I Dycha do Maratonu Lublin - najładniejsza [ZDJĘCIA]

 

I Dycha do Maratonu Lublin - najładniejsza [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 03/10/2016 - 09:28

Zalew Zemborzycki na obrzeżach Lublina. Słonecznie, ponad dwadzieścia stopni, ale nie upalnie. Wieje średnio. Lublinianie tu i ówdzie wypoczywają siedząc sobie na trawie nieopodal brzegu. W oddali ktoś uprawia sporty wodne. Urokliwa alejka ocieniona z obu stron drzewami o pożółkłych liściach przypomina, że choć temperatura jest letnia, to mamy już początek złotej, polskiej jesieni. W takiej sielankowej atmosferze rozegrana została pierwsza z czterech „dych” do przyszłorocznego 5. Maratonu Lubelskiego.

Relacja Pawła Pakuły

W mojej ocenie trasa tego biegu jest najładniejszą, spośród wszystkich czterech. Raz, że na obrzeżach, w pobliżu terenów rekreacyjnych, zielonych, nie industrialnych. Dwa, że nad wodą. Trzy, że w porze roku, kiedy - tak jak w tym przypadku - bywa jeszcze słonecznie i ciepło. Poprowadzona po jednej, prostej pętli, w pierwszej połowie po asfaltowej ulicy, resztę spacerowo-rowerowym chodnikiem wijącym się nad samą wodą, z niewielkim zbiegiem i bodaj dwoma niewielkimi podbiegami jest całkiem szybka. Do tego posiada atest PZLA. Nadaje się na potencjalne miejsce próby bicia życiówki na dychę lub też ostatni szybkościowo-wytrzymałościowy szlif przed jednym z jesiennych maratonów.

Lubię tu startować, po frekwencji widać, że lubią też biegacze z lubelskiego. 1337 - to liczba zawodników, którzy ukończyli ostatni bieg. Znowu rekord frekwencji. Każda kolejna „dycha” gromadzi coraz więcej chętnych. Może ich liczba nie rośnie lawinowo, ale przy każdych następnych zawodach biegaczy jest odrobinę więcej. To dobrze świadczy o całym cyklu i profesjonalizmie organizatorów: Fundacji Rozwoju Sportu w Lublinie oraz Lubelskim Stowarzyszeniu Biegowym.

Moje wrażenia z biegu są jak najbardziej pozytywne. A jak inni uczestnicy? – To moja ulubiona trasa, na której zrobiłam życiowy wynik. Było to trzy lata temu, potem miałam przerwę na dziecko. Dzisiaj trochę gorzej się biegło po dłuższej przerwie, ale cały czas lubię tę trasę. Trochę mnie tylko zaskoczyło, że była oznaczona co 2 kilometry a nie co kilometr i przez to nie było wiadomo, gdzie się jest. Do innych „dyszek” trudno mi ją porównać: kiedyś biegłam jedną po mieście, w okolicach ulicy Zana gdzie było więcej wzniesień. Natomiast ta trasa jest o tyle prosta, że jest bardzo płaska. Jest jeden krótki podbieg w okolicy 8. kilometra.

Tego końcowego podbiegu w ogóle się nie odczuwa. Przez to trasa jest przyjemna i łatwa. Do tego jest tu bardzo ładna sceneria: gdy się przyjeżdża na bieg można zostać dłużej, przyprowadzić dzieci. Są różne zabawy, konkursy. Bardzo fajnie jest to wszystko zorganizowane. Kiedyś było tego mniej. Nigdy na całej długości trasy nie biegłam w takim tłumie. Zawsze grupa z czasem się rozciągała i biegło się samemu. A teraz cały czas od startu do mety w zwartej grupie. Z jednej strony jest to fajne, bo zawsze jest ktoś do pomocy a z drugiej na początku jest ciężko, bo ciężko się poprzebijać. Ale generalnie biegnie się przyjemnie - tak wspominała na mecie Julia Jeżewska-Mazur z Lublina, 14 kobieta OPEN i 5 w swojej kategorii wiekowej.

Podobne wrażenia odniósł Jaromir Krzyszczak z Lublina, 34 zawodnik OPEN.

– Biegło mi się tutaj bardzo dobrze. Jest tu bardzo prosta trasa, niewiele przewyższeń, bardzo płaska. Przez to dosyć szybka. Może było troszeczkę za dużo wiatru, aby myśleć o bardzo dobrej życiówce. W organizacji nie podoba mi się to, że nie można przepisywać pakietów. Znajomi chcieli kupić pakiet startowy, ale te się już skończyły. Natomiast inni nie mogli pobiec, bo złapali kontuzję i nie dało się przepisać ich pakietów na inną osobę. Poza tym jest bardzo przyjemnie, nie ma do czego się przyczepić.

Walka o zwycięstwo rozgrywała się tak naprawdę pomiędzy dwoma zawodnikami. Bieg wygrał Bartosz Ceberak z Lubartowa osiągając wynik 00:33:12. Niedługo za nim przybiegł Michał Biały z Kraśnika (00:33:26). Trzeci na mecie Paweł Wysocki z Lublina miał do prowadzącej dwójki ponad minutę straty (00:34:42). Po końcowych wynikach domyślać się można, że skutecznie uciekał przed kolejnym zawodnikiem, który dobiegł ledwie 2 sekundy za nim.

Rywalizację wśród Pań wygrała znana z wygrywania lubelskich „dyszek” Magda Kłoda schodząc nieco poniżej 40 minut (00:39:58). Drugą kobietą była Marta Kloc (00:41:17). Pierwszą trójkę najlepszych wyników Pań zamknęła Anna Humin (00:42:46), która zajmując trzecie miejsce powtórzyła swój sukces z „dychy” rozgrywanej w kwietniu, pół roku wcześniej.

Piszący te słowa zajął 35. miejsce.

Kolejna, Druga Dycha do Maratonu odbędzie się 20 listopada. Polecamy i zapraszamy!

Paweł Pakuła


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce