Moje biegowe marzenie: Courmayer-Champex-Chamonix oraz Martigny-Comb-Chamonix

 

Moje biegowe marzenie: Courmayer-Champex-Chamonix oraz Martigny-Comb-Chamonix


Opublikowane w wt., 31/08/2021 - 22:00

Moje biegowe marzenie: Courmayer-Champex-Chamonix oraz Martigny-Comb-Chamonix

Wyścig Courmayer - Chaplex - Chamonix częścią szlaku „Grande Randonnée du Tour du Mont-Blanc (GR TMB)

Start falowy w pięciu seriach co piętnaście minut. Jestem niestety przypisany do ostatniej serii o 10:00 co oznacza że przed nami wyruszyło jakieś 1600 osób. Pierwsze kilometry pokonujemy przez miasto ale szybko zderzamy się z rzeczywistością masy startujących zawodników. Moje obawy się potwierdziły. Tempo spada do turystycznego a nawet wolniej.

Wcześniejsze fale dosłownie zatykają wąska trasę, która wężowo wspina się ścieżka na Tete de la Tronche to prawie 1400 metrów podejścia w pionie na 9 km. Robi wrażenie jak na początek. Euforia i radość niknie. Niczym postój w korku w mieście w godzinach szczytu. Irytację koją okalające widoki i piękna pogoda.  

Na szczycie Tete czas nie robi szału 2:06. Szacunkowo to prawie godzina w plecy. Ale dalej już można rozwinąć skrzydła do Refuge Bertone i dalej Refuge Bonatti. Mijam kolejnych zawodników niczym jak bym grał w Packmana, chcąc nadrobić czas. Fantastyczne widoki powodują ze chce się biec jeszcze szybciej ale umysł studzi te zapały bo jeszcze wiele kilometrów przed nami.

Szlak pomiędzy dwoma Refuge to „z dołu do góry i z góry na doł”. Radość, wielka radość. Do tego sceneria w jakiej rozgrywają się te zawody. Jestem oczarowany. Widok na drugą stronę masywu Mont Blanc i Grandes Jorasses zapiera dech. To jest niesamowite aż trudno uwierzyć ze jestem tu i teraz.

Tuż za ostatnim Refuge zbiegany krętą ścieżka do Aronouvaz gdzie jest duży punkt żywieniowy. Mamy 26 km  w nogach. To niemal 1/4 naszej przygody. Pogoda nadal wyśmienita. Słońce i chłodny wiatr. Chwilami nawet za zimny. Niby zbiegliśmy do doliny ale cały czas oscylujemy w zakresach 1600m-2500m.

Kolejne podejście na Grand Col Ferette to prawie 600m w pionie na 4km. Na ostatnim kilometrze podejścia ma się wrażenie ze lodowiec jest na wyciągnięcie ręki. Szczyt Grand Col Ferette otwiera nam bramy na Szwajcarską cześć trasy CCC do Champex-Lac. Jeszcze ostatni rzut  oka w tył na dolinę w stronę Aronouvaz i lecimy w dół do La Peule oraz La Fouly to prawie 10km zbieg jak by w innej rzeczywistości.

Kolejne punkty żywieniowe mijam kompletnie wyłączony. Czyżby to pierwsze oznaki kryzysu i zmęczenia które są nieodłącznym elementem biegów ultra? W punkcie Praz de Fort już nie widać słońca, które powoli przygasa po tej stronie masywu. Jeszcze 4 km podejścia szutrową ścieżką i  melduje się w Champex-Luc. Pierwszy duży punkt supportowy gdzie osoby towarzyszące mogą pomagać zawodnikom.

Moje biegowe marzenie: Courmayer-Champex-Chamonix oraz Martigny-Comb-Chamonix

Z założenia korzystam z tego co mam na plecach i co organizator zaserwuje. Nie jest to szczyt kulinarnych doznań ale nie oto tu chodzi. Jesteśmy bliżej niż dalej do celu 54 km i 3300m+. Pozostał nam  maraton górski z lekkim haczykiem. Tego próbuję się trzymać w moim stanie umysłu. W rzeczywistości to 3 solidne podejścia przed nami po około 1000 m każde, rozłożone na ponad 40 km. Do tego przy pierwszym La Giete zmienia się sceneria naszego wyścigu - zapada zmrok i spada temperatura. Czas rozpocząć doświetlania trasy czołówką.

Wymaga to większego skupienia i kontroli biegu po zróżnicowanym terenie wystających kamieni i korzeni drzew. Przy podejściu na szczyt widać już rozświetlony Trient do którego zmierzamy. Trudny technicznie zbieg do punktu w którym możliwy jest kolejny support. Bulion z makaronem i sucha bagietka dla przełamania smaku słodkości po żelach i batonach. Na colę już nie mogę patrzeć. Odliczam jak w zegarku - jeszcze tylko 30 km do celu.

Przy wyjściu z punktu da się odczuć iż temperatura spadła do paru stopni. Do tego organizm szybko się wychładza po krótkiej absencji fizycznej. Oto się nie martwię, bowiem kolejny szczyt przed nami - Les Tseppes jedyne 4km i 700m w pionie. To podejście jest przedsmakiem do granic Francji.

Kolejny punk w Vallorcine wita nas głośna muzyką i tłumami suportujacych biegaczy. Tutaj też proszę o ten sam zestaw plus 1 litr wody wypity duszkiem. Na punktach staram się nie tracić zbyt wiele czasu. Ale głowa mówi „jeszcze chwila?”. Po wyjściu z punktu poruszamy się stopniowo w górę wzdłuż rzeki. Mam wrażenie że chłód przenika mnie na wylot. Księżyc oświetla nasz cel na La Tete aux Vents. Widok piorunujący - dziesiątki czołówek wijących się po ścieżkach podejścia sięgającego rozgwieżdżonego nieba.  Świadomość ze to  już ostatnie tak długie podejście dodaje mi euforii, która nie wystarczy.

Ładuje batona z guraną i chwilę później żela. Bez paliwa nasz cel byłby chyba nieosiągalny. Szybko stwierdzam, że skala trudności nie jest porównywalna z poprzednimi podejściami. Wielu zawodników „klęka” przed bramą do doliny Chamonix. Wejście składa się z krętych ścieżek miejscami z przejściem po głazach i przesmykach.  Na szczycie ogarnia mnie euforia. Jeszcze około 15km! Co to jest na co dzień...

Lekka mgła, zimne powietrze otaczających nas lodowców i szron na roślinności. Nic poza tym nie widać. Zbiegamy do La Flagare. Zmęczenie i brak koncentracji skutkuje chwilą nie uwagi. Przy zeskoku z przesmyku między głazami przekręca lewa nogę, ale upadek amortyzuję kijami. Staw skokowy lekko skręcony. Na szczęście kontuzja nie okazała się poważna i mogę kontynuować bieg. Niestety, zachowawczy instynkt wygrywa i płacę cenę za rozkojarzenie, a tempo spada do poziomu nordic walking.

Żałuje że nie nic nie widać w nocy. Prespektywa widoku na „druga stronę” na Aguile du Midi oraz sam Mont Blanc musi być niesamowita. Przy niższych poziomach zejścia opada mgła i już widać nasz cel. Serce zaczyna bić mocniej.  W Chamonix garstka ludzi wokół mety. W końcu to środek nocy. Jaka to niezwykła frajda, że moje biegowe marzenie ziszcza się na Sommet Mondial du Trial.

Na mecie wita mnie Aneta, z która przeżyłem już MCC na 40 km i +2300m na rozpoczęcie weekendu UTMB.  Moje biegowe marzenie (CCC) – czyli Courmayer-Champex-Chamonix oraz (MMC) Martigny-Comb-Chamonix łącznie 141 km i 8300m. To prawie jak TDS? A może w przyszłym roku UTMB? (Paweł Stach) Fot. Autor

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce