"Mam apetyt na więcej!" Karolina Nadolska, pierwsza Polka z minimum olimpijskim w maratonie

 

"Mam apetyt na więcej!" Karolina Nadolska, pierwsza Polka z minimum olimpijskim w maratonie


Opublikowane w pon., 08/04/2019 - 17:11

– Pobiegłaś tylko nieco ponad minutę wolniej od rekordu życiowego 2:26:31, ustanowionego jeszcze przed urodzeniem dziecka, w 2014 r. w Osace. Czułaś przed startem, że stać Cię na wynik tak bardzo poniżej 2:30?

– Ja zawsze byłam zawodniczką znającą swoje miejsce w szeregu, nigdy nie podkreślałam i eksponowałam swojej wartości. Mój mąż i trener Zbigniew Nadolski twierdzi, że jestem zdecydowanie zbyt skromna, za mało siebie doceniam (śmiech). Ale tym razem wierzyłam w siebie. Przygotowywałam się do tego startu przez 2 miesiące w wysokich górach, w moim stałym miejscu: Alamos w Stanach Zjednoczonych. Siedziałam tam jednak sama, bez 4-letniej córeczki i męża-trenera, więc była to poważna próba charakteru, niełatwy czas dla mnie. Na dodatek trafiłam w Kolorado na dość ciężkie warunki pogodowe. Przez 4 tygodnie było bardzo zimno i niezwykle wietrznie, więc przygotowania były bardzo utrudnione. Na szczęście potrafię radzić sobie w trudnych sytuacjach, postawiłam cel, trenowałam sumiennie i jadąc do Hanoweru nie wyobrażałam sobie innego wyniku niż nabieganie minimum IAAF na Tokio.

Czas poniżej 2:29:30 był planem minimum, ale - jak to zawsze ja - zaczęłam bardzo odważnie, z najszybszą grupą, na wynik nawet 2:25 z kawałkiem. To nie było moje pierwsze takie bieganie, więc się nie bałam, wierzyłam, że wytrzymam to tempo. Na końcówce trochę mi, niestety, zabrakło, ostatnie 2 kilometry kosztowały mnie bardzo dużo zdrowia psychicznego, bo dłużyły się niemiłosiernie.

Jestem bardzo zadowolona z wyniku w Hanowerze, ale nie wpadam w euforię, bo uważam, że mogę pobiec jeszcze szybciej. To jest dopiero pierwszy przystanek, bo ja po urodzeniu dziecka (w kwietniu 2015 r. - red.) dość długo zbierałam się do maratońskiego powrotu. Biegałam na bardzo przyzwoitym, solidnym poziomie krótsze dystanse, np. wszystkie dychy po 32 minuty z kawałkiem i choć trochę o mnie zapomniano w kontekście królewskiego dystansu, pozwalało to wierzyć, że ja w maratonie mogę jeszcze naprawdę coś zdziałać. Mam apetyt na więcej!

Będę nadal pracowała w ciszy i spokoju, podążała drogą niezmienną od wielu lat, może jest ona trudna i wyboista, ale robię swoje, mam wsparcie męża i dziecka i jestem oddana postawionemu celowi. Teraz jest nim choćby start w Tokio, bo chociaż byłam już olimpijką (w Londynie w 2012 r. Karolina Nadolska zajęła 36 miejsce z czasem 2:30:57 - red.), tęsknię za igrzyskami. Uciekło mi przecież Rio w 2016 r., bo nie zdążyłam wrócić do formy po przerwie macierzyńskiej, byłam bardzo blisko, ale nie udało się.

– Druga w Hanowerze maratonka z Etiopii Tigist Gebeyahu przybiegła na metę zaledwie 8 sekund przed Tobą? Walczyłyście ze sobą niemal do „kreski”?

– Zaczęłam odpadać z głównej grupki po 35 kilometrze, wtedy ta Etiopka przeżywała ciężkie chwile, równie trudne jak ja. Miałam ją na wyciągnięcie ręki, ale cierpiałam tak jak rywalka, obie biegłyśmy na miękkich nogach  i ten niewielki dystans między nami się utrzymywał. Nie byłam w stanie nic więcej z siebie wykrzesać, nie dałam rady jej dogonić.

– Masz już upragnione minimum olimpijskie, co oznacza, że przez najbliższe półtora roku, do igrzysk w Tokio, startować w maratonie nie musisz. Jakie zatem masz biegowe plany na najbliższe miesiące?

– Pierwotnie planowaliśmy z mężem, że bez względu na wynik w Hanowerze pobiegnę w maratonie także na jesieni. I myślę, że jeśli zdrowie pozwoli, to we wrześniu lub październiku stanę jeszcze na starcie, choć na razie nie wiem gdzie, nie wybrałam. A jeśli nie, to bardzo bym chciała pobiec mocno „połówkę”. Ja już przecież złamałam w półmaratonie 1:10, choć ten wynik z powodów proceduralnych nie został, niestety, uznany jako rekord Polski (w 2017 r. Nadolska wygrała w Poznaniu w czasie 1:09:54, ale organizatorzy nie zadbali o wpisanie imprezy do kalendarza PZLA i rezultat nie został ratyfikowany - red.). Chciałabym więc, nawet tak dla siebie, jeszcze raz pobiec „połówkę” poniżej godziny i 10 minut.

10 PKO Półmaraton Poznań: rekord Polski Karoliny Nadolskiej, ale... impreza NIE zgłoszona do PZLA


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce