Maraton Beskid Niski oczami Ambasadora. „Szacun” [ZDJĘCIA]

 

Maraton Beskid Niski oczami Ambasadora. „Szacun” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w wt., 26/05/2015 - 12:12

Tylko 2 godzin, 36 minut i 10 sekund potrzebował Bartosz Gorczyca, by zameldować się na mecie Maratonu Beskid Niski. Poprawił on tym samym o 9 minut i 20 sekund rekord trasy, od 2012 należący do Grzegoża Czyża. Bartosz zaczął swój atak na ok. 30. kilometrze. Skutecznie oderwał się od grupy złożonej z Ukraińca i Kenijczyków.

Relacja Artura Olenicza, Ambasadora Festiwalu Biegów

Na tegoroczny Weekend Naftowy organizowany przez Stowarzyszenie Maraton Gorlice składały się rozgrywane w sobotę 23 maja:zawody dla łyżworolkarzy na trasie Wysowa Zdrój - Uście Gorlickie - Wysowa Zdrój na dystansach 21 i 42 km, oraz zawody rolkarskie dla dzieci do 12 lat. W niedzielę natomiast rozgerano Maraton Beskid Niski, biegi towarzyszące na 5 i 10 km, biegi dla dzieci oraz marsz nordic walking.

Przyznać trzeba, że oferta Organizatora była naprawdę szeroka i skierowana do całych rodzin. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

W tym roku Weekend Naftowy splata się z 100. rocznicą Bitwy pod Gorlicami. Krwawej i dramatycznej batalii jaka rozegrała się na Ziemi Gorlickiej wiosną 1915 roku. Pamiątkowe medale także nawiązywały do tych wydarzeń.

Trasa maratonu jest trudna, niejeden pewnie powie: mordercza. Trudność trasy została potwierdzona przez Ligę Biegów Górskich, gdzie w klasyfikacji biegów górskich w 2012r. Maraton Naftowy uzyskał najtrudniejszą kategorię „S”.

Chęć udziału w maratońskiej rywalizacji zadeklarowało ok. 300 osób. Na starcie w Gorlicach zebrał się więc całkiem spory tłumek. Pogoda jak marzenie: zachmurzenie całkowite, temp. ok. 11 stopni Celsjusza, delikatna przejściowa mżawka. Nic tylko biegać!

I pobiegliśmy !

Przez przedmieścia Gorlic pokonując liczne „hopki” wybiegliśmy na drogę główną z Gorlic do Koniecznej. I dalej w stronę Przełęczy Małastowskiej, by pokonać stromy podbieg wijący się serpentynami. Na przełęczy niewielkie wypłaszczenie, można było złapać oddech ale tylko na krótko, bowiem dalej trasa maratonu prowadziła w stronę Przysłupia i znów ostry podbieg – o wiele za ostry.

Przed nami piękny widok na otulony mgłami Beskid Niski, gdzieś daleko Tatry. Krótki zbieg do Nowicy i krótki czas na złapanie nowej porcji energii. Mijamy maleńkie cerkwie, dziękczynne przydrożne unickie krzyże, dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości. To wszystko przypomina o trudnej, bolesnej historii tego zakątka Polski.

Po pokonaniu kolejnego podbiegu przed przysiółkiem Oderne zbiegamy do Uścia Gorlickiego. Prawą nogą zaczynają szarpać skurcze. Nie zmusiły mnie do marszu ale do znacznego zwolnienia tempa. Przebiegamy po płaskim przez Kwiatoń stromo w górę w stronę Hańczowej, z której trasa poprowadzi duktem leśnym cały czas w górę aż do Doliny Łopacińskiego i dopiero ok. 2,5 km przed metą możemy trochę odsapnąć, zbiegając na linię mety w Parku Zdrojowym w Wysowej Zdroju.

Na mecie sporo kibiców, chociaż pogoda ich dzisiaj nie rozpieszcza. Ustawieni także wzdłuż trasy w Parku Zdrojowym głośno dopingują. To zawsze dodaje skrzydeł. Spiker wykrzykuje moje nazwisko i wiem już, że dobiegłem, że mogę się zatrzymać. Jest dobrze, oddech szybciutko wraca do normy ale mięśnie nóg palą żywym ogniem. To efekt licznych stromych podbiegów i równie morderczych zbiegów. Stopień nachylenia sięgał od 7 do 12%.

Na szyi zaiwisł już piękny medal, a wychodząc ze strefy mety mijam przygotowane dla biegaczy stoły zastawione wodą Wysowianką i firmowym izotonikiem Wysowanki. Sprawnie odbieram swój depozyt, poświadczam ten fakt podpisem i w namiocie obok dostaję pyszny żurek z kiełbasą i piwo z browaru w Siołkowej k.Grybowa. Tak właśnie powinno smakować piwo!

To jeszcze nie koniec pobiegowych przyjemności. Każdy z nas mógł skorzystać z profesjonalnego masażu oraz z wizyty na basenie, a tam i sauna i jakuzi – full wypas.

Zresztą na samej trasie też niczego nie brakowało. 11 punktów odżywczych zaopatrzono w wodę, izotonik, banany, cukier. Wolontariusze nadążali ze wszystkim i co ważne - nie przeszkadzali nam, biegnącym. Część z nich przemierzała trasę biegu na rowerach patrząc nam wnikliwie w oczy i sprawdzając czy „wszystko gro'. Trasę znakomicie oznakowano, a także zabezpieczono przez druhów z OSP, ratowników GOPR, policję. Wielki Szacun!

Dekorację zwycięzców przeprowadzono sprawnie ale z racji tego, że nie zdarza mi się stawać na pudle naprawdę nie mam w tym temacie większych wymagań. Wyniki znajdziesz TUTAJ.

I tak oto kolejna przygoda z Maratonem zakończona. Z czystym sercem polecam ten bieg każdemu kto chciałby się zmierzyć z własnymi słabościami „w pięknych okolicznościach przyrody” - jak powiedział klasyk.

Acha, nie napisał bym wszystkiego gdybym nie wspomniał, że do Wysowej przyjechałem wraz z Koleżankami i Kolegami ze Stowarzyszenia Visegrad Maraton Rytro. A, że zebrało się nas coś z 45 osób - zawodników i kibiców wynajęliśmy na cały dzień autokar i nikt nam już tych wspólnie spędzonych chwil nie zabierze!

Artur Olenicz, Ambasador Festiwalu Biegów

fot. Ladislav Maras, Bartłomiej Trela / www.PokonajAstme.pl

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce