Koniec kwarantanny Marcina Lewandowskiego. "Motywację mam wciąż ogromną. Szkoda tylko umowy z żoną"

 

Koniec kwarantanny Marcina Lewandowskiego. "Motywację mam wciąż ogromną. Szkoda tylko umowy z żoną"


Opublikowane w pon., 30/03/2020 - 18:42

To może jednak na ME w Paryżu (cały czas zakładając, że się odbędą) będziesz jednak w formie na złoty medal?

A kto to wie?! Nie ma co nastawiać się na rekordy życiowe, ale rzeczywiście mogę być mocniejszy od innych: jest ta motywacja, całkiem inny trening, a więc nowe, nieznane do tej pory bodźce, więcej odpoczynku zamiast bardzo mocnej pracy... Zobaczymy, czekam z ciekawością na efekty nowych doświadczeń.

Dziś o północy kończysz kwarantannę. Co we wtorek zmieni się w Twoim życiu i treningu?

Niewiele. Dalej nie zamierzam wychodzić do ludzi, bo nie ma co kusić losu. Będę zachowywał się prawie jak na kwarantannie i wychodził tylko w ostateczności. Żona teraz nie pracuje, bo jest nauczycielką w przedszkolu, będziemy więc nadal spędzali prawie cały czas w domu, z tą tylko różnicą, że raz dziennie ubiorę się i wyjdę pobiegać do lasu, by zrobić trochę lepszy trening niż na bieżni stacjonarnej. Mieszkam w Siedlicach koło moich rodzinnych Polic, praktycznie w lesie, z ogródka do wejścia w las mam 20-30 metrów.

Jak oceniasz przełożenie igrzysk olimpijskich na 2021 rok, dokładnie rok po pierwotnie planowanym terminie?

Początkowo nie wierzyłem, że MKOl podejmie taką decyzję. Ale myślę, że to dobra decyzja. Mnie to zresztą w ogóle nie rusza: będą za rok, to będą za rok. Nie rozumiem podejścia niektórych sportowców, którzy strasznie to przeżywają. Przecież, jak już kilka razy w tym wywiadzie mówiłem, nie mamy na to żadnego wpływu!

Dla mnie zmienia się tylko tyle, że muszę o rok przedłużyć moją karierę. W sezonie 2021 miałem się powoli „wyciszać” i rok później skończyć, a wszystko się o 12 miesięcy przesunie.

Najgorsze dla mnie było niedotrzymanie umowy z żoną, że przyszły rok będzie moim ostatnim sezonem treningu, całkiem już innym niż dotychczasowe, spokojniejszym, bez częstych wyjazdów na obozy. Okazuje się, że jeszcze nie, bo będą igrzyska olimpijskie. To zabolało mnie najbardziej: zmiana planów prywatnych moich i mojej rodziny.

Trudne były negocjacje z Magdą w sprawie zmiany warunków tej umowy?

Negocjacji nie było żadnych. Stanęliśmy oboje przed faktem dokonanym. Nie wyobrażamy sobie, żeby skończył karierę tuż przed igrzyskami olimpijskimi! Sytuacja jest wyjątkowa i tyle. Mam wsparcie żony, choć nie da się ukryć, że to wszystko bardzo przeżywa i nie jest zadowolona. Fajnie się wszystko układało, starsza córka Mia idzie we wrześniu tego roku do pierwszej klasy i myśleliśmy, że będę miał na miejscu więcej czasu dla niej.

Przykro, że tak się to zmieniło, ale cóż... nic nie mogę zrobić. To nie mój osobisty wybór, cały świat jest w takiej sytuacji.

Życie przesuwa się o rok, ale cel pozostaje niezmienny?

Tu się nic nie zmienia! Moim celem jest medal olimpijski w Tokio. Czuję się świetnie, nic mi – mimo wieku – nie dolega, żadnych kontuzji. Wstając rano z łóżka mogę robić rytmy: nic mnie nie boli, nie muszę się rozchodzić. Czuję się jak nowo narodzony. Nie balansuję na cienkiej linii zdrowia i formy.

Mam więc nadzieję, że rok opóźnienia nic nie zmieni i nie pogorszy mojej dyspozycji. To jest, oczywiście, stan na dzisiaj. A jak będzie w przyszłym roku – zobaczymy!

Sprawy organizacyjne z treningiem i trenerem (po konflikcie Twego brata i szkoleniowca Tomasza Lewandowskiego z PZLA) masz wreszcie poukładane? Nie zaprząta Ci to już głowy?

Nasze prywatne sprawy są poukładane, sportowe raczej także. Tomek jest trenerem personalnym moim i Adama Kszczota, z kolei Piotr Rostkowski jest naszym trenerem kadrowym z ramienia związku, bardzo dużo nam pomaga. Fajnie, że to on, bo Piotrek zna się dobrze z Tomkiem i są w stałym kontakcie.

Nie jest to, oczywiście, sytuacja idealna, bo do niej przede wszystkim nigdy nie powinno dojść, ale udało się zminimalizować straty. To było chyba najlepsze wyjście z pata.

Wierzysz w to, że Tomasz pojedzie z Tobą na igrzyska?

Nie ma innej możliwości! Pytanie tylko, jako kto pojedzie: czy jako trener PZLA, czy może członek ekipy Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a może wreszcie z akredytacją jakiegoś innego kraju? Nie wiem, ale nie wyobrażam sobie, żeby Tomka miało zabraknąć na najważniejszej imprezie w moim życiu!

Rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Marcin Lewandowski, Marek Biczyk (PZLA)


 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce