Kłopoty Celińskiego przed maratonem na Mount Everest

 

Kłopoty Celińskiego przed maratonem na Mount Everest


Opublikowane w śr., 25/05/2016 - 15:47

Na ostatniej prostej przed Tenzing Hillary Everest Marathon Robert Celiński (LOTTO Extreme) napotyka na niespodziewane przeszkody. Kilka dni przed startem (29 maja) polski maratończyk doznał zatrucia pokarmowego. Jakby było tego mało, niedługo potem okazało się, że biegaczowi zaczął wrastać paznokieć w stopę. Czy będzie to miało wpływ na wynik zawodów? W rozmowie z festiwalbiegowy.pl  Celiński  zapewnia, że nie odpuści na trasie. 

Po kilku tygodniach pobytu w Himalajach Celiński trenuje obecnie na wysokości około 5 tysięcy metrów. Choć jego bazą wypadową jest Gorak Shep (5180 m npm), to ostatnio musiał przenieść się na dwudniowy odpoczynek.do Namcze Bazar (3440 m npm).

- Brakowało mi odskoczni po ostatnich tygodniach pobytu w górnych partiach Himalajów. Tu w Namcze jest ciekawiej, więcej się dzieje, jest trochę cywilizacji, od której najczęściej staram się uciekać - opowiada. - W wyższych partiach gór człowiek wstaje i kładzie się z kurami, wszyscy są zmęczeni.

Pobyt na niższych wysokościach pozwolił Polakowi na regenerację i kupno produktów żywnościowych takich jak jajka czy makaron, które są niezbędne dla biegaczy. - Zaplanowałem zrobić około 34 km trening, ale z biegu wyszły nici. Spowodowane to było zatruciem pokarmowym. Niestety stan niedyspozycji nie odpuszcza. Skorygowałem więc trening na spokojny marszobieg. Na trasie dołączył do mnie nepalski biegaczy, który towarzyszył mi do Namcze, dzięki czemu trening był bardziej mobilizujący i efektywny - opowiada. Zatrucie pokarmowe to nie jedyny problem maratończyka. - Wrasta mi paznokieć w dużym prawym palcu stopy i czuję z tego powodu duży dyskomfort - przyznaje.

- Tygodniowy pobyt w Gorak Shep nieźle dał mi się we znaki także w sferze mentalnej. Nieco zaniepokoiło mnie wolne tempo podczas biegania po wyschniętym dnie jeziora. Kilka razy pobiegłem do Base Camp pod Mount Everest, ten odcinek jest bardzo ważny na trasie maratonu i było pod górkę. Brak powietrza i trudna trasa dają efekt dużego spadku mocy w nogach. Ale trzeba przecierpieć i zacisnąć zęby, potem będzie łatwiej - przekonuje.

Utrudnieniem jest również pogoda. - Była już śnieżyca z piorunami. Z kolei ostatniej mocy wiał taki wiatr, że ściany schroniska kołysały jak flaga. Widać już oznaki zbliżającego się monsunu. Warunki są trudne również dla wspinaczy. Dochodzą tu do nas informacje o ludziach umierających na Mount Everest. Trzeba przyznać, że himalaistów w tym roku jest bardzo dużo. Na lodowcu Khumbu przebywa około 200 osób z całego świata - opowiada.

Celiński przyznaje, że przed tegorocznym startem nachodzą go niepokojące myśli. - Ciśnienie rośnie, to dobrze, ale mam w głowie sporo wątpliwości jak będzie wyglądał mój tegoroczny start. Staram się pozytywnie mobilizować, ale to nie takie proste, bo też i rywali będę miał wyjątkowo mocnych. Będę miał za to mały handicap. W drodze powrotnej do Gorak Shep w kilku miejscach pozostawię mój napój magiczny - glukozowy strzał. Będzie to trochę jak kość zakopana przez psa na czarną godzinę, w sam raz na wzmocnienie na trasie maratonu - wyjaśnia polski maratończyk.

DZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce