Karol Okrasa zdobywał InterContinental! [ZDJĘCIA]

 

Karol Okrasa zdobywał InterContinental! [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 02/04/2017 - 14:45

W niedzielny poranek, gdy większość mieszkańców Warszawy jeszcze smacznie spała, a ostatni imprezowicze wracali do domów, ponad setka biegaczy wystartowała w biegu InterContinental Tower Run. Wsparli 3-letnią Lusię.

Już po raz czwarty biegacze przelewali pot na schodach stołecznego drapacza chmur. InterContinental powstał w 2003 roku, a dziś zamyka listę dziesięciu najwyższych budynków w Polsce z łączną wysokością 164 metrów i 45 kondygnacji.

Biegacze mieli do pokonania... 49 pięter. Wszystko dzięki umieszczeniu startu na poziomie minus 5. Meta znajdowała się na 44. piętrze. Na biegaczy czekało prawie 960 schodów. Dla porównania w Biegu na Szczyt Rondo 1 do mety prowadzą „tylko” 836 stopnie.

W tym roku wprowadzono małe zmiany trasy, co może dziwnie brzmi gdy mówimy o biegu zamykającym się głównie na klatce schodowej. Po pierwszych pięciu piętrach uczestnicy wybiegali z hotelu przez salę bankietową, a nie jak wcześniej, przez boczną klatkę. Następnie wracali do hotelu po kilku metrach i przebiegali przez hol. Dalej wbiegali na schody prowadzące przez do lobby na drugim piętrze. Na tym poziomie pojawiali się na chwilę kilku kibicom i zmieniali klatkę schodową. Później czekała ich już tylko mozolna wspinaczka i odliczanie kolejnych pięter do mety.

Kolejną ważną zmianą - jeśli nie najważniejszą - była zmiana godziny rozgrywania biegu. W tym roku pierwszy zawodnik startował już o 7 rano. Dla wielu uczestników, ale także dla ich kibiców, sukcesem była już wczesna pobudka po tygodniu pełnym obowiązków.

- Staramy się co roku wprowadzać jakieś zmiany. Chcielibyśmy, żeby każdy bieg dla osoby, której pomagamy różnił się od poprzedniej edycji. Tym razem delikatnie wydłużyliśmy trasę, postaraliśmy się poprowadzić ją przez różne korytarze i sale balową. To miał być nowy bodziec. Chcieliśmy, żeby zwycięscy mieli problem ze złamaniem bariery 5 minut – wyjaśnił nam Piotr Szmyt, organizator imprezy.

Dopytywany o tak wczesną godzinę startu odparł: - Chcemy poświęcić się w całości i dla Lusi od rana spalać kalorie. Klienci hotelu powoli przyzwyczajają się, też że ten bieg jest tradycją. To jest czwarta edycja i będą kolejne.

Zwycięzcą biegu został murowany faworyt. I nie kto inny jak Piotr Łobodziński - Mistrz Świata w biegu po schodach. Uzyskał czas 4:59.

– Nie miałem problemu z pobudką. Rano wypiłem trochę herbaty, zjadłem kromkę chleba z miodem. W sobotę zrobiłem trening o 8 rano, żeby przyzwyczaić trochę organizm do tego wysiłku – opowiadał na mecie Piotr Łobodziński. – Biegło mi się dobrze jak na tak wczesną porę. Czas jest dobry. Co prawda słabszy niż dwa lata temu, ale tym razem biegliśmy trochę dłużej. Trasa na pewno nie jest nudna, biegniemy na zewnątrz i w lobby. Organizatorzy przygotowali sporo atrakcji. Dzień więc zaczął się udanie. Zamierzam jeszcze zrobić trening na siłowni i może tempo w terenie – dodał utytułowany towerrunner.

Drugie miejsce zajął znany z biegów na orientację Karol Galicz z wynikiem 5:20. Trzeci był Paweł Ruszała z rezultatem 5:27.

Wśród pan zwyciężyła Sylwia Bondara, która w tegorocznym Biegu na Szczyt zajęła szóste miejsce. Tym razem biegaczka uzyska czas 7:37. 

– Myślałam, że trasa będzie się dłużyć, bo są tu jednak 49 piętra. W porównania do Ronda 1, gdzie było ich 38, to pewna różnica. Do poziomu 0 szybko poszło. Później wybiega się z klatki, więc coś się dzieje. Do 20. piętra wszystko mi szybko zleciało, a to nie była nawet połowa! Po raz pierwszy wpadłam jednak w taki rytm - nagle zrobiło się 30, 35 i 40 piętro... Na ostatnie cztery jeszcze się zerwałam. Miałam wrażenie, że mogę biec dalej – emocjonowała się Sylwia Bondara.

– Z jednej strony te atrakcje wybijały z rytmu, bo trzeba było zmienić krok na biegowy. Z drugiej jednak pomagały odpocząć psychicznie, bo coś się działo. O 5 rano miałam wrażenie, że przewracam się na drugi bok i układam idealnie do snu, kiedy zadzwonił budzik. Nie było to przyjemne. Z drugiej strony mam teraz cały dzień przed sobą. Od trenera mam zadane 30 km wybiegania. Za chwilę idę nad Wisłę – dodała zwyciężczyni.

Druga była Zuzanna Kielak z wynikiem 7:58. Natomiast trzecie miejsce przypadło Dagmarze Magierze z rezultatem 8:09.

Gościem specjalnym imprezy był Karol Okrasa - szef kuchni i prowadzący programy kulinarne. Oprócz pokonania 49 pięter, przygotował też nagrodę w postaci kolacji w swojej restauracji dla najlepszych.

– W pracy kucharza przechodzimy kilkadziesiąt kilometrów każdego dnia. To jest jednak zupełnie inny wysiłek. Po schodach to można przejść z 5 pięter, ale nie prawie 50. To było wyzwanie! Jednak jak się okazało, wyzwanie do przejścia. Są inne mocniejsze wyzwania w życiu, z którym dajemy sobie radę. Tu trzeba było przemóc lenistwo. Dobrze, że każdy dziś chce i lubi pomagać – podkreślił Okrasa. – Na co dzień nie biegam, tylko jeżdżę na rowerze. Wybieram jednoślad, bo mam już nieco popsute kolana. Większym wyzwaniem było dla mnie to, by wytrzymały kolana, a nie mięśnie czworogłowe – opowiadał znakomity kucharz.

Po biegu na uczestników czekały pamiątkowe koszulki. Całość środków zebranych z opłat startowych została przekazana została na pomoc dziewczynce chorej na zespół Goldenhara (brak ucha, asymetria twarzy, niewykształcenie części kości twarzoczaszki, brak żeber z lewej strony, ogromna skolioza). Uczestnicy mieli też okazję zobaczyć panoramę miasta z dachu budynku, oraz zjeść wspólnie śniadanie.

RZ


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce