Łukasz Sagan wraca do Grecji - 215 km pamięci posłańca po ogień. W listopadzie znów Phidippides, po drodze... może Krynica

 

Łukasz Sagan wraca do Grecji - 215 km pamięci posłańca po ogień. W listopadzie znów Phidippides, po drodze... może Krynica


Opublikowane w śr., 08/05/2019 - 23:47

Łukasz Sagan wraca do Grecji. Ten kraj jest szczególnym miejscem dla naszego znakomitego ultrasa. 36-letni biegacz ukończył trzy kultowe Spartathlony na 246-kilometrowej trasie z Aten do Sparty (dwa razy zajął 7 miejsce). Dwukrotnie triumfował w biegu 48-godzinnym na Festiwalu Biegów Ultra w Atenach. A jesienią roku ubiegłego dokonał rzeczy niebywałej: wygrał Authentic Phidippides Run, bieg na 490 km z przewyższeniem 7000 m, nazywanym potocznie „podwójnym Spartathlonem”, bo jest rozgrywany na trasie Ateny-Sparta i z powrotem. „Chyba dokonałem czegoś niezwykłego” – powiedział nam wtedy Łukasz Sagan po powrocie z Grecji.

"Myślę, że zrobiłem coś wielkiego". Łukasz Sagan, triumfator Authentic Phidippides Run

Na początku tego roku ultras mieszkający od kilku lat w Krakowie zmienił barwy „klubowe”: przeszedł z Salco Garmin Teamu do nowo tworzącej się polskiej grupy koncernu Hoka One One. Długo jednak bez ojczyzny igrzysk olimpijskich nie wytrzymał. Właśnie udał się do Grecji na kolejne zawody, a będzie to jego już… drugi tegoroczny start w Grecji! Poprzedniego dobrze jednak nie wspomina. Styczniowy (trzeci w karierze) występ w ateńskim Festiwalu Ultra i bieg 48H zakończył już po 13 godzinach i przebiegnięciu 121 km, z powodu urazów pachwin.

Potem o Łukaszu było cicho. Miał powoli, delikatnie wchodzić w trening, by w marcu wskoczyć na wysokie obroty. Niewiele z tego jednak wyszło. – Nie udało mi się porządnie przepracować lutego. Zmieniłem zatrudnienie i miałem bardzo dużo zajęć, których nie udało mi się połączyć z bieganiem. Na wychodzenie na trening po 12 godzinach nie miałem jakoś ciśnienia… Dopiero potem na szczęście trochę się rozkręciłem – mówi niezbyt zadowolony z obecnej formy. – Z drugiej strony… ponoć lepiej się biega niedotrenowanemu niż gdy się jest przetrenowanym, więc może dzięki temu nie będzie tak źle – mówi z nadzieją..

W  piątek Łukasz Sagan stanie na starcie mało znanego w Polsce, ale mającego już dwie dekady tradycji biegu Euchidios Hyper-athlos na 215-kilometrowej trasie Delfy-Plateje-Delfy na północny-zachód od Aten.

Na liście startowej jubileuszowej, 20 imprezy, jest jedynym przedstawicielem naszego kraju. Pośród 60 uczestników najdłuższego dystansu (można biegać także  połowę, czyli Euchidios-Athlos na 107,5 km oraz Bieg 9 Muz na 59 km) są także Finowie, Francuzi, Niemcy, Węgrzy, Albańczyk, Brytyjczyk, Cypryjczyk i Włoch, a najliczniejsi – oczywiście – Grecy.

– Nie znam rywali, ale specjalnie mnie to nie zajmuje. Skupiam się tylko na sobie, bo na siebie i swoją postawę mam wpływ, a na to jak pobiegną inni - żadnego. Jeśli ktoś będzie ode mnie mocniejszy to wiadomo, nic z tym nie będę mógł zrobić. Będę robił swoje, to jest dla mnie start treningowy przed drugą częścią roku i dwoma najważniejszymi biegami sezonu. Okaże się, w jakiej jestem dyspozycji i ile pracy przede mną. Zobaczymy, czy uda mi się zbliżyć do rekordu trasy wynoszącego 21:38:11.

– Chętnie startuję w Grecji, bo tutejsze biegi mają najczęściej otoczkę historyczną, są związane z jakimś wydarzeniem ze starożytności. To mnie bardzo interesuje – tłumaczy Łukasz Sagan swoją atencję do biegów w Helladzie. Bieg Euchidios Athlos też nawiązuje do pięknej historii…

Latem 479 rok p. n. e., u stóp góry Kitajron pod Platejami, wojska greckie (głównie spartańskie) rozbiły w pył perskich najeźdźców. Ale skażoną wcześniejszą obecnością napastników ziemię platejską trzeba było natychmiast oczyścić świętym ogniem z sanktuarium Apolla w Delfach. Wysłany został tam hemerodromos (pieszy posłaniec) Euchidas. W świętej misji, wąwozami, górami i ścieżkami, przemierzył drogę z Platejów do Delf, skąd zabrał ogień i w ciągu 24 godzin wrócił do miasta. Przekazał mieszkańcom oczyszczający ogień i padł martwy… Piękna legenda, godna znacznie słynniejszej o Filippidesie i genezie biegu maratońskiego.

– Trasa ultramaratonu wydaje się być bardzo ciekawa. Prawie cały czas biegnie się po asfalcie, sporadycznie tylko pojawia się jakiś szuter. Nie jest płaska, choć przewyższeń bardzo dużo też nie ma (2120 metrów w górę). Trochę podbiegów, więc nudy cierpieć nie będę. Jest początek maja, więc mam nadzieję, że będzie wreszcie ciepło, bo od 2 lat, jak startuję w Grecji, wciąż brakuje mi słońca. Ale może w końcu się spocę – śmieje się Sagan.

Jeden ze wspomnianych startów docelowych, w drugiej połowie roku, też jest związany z Grecją. – W listopadzie chcę powtórzyć Phidippidesa. Miał być kolejny raz  Spartathlon, ale z różnych względów uznałem, że łatwiej będzie mi wystartować właśnie w Authentic Phidippides Run. Powalczę o to, co nie udało mi się w zeszłym roku: czas 60 godzin. Zobaczymy czy lepsza będzie pogoda, bo poprzednio pokrzyżowała moje plany. Może też uda mi się dołożyć do tego aspekt charytatywny – snuje plany Łukasz Sagan.

O drugim głównym biegu sezonu, zaplanowanym na sierpień, Łukasz Sagan nie chce na razie nic mówić. – Wpisowe jest już opłacone, ale szczegóły zdradzę dopiero jak będę pewny budżetu. Muszę zebrać sporą kasę, bo wyjazd jest daleki, a musimy jechać w 4 osoby – zdradza tylko tyle. Nie chodzi, oczywiście, o ultramaraton Badwater, bo tam lista startowa jest już powszechnie znana. Start w słynnym biegu w Dolinie Śmierci Łukasz Sagan planuje na rok przyszły.

Wtedy też Łukasz Sagan myśli o stopniowym powrocie do biegów górskich, od których kiedyś zaczynał. – Wiąże się to z trochę większymi kosztami przygotowań, bo trzeba pojeździć w góry, zimą na 2-3 tygodnie obozu za granicą, jak to robią nasi „górale”. Żeby być bliżej gór przeprowadziłem się z Warszawy do Krakowa. Na razie wprawdzie plan przygotowań w górach niespecjalnie mi wychodzi, ale… to się zmieni – zapewnia.

– A już na 8 czerwca tego roku mam zaplanowany start w biegu 6xBabia w ramach Ultramaratonu Babia Góra, choć ostateczną decyzję podejmę po obecnym starcie w Grecji. Zobaczę jak będę się czuł i czy będę miał jak potrenować w górach. Nie ukrywam, że chciałbym te 6 wbiegnięć na Babią osiągnąć w 17-godzinnym limicie. Jest nowa trasa, poprowadzona inaczej niż ta, którą (jako jedyny) 6 razy pokonał Krzysiek Dołęgowski. Jeśli więc mnie się uda, także będę pierwszy – mówi z nadzieją.

– Myślę również o starcie w Festiwalu Biegowym – zdradza ultramaratończyk. – Termin jest ok, Krynica w żaden sposób nie koliduje z listopadowym Phidippidesem. Kwestia tylko jak będę się czuł i w jakiej będę dyspozycji po sierpniowych zawodach, które na razie utrzymuję w tajemnicy. W tej chwili decyzji nie podejmuję, zwłaszcza, że teraz moją głowę zajmuje tylko piątkowy start w Euchidios Hyper-athlos 215 km – kończy Łukasz Sagan.

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce