Na przełaj do maratonu. 2. Procad Lisowice Trail [ZDJĘCIA]

 

Na przełaj do maratonu. 2. Procad Lisowice Trail [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 28/10/2018 - 08:24

Na wschodnim skraju Wzniesień Łódzkich, w Rochnie pod Koluszkami, imprezy biegowe odbywają się już od kilku lat. Drugi rok z rzędu, w sobotę 27 października rozegrany został Procad Lisowice Trail, organizowany przez utytułowanego biegacza i trenera Krzysztofa Pietrzyka z Koluszek i jego ekipę KP Run. Jak przystało na tę krainę geograficzną, dziesięciokilometrowa, leśna trasa wokół dwóch zbiorników wodnych pełna jest wzniesień i mniej lub bardziej stromych podbiegów i zbiegów. Składa się ona z dwóch jednakowych pętli, a start i meta w tej edycji położone były obok restauracji Fregata nad jednym z zalewów.

Miało być to dla mnie pierwsze bieganie sześć dni po bardzo trudnym, górskim ultramaratonie. Szybka, przełajowa dycha wydawała się doskonała na odmulenie nóg i przewietrzenie płuc, choć rewelacyjnego wyniku się nie spodziewałem. Nie przeszkodziło mi to jednak pokonać pierwszego kilometra po asfalcie w hurraoptymistycznym czasie czterech i pół minuty.

Na skutki tej ułańskiej szarży nie musiałem długo czekać. Drugi km, ze skrętem w las i pierwszymi stromymi hopkami, wpadł jeszcze w pięć minut, lecz później zaczęło się umieranie. Pagórkowate kilometry leśnymi ścieżkami wchodziły po 5:40-5:45, a coś nadrabiać byłem w stanie tylko na zbiegach. Wszyscy mnie wyprzedzali. Myślałem, że będę tak sobie spokojnie zdychał do samej mety. Miał być mocny trening, a będzie taki, jaki się da... Przynajmniej nie padało, a piękne widoki złotego jesiennego lasu pozwalały nacieszyć oczy.

Szosowy kilos na początku drugiego kółka ledwo byłem w stanie przeczłapać w 5:30. Tam wyprzedził mnie jeszcze jeden zawodnik. Coś dziwnego stało się zaraz po skręceniu w las. Z łatwością dogoniłem go już na drugiej, czy trzeciej hopce. Pod górę nagle zacząłem czuć moc. Na stromym zbiegu zbliżyłem się do następnej grupki. Dorwałem ich jednego po drugim na wyjątkowo męczącym, długim podbiegu na 8 km. Naprawdę byłem w stanie szybko biec pod górkę.

Najbardziej zmobilizował mnie widok dziewczyny, która prześcignęła mnie w połowie pierwszej rundy. Złapałem ją niecały kilometr przed metą, próbując jeszcze zachęcić, by została mi na plecach. Ostatnie krótkie hopki, następna wyprzedzona dwójka, finiszowa asfaltowa prosta i sprintem wpadłem na metę w 53:58 netto. Ostatni, mocno pofałdowany kilos poniżej pięciu minut! Padłem na cztery łapy, wypruty w trupa. Wynik niczego nie urywa, ale w tych okolicznościach przyrody wstydu też mi nie przynosi. Miska krzepiącej zalewajki szybko postawiła mnie na nogi.

Podziękowałem za wspólny bieg i walkę współzawodniczce, która przybiegła chwilę za mną. Okazała się nią Joanna Jagiełło z Milejowa pod Piotrkowem Trybunalskim. – Mamy trochę daleko, ale startujemy tu wraz z mężem już drugi raz – opowiadała. – To taka fajna impreza, że chce się wracać. Las, świeże powietrze, piękna okolica, ośrodek się rozbudowuje, niedługo będzie tu jeszcze lepiej. Podbiegi są ciekawe, ale trzeba mieć na nie mocne nogi. Na drugim okrążeniu już na nich trochę szłam i trochę biegłam, dlatego mnie dogoniłeś (śmiech). Z górki za to było lekko i przyjemnie. Teraz biegło mi się lepiej niż poprzednio, w zeszłym roku zresztą była dużo gorsza pogoda. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa!

– Rok temu biegłem tu razem z żoną, ale teraz już poleciałem swoim tempem – dodał jej małżonek Konrad. – Czas 50 minut na takim przełaju to dla mnie życiowy wynik – cieszył się. – Na drugim kółku zachowałem jeszcze dużo siły, ale podbieg na 8 km okazał się morderczy. Trasa jest piękna, wspaniale przygotowana i oznaczona.

Na starcie stawił się nasz maratoński mistrz Artur Kozłowski. Główny faworyt pewnie wygrał z wynikiem 34:14, wyprzedzając Patryka Stypułkowskiego (35:29) i Seweryna Dudę (36:31). Zwyciężczynią wśród pań została Magdalena Pierzchała (46:29, 14. miejsce open) przed Klaudią Klik (48:53) i Małgorzatą Jagiełło (49:02). Udział wzięło 162 biegaczy. Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

– To było takie mocne przetarcie, myślałem, że przybiegnę troszkę szybciej, ale ciężka trasa zweryfikowała moje plany – przyznał Artur. – Biegło się przyjemnie od początku do końca, więc jestem bardzo zadowolony, że uczestniczyłem w takim fajnym wydarzeniu. Na początku biegliśmy razem z Patrykiem, później puścił i udało mi się dowieźć prowadzenie do mety. Do końca utrzymałem tempo, obie piątki zrobiłem w bardzo podobnym czasie. Rzadko startuję w takich pagórkowatych przełajach, ale bardzo często trenuję na leśnych trasach. U siebie też mam taką 12-kilometrową crossową pętlę. Po takich treningach wyniki na asfalcie są o wiele lepsze.

– Sezon prawdopodobnie skończę Biegiem Niepodległości w Poznaniu – zdradził swoje plany nasz mistrz – i w końcu będę miał trzy tygodnie wymarzonych wakacji. Od grudnia zaczynam przygotowania do wiosennego maratonu. Jeszcze nie wiem gdzie go pobiegnę, ale jak będę wiedział, to dam znać.

Prosto po miesięcznym, wymuszonym nauką roztrenowaniu, wystartowała tu najszybsza z pań Magdalena Pierzchała. – Właśnie rozpoczęłam studia medyczne, które mi zabrały sporo czasu – opowiadała. Wystartowałam tu spontanicznie, wczoraj się zdecydowałam, na chwilę trzeba było się oderwać od nauki. Trasa jest świetna, idealna pod treningi górskie, można powiedzieć, że to prawdziwy bieg anglosaski. Często biegam w takich imprezach, a w ogóle to tu trenuję, bo jestem spod Koluszek. W tamtym roku tu nie startowałam, teraz był pierwszy raz i na pewno za rok też będę!

– To już trzecia impreza, którą organizuję, a Procad Lisowice Trail po raz drugi – powiedział sprawca całego zamieszania Krzysztof Pietrzyk. – Już poprzednio wyszło fajnie, teraz zmieniliśmy lokalizację startu-mety, ale trasa była ta sama. Oczyściliśmy ją i oznaczyliśmy wystające korzenie wapnem bezpiecznym dla drzew, wszystko było uzgodnione z leśniczym. Okolica jest piękna, z dwoma zalewami, to wszystko przyciąga biegaczy, już mówią, że za rok chcą przyjechać. Uczestnicy na mecie nam dziękują i zapowiadają powrót, mówią, że jeszcze nigdy nie widzieli tak dobrze przygotowanej trasy, to jest dla nas największa nagroda.

– Za rok będzie tu jeszcze bardziej atrakcyjnie, bo zostanie dokończony projekt za parę milionów, mostki, utwardzone ścieżki rowerowe, będą otwarte baseny – opowiadał organizator. – Od 20 lat biegam po tych trasach, tutaj się przygotowywałem do MŚ w biegach górskich. Zrobić np. 20 takich podbiegów, jakie sam widziałeś na tej trasie, to niezłe przygotowanie. Za rok trasę pewnie zrobimy mniej więcej taką samą, tylko pewnie dodamy te nowe mostki, po których już będzie można biegać.

Zawody zostały przygotowane przez biegaczy dla biegaczy, i widać w nich było serce organizatorów. Począwszy od osobiście poprowadzonej przez nich rozgrzewki, przez znakomicie przygotowaną trasę na maksa wykorzystującą urozmaicony teren, do gorącego i smacznego poczęstunku na mecie. Góralom nizinnym i nie tylko, a także wszystkim amatorom przełajów, polecamy Procad Lisowice Trail!

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce