Maraton Energetyków - pomysł sprawdza się wyśmienicie [ZDJĘCIA]

 

Maraton Energetyków - pomysł sprawdza się wyśmienicie [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 13/08/2017 - 18:44

Maraton Energetyków to bieg niezwykły. Po pierwsze, mimo nazwy, niekoniecznie jest maratonem. Po drugie jego trasy mierzy… 3 km a zawiera pełny przekrój nawierzchni, od piasku po asfalt. Po trzecie w punkcie odżywczym karmią tu zimnymi arbuzami a na mecie czeka całus od organizatorki i… żarówka.

Żarówka to forma medalu, jaką w tym roku przyjęła Sekcja Biegów Długodystansowych Energetyk Rybnik, czyli organizator imprezy. Medale-żarówki, każda inna, otrzymują uczestnicy wszystkich biegów w cyklu Grand Prix Energetyków. Jest ich sześć w ciągu roku a ich rozpiętość, jeżeli chodzi o dystans jest bardzo duża: od 5 km do maratonu włącznie. Choć z tym maratonem to różnie bywa… Wiadomo, że nie każdy biega takie dystanse, organizatorzy pomyśleli więc o wszystkich i przyjęli formułę biegu, która pozwala zejść z trasy po dowolnej liczbie okrążeń, bez uprzedniego deklarowania dystansu. Można więc przebiec i 3 km, i 42.

– Autor pomysłu powinien dostać olbrzymi puchar, bo pomysł jest genialny i sprawdza się wyśmienicie! Każdy może podjąć takie wyzwanie, na jakie go stać, do którego jest przygotowany i psychicznie, i fizycznie – chwalił Roman Nowrotek z Cieszyna. – Do startu skłoniła mnie konieczność utrzymania punktacji w Pucharze Energetyków. Gdybym dzisiaj nie podjął wyzwania, straciłbym bardzo wiele punktów i szanse w punktacji generalnej. Nie wiedziałem, ile przejdę, wyszło 33 km. Przemęczyłem je, ale niestety daleko za mistrzami. Trochę tłumaczy mnie mój pesel. W moim wieku to już wyczyn, że cały przeszedłem tyle kilometrów – żartował zawodnik.

Na rybnickich biegach nasz rozmówca jest stałym bywalcem i bardzo je sobie ceni: – Jeżeli organizator wkłada tyle serca w przygotowanie imprezy, niemożliwe jest, żeby coś nie wyszło. A przy inteligencji Prezessy klubu nawet gdyby coś poszło nie tak, to i tak to nadrobi dowcipem i uśmiechem. Bardzo pogodni są tutaj nie tylko organizatorzy, ale też uczestnicy.

Niezwykłą atmosferę biegu chwali sobie też Marek Stepień, który na rybnicki maraton przyjechał aż z Brzeska: – Startuję tu już któryś kolejny raz. To mój 102. Maraton, więc mam porównanie. Tutaj jest super. Jest kameralnie, można sobie porozmawiać, poznać ludzi, nie tak jak na masowej imprezie – zachwalał. – Dzisiaj biegało się wyjątkowo dobrze, bo dopisała też pogoda. Było chłodniej niż w minionych latach. Dopisali też kibice na trasie a organizatorzy przeszli samych siebie.

Na każdym okrążeniu wszyscy mogli liczyć na huczne powitanie i doping a tuż za strefą pomiaru czasu na legendarny już bufet. A w nim zimne arbuzy, pomarańcze, banany, orzeszki, kilka rodzajów ciastek i ciasteczek, woda, izotonik, cola… i co kto sobie wymarzy. Byli i tacy, którzy na każdej pętli tracili w punkcie odżywczym kilka minut, ale żartowali, że warto. W Rybniku biega się dla atmosfery a nie bicia rekordów.

Oczywiście, byli i tacy, którzy ścigali się dosłownie o sekundy. Ostatecznie w biegu najszybsi okazali się Grzegorz Szymura i Natalia Pszółka a w marszu nordic walking Eugeniusz Gembala i Katarzyna Płócieniak. Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce