Harpagan 47: Chciano nam dokuczyć [ZDJĘCIA]

 

Harpagan 47: Chciano nam dokuczyć [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 13/04/2014 - 19:20

Sobota 12 kwietnia. Ponad 280 osób staje na starcie trasy pieszej 50 km. Rozdanie map następuje tylko pięć minut przed startem – chwilę poźniej rozpoczynam mój siódmy start na Harpaganie. Patrzę na mapę i już wiem, że będzie trudniej niż poprzednio. Trasa prawie w całości położona jest w lasach i a na mapie widzę gęstwinę poziomic - będzie naprawdę pagórkowato. Dziesięć punktów kontrolnych do zdobycia.

Jak zawsze startuję prawie na samym końcu, spokojnym tempem. Bardzo lubię tak robić – zawsze przyjemniej kogoś wyprzedzić, niż być wyprzedzanym. Trasa do pierwszego punktu kontrolnego to wyjście z wioski i przejście do lasu w którym czeka ponad 120m podejścia w pionie. Wybieram przejście drogami, bez chodzenia na azymut. W takim terenie jest to bardziej opłacalne, bo pokonywanie bardzo stromych gór po prostu wykańcza w ekspresowym tempie.

Jest sam początek rajdu, więc trafienie na punkt nie stanowi problemu - jest dużo ludzi, wiadomo jak iść. Zbiegam z góry i okazuje się, że rozbicie tramwajów nastąpiło wyjątkowo szybko. W zasięgu wzroku mam tylko kilka osób. Zwykle na Harpaganie, nawet do trzeciego PK, zawodnicy przemieszczają się w dużych grupach Dzisiaj tak nie jest.

Trasa na drugi punkt wiedzie ścieżkami, które są niezbyt dobrze oznaczone na mapie. Zaczynam już pierwsze krótkie przejścia azymutowe przecinając kilka dróg i po dwóch kilometrach odnajduję się na mapie. W międzyczasie zauważam, że nie wziąłem zegarka. Odmierzanie odległości jest dla mnie dość utrudnione, ale nie mam wyjścia, muszę napierać dalej. Wchodzę na drugi punkt i od razu lecę na trzeci. Przechodzę północnym mostem przez rzekę Łebę.

Trójka to punkt widokowy – ponownie ostre podejście pod górę. Wdrapuję się przez krzaki, ale prosto na punkt. Do PK4 czeka mnie najdłuższy przelot - 7 km. Wybieram wariant łatwiejszy nawigacyjnie i terenowo - szerokimi utwardzonymi drogami, meandrującymi pomiędzy wzgórzami. Omijam wszelkie przecinki – w puszczy są one zawsze zdradzieckie. Mija 3h30min w trasie. Zaczynam przyspieszać, bo przy dotychczasowym tempie nie mam szans za zmieszczenie się w limicie dwunastu godzin.

Docieram do punktu czwartego – przez całą drogę spotykam zaledwie kilku uczestników. Sprawdzam na liście osób sumę zawodników, która była na punkcie. Jestem w pierwszej “50”.

Przejście na punkt piąty jest bardzo proste: po wyjściu z lasu widać tylko jedną tak wybitną górę na północy. Zdobycie jej jednak znowu jest męczące - kolejne ponad stumetrowe podejście. Przejście do punktu szóstego jest proste - zdobywam go po ponad pięciu godzinach.

Kolejne punkty kontrolne tworzą ósemkę na trasie. Takie rozwiązanie na Harpaganie zdarza się rzadko. Większość trasy PK6-PK7 jest bardzo łatwe, dwa kilometry wiodą asfaltem. Tempo wtedy wzrasta i jest szansa nadrobić stracone minuty. Wchodzę do lasu i planuję wejść na PK7 od północy. Niestety zaczynam wybierać złe warianty, tracić kolejne dziesiątki metrów i cenne minuty na wędrowanie po lesie.

Wychodzę w końcu na utwardzoną drogę oraz skrzyżowanie. Czytam opis punktu: “Rezerwat”. Chcę iść w lewo jednak po dosłownie paru sekundach koleżanka mówi: “Patrz, tam jest czerwona tablica, to musi być rezerwat”. Okazuje się, że na punkt wchodzę od południa. Zupełnie nie tak jak to planowalem. Droga do PK8 stoi pod znakiem ponad kilometrowego azymutowania przez krzaki i podmokłe tereny. Na szczeście odnajduję właściwą drogę i punkt nad Jeziorem Czarnym zdobywam bez problemu.

Patrzę na mapę - piękna trzykilometrowa przecinka, prosto na PK9. Przychodzi mi jednak do głowy myśl, że to podpucha organizatorów i całkiem możliwe, że jej nie bedzie. Opracowuję od razu drugi wariant na wypadek gdyby się to okazało prawdą. Przecinki oczywiście nie znajduję i nawet nie próbuję jej dalej szukać. Spotykam później Piotra ze Szczecina, który trafił na tą przecinkę: “Tam nie było jak biec. Były bagna, skakałem z kępy na kępę, ale gdy zobaczyłem 200m wody, to już nie miałem na to siły – wszedłem do niej”.

PK9 według opisu leży przy bagnie. Zdobywam go prostym i precyzyjnym azymutem od drogi. Cztery minuty i już go mam. Do mety w optymalnym wariancie zostaje osiem kilometrów – w trasie jestem 8h45min. Na złamanie dziesieciu godzin nie mam szans.

Uderzam na ostatni punkt - po drodze kończy mi się woda. W wiosce, którą przecinam, gospodarz ratuje mnie dolewką wody. Wejście na ostatni punkt jest dość łatwe, pomimo 200m szagowania. Dowiaduję się od obsługi punktu, że przede mną było tylko 23 zawodników. Nie do końca chce mi się wierzyć. Oglądam się za siebie i widzę moich znajomych. Postanawiam oczywiscie nie dać się dogonić i ruszam na azymut w las do drogi. Udaje mi się uciec, a na końcu wyprzedzam jeszcze jedną osobę. Wpadam na mętę po 10 godzinach I 15 minutach. Okazuje się, że jestem 24.!

Wieczorem, o godz. 22 następuje zakończenie rajdu. Dekoracja zwyciezców Pucharu Polski w Maratonach na Orientację za 2013 rok, uhonorowanie zwyciezców tej edycji Harpagana, przyznanie certyfikatów Harpagana oraz losowanie nagród. Wszystko trwa ponad dwie godziny.

W Ekstremalnym Rajdzie na Orientację Harpagan 47 wzieło rekordowe 1370 osób. Trasy TP100 i TP50 okazały się trudniejsze niż w poprzedniej edycji imprezy. Impreza jak zawsze była bardzo dobrze zorganizowana. Karol Kalsztein, kierownik rajdu: Podoga dopisała, uczestnicy też - myślę, że wszyscy są zadowoleni z warunków jak i z tras. Myślałem, że trasy będą trochę bardziej dokuczliwe, ale jak sie okazało uczestnicy dają sobie świetnie radę”.

Organizatorzy serdecznie zapraszają na kolejną edycję rajdu Harpagan 48, która odbędzie się w Lipuszu w województwie Pomorskim.

Wyniki:

TP100:
1. Krzysztof Nowak - 12h56min
2. Andrzej Buchajewicz - 14h39min
3. Paweł Ćwidak - 15h18min

TP50
1. Robert Zabel - 5h27min
2. Łukasz Romanowski - 6h8min
3. Łukasz Cieplik / Grabowski Bartłomiej - 7h02min

SS

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce