Jaro, ekipa i sztafeta: Takie rzeczy tylko my możemy wylosować

 

Jaro, ekipa i sztafeta: Takie rzeczy tylko my możemy wylosować


Opublikowane w śr., 03/07/2013 - 12:07

- Nigdy tak naprawdę nie brałem udziału w sztafecie. Z pomysłem startu całego naszego klubu KB Castellanus w Warszawie uderzył Śruba. Na szybko została zmontowana ekipa i zapisał nas na imprezę 5x5 km ? pisze na swoim biegowym blogu Jarosław Rupiewicz, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy.

Początkowo start miał być przy okazji Półmaratonu Warszawskiego, ale warunki pogodowe (-10 stopni oraz śniegi), a jak gminna wieść niesie, również niska frekwencja, spowodowały przeniesienie zawodów na ostatni weekend czerwca. Jak dla mnie decyzja była słuszna, bo w przeciwieństwie do marcowego terminu tutaj pogoda była wymarzona.

Sobotni poranek przywitał Nas pięknym słońcem i 20 stopniami na termometrze. Umówiłem się z Piotrkiem o godz. 10:00, aby przed 11:00 być w Biurze Zawodów. Dzień wcześniej zaliczyłem urodziny koleżanki i choć starałem się mocno oszczędzać, to pobudka była ciężka ? głowa też. Autobus spóźnił się lekko i cały misterny plan dojazdu z przesiadkami się sypnął. Na szczęście udało nam się złapać inny tramwaj i przed 11:00 zameldowaliśmy się w Biurze.

Okazało się, że wymagane są podpisy wszystkich członków ekipy, więc i tak poczekaliśmy na resztę. Słońce dopiekało, a atmosfera na błoniach Stadionu Narodowego iście piknikowa. Gdy zjawiła się reszta w postaci Agnieszki, Marka i Radka, kapitan Śruba poszedł odebrać dla nas pakiet. Ten był standardowy i raczej skromny. Podoba mi się jaskrawa koszulka, którą można bez obciachu nosić na co dzień.

Na odprawie kapitanów dostaliśmy pałeczkę, którą mieliśmy sobie przekazywać podczas biegu. Nikogo chyba nie zdziwiło, że naszą pałeczką było wielkie różowe dildo, znaczy się pałka. Takie rzeczy to tylko my możemy wylosować, hehe...

Naszym celem było zmieszczenie się w pierwszej setce na 202 drużyny. Godzina 12:00 wybiła i pierwsza zmiana ruszyła ? u Nas Radziu. Tempo narzucił niezłe i w 21 minut kończył swoje 2 okrążenia (2x2,5km). Trochę Nas wystraszył mówiąc coś o morderczych podbiegach.

Śruba lekko przy zmianie zagapił się na zegarek, ale wystartował z kopyta.

Następny byłem ja. Ciepło się zrobiło, głowa lekko mnie bolała, ale ruszyłem. Pierwszy kilometr dość lekko mi poszedł ? patrzę na tempo 4:55 na kilometr ? szybko jak na mnie. Może za szybko? Boję się, aby mi nie odcięło ?Powera? przed metą, dlatego zwalniam lekko.

Zaczyna się podbieg ? z Ronda Waszyngtona na koronę Narodowego. Najpierw asfalt, a na koniec żwir ? mocno to spowalnia. Jednak będąc już na górze i widząc zbieg a na dole tłumy kibiców oraz gdzieś tam moją ekipę lecę co sił. Jest gorąco, przy wodopoju proszę aby chłopaki zlali mi głowę wodą i śmigam dalej.

Drugie okrążenie już czuję zmęczenia na półmetku doskakuje mnie Radziu z wodą i polewa karczycho ? jaka ulga! Krzyczy za mną abym dogonił ?tą w różowym". Zbieram siły i przyspieszam. Dziewczyna chyba to usłyszała, bo też ruszyła do przodu. Tak we dwoje mijamy innych biegaczy. Pod koniec prostej już ją dogoniłem, ale na agrafkach znowu mnie wyprzedziła. W głowie kiełkuje mi plan, że ?objadę ją na podbiegu".

Daję jej trochę odbiec, a ja zbieram siły. Skręcamy w bramę ? ona 2 metry przede mną. Rozpoczynam atak. W połowie górki już jestem z przodu. Ha! Mam Cię!

Wzniesienie wysysa ze mnie siły. Na górze widzę leżącego chłopaka a przy nim wolontariusze ? jednak podbieg zbiera swoje żniwo ? Radek miał rację. Lekko zwalniam, żeby uspokoić oddech. Zaczyna się zbieg. Lecę co sił w nogach i nagle po mojej prawej stronie mija mnie ?dziewczyna w różowym". Pędzi co sił w strefę zmian niesiona dopingiem swoich znajomych. Nie miałem szans i pokonuje mnie na ostatnich metrach a ja oddaję pałeczkę Agnieszce. Patrzę na zegarek i czas w obecnych warunkach 25:09 jest niezły.

Obok trasy gratulujemy sobie walki z moją rywalką na drugim okrążeniu i po chwili odpoczynku wracam kibicować Adze. Ta z pewną nieśmiałością deklarowała brak formy, ale wykręciła świetny czas 27:35. Ostatnią zmianą był Maro ? co prawda nie dogonił ?niebieskiego" zawodnika (kolega z LOT) ale i tak pokazał klasę 22:05. Jeszcze chwilę wypoczywamy na błoniach Narodowego i rozchodzimy się.

Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że jest to świetne miejsce do organizowania imprez ? zwłaszcza biegowych.. Fajnie było się spotkać na te kilka godzin w grupie znajomych. Co rozczarowuje to medal - mały, nijaki oraz brak choćby banana na mecie dla zregenerowania sił.

Wieczorem Nasz kapitan Śruba wysyła info, że zdobyliśmy 85 miejsce ? dużo lepiej niż obstawialiśmy! Świetna wiadomość na zakończenie półrocza biegowego ? teraz czekają Nas przygotowania do jesiennych maratonów.

Jarosław Rupiewicz ? Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy

http://runjarorun.com/

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce