płaskim odcinku – musiałem zwolnić dla odpoczynku, bo już mi dymiło z czachy. Od dawna mijaliśmy się z biegnącym w sutannie księdzem. Jemu dopiero musiało być gorąco...

Musiało mnie nieźle zgrzać, bo drugie koło pokonałem ponad dwie minuty wolniej. Ksiądz pod koniec wyrwał do przodu – najwyraźniej miał w planie „tylko” dwie rundy. Nie wyobrażam sobie, jak można zrobić w tym stroju 8 km po takiej trasie w takim tempie – musiał mieć niesamowitą kondycję. Kiedy dobiegałem do końca okrążenia, z głośników leciał stary kawałek Bajmu „Płynie w nas gorąca krew”. W moich żyłach krew miała temperaturę bliską wrzenia. Woda do gardła i na głowę trochę pomogła, ale zostało jeszcze ostatnie koło.

Pod górę pocisnąłem bez litości dla siebie. Długo biegliśmy grupką, m.in. ze znajomym Mrówą, który nam później uciekł oraz – jak się później okazało – prezydentem Zgierza Przemysławem Staniszewskim, który znany jest ze wspierania imprez biegowych w swoim mieście. Na końcówce wokół stawu jeszcze przyspieszyłem i ostatnia runda weszła mi dużo szybciej – prawie tak, jak pierwsza – a cały bieg w 1:10:20. Na mecie czekał medal, jak przystało na lokalizację, w kształcie maliny.

Na poszczególnych dystansach najszybsi byli:

12 km: 1. Marcin Podgorski (48:30), 2. Daniel Matusiak z Rufus Team (49:29), 3. Jacek Trociński (54:19) oraz 1. Katarzyna Oleś z Rufus Team (59:03, 5. open) 2. Paulina Bienias (1:10:08) 3. Marta Bryszewska ze Zgierzołaków (1:15:14). Ukończyły 63 osoby.

8 km: 1. Mirosław Dudek z SNG Wild Ducks (36:42) 2. Marcin Janiak (39:41) 3. Bartosz Majchrzak z Cel Ironman (40:47) oraz 1. Ola Rataj (46:40) 2. Katarzyna Szcześniak z Boat City Crossbox (52:57) 3. Małgosia Ścibor (53:48). Ukończyło 37 osób.

4 km: Adam Sztąber z Pietrzyk Running Team (16:26) 2. Sebastian Czura (17:27) 3. Paweł Sęk z Adrian! Błagam Wolniej (17:59) oraz Sylwia Walczak (21:30) 2. Daria Pietrzak z Traugutta Zgierz (22:03) 3. Agnieszka Bartosik (23:01). Ukończyło 88 osób.

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Bardziej mi chodziło o ukończenie tej trasy, niż czas i rywalizację – stwiedziła zwyciężczyni najdłuższego dystansu Katarzyna Oleś. – Przez start wszystkich dystansów razem trudno było wyczuć, kto biegnie ile okrążeń. Bardziej mi chodziło o dobrą zabawę, a to się dzisiaj udało. To był mój pierwszy od dawna start przełajowy i ubawiłam się lepiej, niż na niejednym biegu ulicznym. Malinki wcześniej nie znałam, ale będę musiała częściej tu wpadać pobiegać albo na spacer z psem.

Pies Kasi ma na imię Rufus. Stąd pochodzi nazwa jej drużyny Rufus Team, którą tworzy wraz z mężem Danielem Matusiakiem, który zajął na 12 km drugie miejsce.

– Ciężko przyszło mi wywalczyć to trzecie miejsce – opowiadała Marta Bryszewska – bo jeszcze czuję zmęczenie dwa tygodnie po Rzeźniku. Pobiegłam tak na luzie, bo jeszcze się nie zregenerowałam, ale na tej trasie nie da się nie zmęczyć, bo jest tyle podbiegów!

– Najważniejsze było dla mnie wsparcie tego biegu, bo startuję w nim od pierwszej edycji – powiedział Grzesiek „Mrówa” Mrowicki, z którym razem przebiegliśmy dużą część dystansu. – Z moją drużyną Luzaki na Fantazji staraliśmy się tu ściągnąć jak najwięcej ludzi. Oby było więcej takich biegów. Dobrze, że z roku na rok coraz więcej zawodników tu przyjeżdża. A dla mnie osobiście to jest świetne przygotowanie na większe góry. W zeszłym roku na Festiwalu w Krynicy ukończyłem 32 km, a teraz mam w planach 64.

– Do zorganizowania tego biegu namówił nas Urząd Miasta Zgierza – przyznał organizator Piotr Rogósz, biegacz górski i ultramaratończyk, który wraz z żoną Anną i ich agencją „Kopalnia Pomysłów” stoi za tą imprezą. Wtedy pomyśleliśmy, że zrobimy takie rodzinne, fajne zawody, żeby nawet zupełnie początkujący mogli przebiec 4 km po lesie, a bardziej zaawansowani ostro się pościgać na wybranym dystansie. Sami jesteśmy łodzianami, ale bardzo zaprzyjaźnionymi ze Zgierzem. Radość zawodników po dobiegnięciu na metę jest nieoceniona, i to jest nasza największa satysfakcja.

– Prezydent Zgierza w ubiegłym roku wręczał medale, a teraz sam pobiegł najdłuższy dystans, i to mimo kontuzji, więc jest z niego niezły twardziel – opowiadał dalej organizator. – Frekwencja też nam rośnie, w tym roku wraz z dzieciakami mieliśmy chyba ponad 300 osób. Na ten teren to jest optymalna ilość ludzi, żeby na siebie nie wpadali. Trasa jest co roku ta sama, ale ona żyje własnym życiem. Zeszłoroczne piaszczyste odcinki o długości pięćdziesięciu metrów teraz nam urosły do czterystu. Piach jest grząski i zaskakuje nawet tych biegaczy, którzy tu często trenują.

– Mamy pomysł na jeszcze inny bieg w Zgierzu, może też w Malince – kontynuował Piotr Rogósz – taki z rozwiązywaniem zadań, by szybcy biegacze mogli mimo wszystko przegrać ze sprawniejszymi umysłowo. Kusi nas jeszcze, by dorzucić do tego przeszkody znane z biegów ekstremalnych, by zawodnicy musieli się wykazać sprawnością mózgu, nóg i całego ciała, ale na razie niczego nie obiecujemy, to tylko takie luźne plany...

Trzymamy kciuki za spełnienie marzeń organizatorów. Jeśli dojdą do skutku, będzie relacja z pierwszej ręki.

KW

Fot. Zofia Murowaniecka, KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce