Maraton w sztafecie i... z interwałami. Piąte tropienie Szakala w Łodzi

 

Maraton w sztafecie i... z interwałami. Piąte tropienie Szakala w Łodzi


Opublikowane w wt., 07/07/2015 - 10:54

W niedzielę 5 lipca już po raz piąty pobiegliśmy w Sztafetowym Maratonie Szakala, zorganizowanym w Lesie Łagiewnickim, w kompleksie rekreacyjnym Arturówek.

Relacja Janusza Milczarka, Ambasadora Festiwalu Biegów i członka zespołu ŁÓDŹ RUNNING TEAM

Bieg rozgrywany jest w formule: siedem osób (w tym obowiązkowo dwie kobiety) razy jeden kilometr. Jak co roku na starcie, komplet drużyn, tym razem 37 zespołów. Stoisko klubowe zajęte od wczesnych godzin porannych, drewniany stolik z ławkami - jedyny w okolicy startu, jest naszym sportowo-piknikowym miejscem na czas biegu od kilku edycji.

Pierwsze drużyny pojawiają się już przed dziewiątą. W regulaminie podano czas weryfikacji - do godziny 09:30. Na naszym stoliku pojawiają się ciasta, banany, arbuzy i dużo, dużo płynów.

Upał jaki towarzyszy nam o kilku dni i dzisiaj dał znać o sobie. Atmosfera przedstartowa gorąca.

Zbieramy się w kilkuosobowe grupki i pokazujemy trasę tym, którzy startują po raz pierwszy. To tylko jednokilometrowa pętla, którą każdy musi pokonać sześć razy. Taki dłuższy interwał z nietypową przerwą. Wielu biegaczy przyjechało ze swoimi rodzinami, zabierając też swoich czworonożnych przyjaciół. Formuła biegu pozwala na jedyny w swoim rodzaju, pobyt w jednym miejscu i zawsze jest z kim pogadać.

Po każdym wbiegającym na metę ostatnim zawodniku sztafety, drużyny sprawdzają swoją pozycję w rankingu. Mamy nad wami przewagę 30 sekund, a teraz... My nad wami pięć  - słychać dyskusje...

To mój piąty Sztafetowy Maraton Szakala - biegam tu od początku. Impreza z roku na rok, organizacyjnie coraz lepsza, biegacze też, co raz szybsi, więc jest fajnie. Tylko trochę przeszkadza gorący pył unoszący się spod nóg biegaczy - wciągamy go do najgłębszych warstw dróg oddechowych. Po przebiegnięciu swojego kilometra, przepłukujemy gardło płynami i uzupełniamy elektrolity.
 
Jest ciepło. Nawet bardzo. Jest gorąco! No i ten pył, przeszkadzający szczególnie w strefie zmian. Staramy się go zgubić na trasie. Po drodze utworzył się samodzielny punkt podlewaczek, który tych, co chcieli albo i nie, lekko skrapiał wodą.

Już po pierwszych dwóch zmianach kształtuje się czołówka biegu - dwie drużyny z Akademii Biegacza-Salos Wodna oraz BBL Zduńska Wola, RYSIO TEAM, ŁÓDŻ RUNNING TEAM, OSHIN-TEAM, Accenture Running Team, mBank i Magellan. Walka trwa do ostatniej zmiany.

Kolejność na mecie pierwszych sześciu nagrodzonych pucharami, dyplomami i upominkami od sponsorów była następująca: Akademia Biegacza-Salos Wodna – miejsce pierwsze i czwarte (dwie drużyny), OSHIN-TEAM, , Rysio Team, ŁÓDZ RUNNING TEAM i na szóstym miejscu - Accenture Running Team.

Indywidualnie wśród pań zwycięża Monika Kaczmarek a wśród panów Grzegorz Petrusiewicz z imponującą średnią 2:54 min/km.

Specjalne nagrody przyznane zostały drużynom, w których biegło najwięcej kobiet. A były to Tigers Team i Szakale Bałut (po cztery panie w składzie) oraz drużyna z miejsca trzynastego – Biegacz Nowosolna. Dla tej ostatniej nagrodę w postaci trzech pakietów startowych na Zimową Bitwę o Łódź ufundowali organizatorzy tej imprezy.

Gratulacje dla wszystkich za walkę do końca. I do zobaczenia za rok!

Fotogaleria: ZOBACZ

Janusz MILCZAREK, Ambasador Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce