Na wariackich papierach, w topach, za własne pieniądze - czyli Polacy na górskich MŚ w Argentynie. Dominika Stelmach broni srebra

 

Na wariackich papierach, w topach, za własne pieniądze - czyli Polacy na górskich MŚ w Argentynie. Dominika Stelmach broni srebra


Opublikowane w pt., 15/11/2019 - 16:09

Pięcioro reprezentantów Polski bierze udział w MŚ w biegach górskich w Argentynie. W biegu anglosaskim na dystansie 15 km startują Sylwester Lepiarz i Piotr Jaśtal, a w sobotę o 8:40 czasu lokalnego (12:40 u nas) rozpocznie się bieg na długim dystansie, czyli maraton na 41,5 km, w którym biało-czerwone barwy będą reprezentowali Dominika Stelmach, Justyna Mudy i Paweł Czerniak.

Wyjazd naszej ekipy do Villa La Angostura odbył się, niestety, na wariackich papierach. Kadrowicze znów otrzymali od PZLA stroje, nieprzystosowane do warunków, w jakich przyjdzie im rywalizować. Ale, co gorsza, czwórka z kraju i mieszkająca w Stanach Zjednoczonych Justyna Mudy musiały polecieć do Argentyny na swój koszt, bo Polski Związek Lekkiej Atletyki nie zapewnił na to żadnych środków.

Nic dziwnego, że wielu naszych biegaczy od razu zrezygnowało z ubiegania się o miejsce w kadrze na MŚ. Ci, którzy się pomimo wszystko zdecydowali, wydali na reprezentowanie narodowych barw co najmniej po kilka tysięcy złotych z własnej kieszeni. Lepiarz i Jaśtal zorganizowali na ten cel publiczną zbiórkę, na wyjazd Czerniaka zrzucili się kibice za pośrednictwem fundacji Biegaj Z Pasją, przy której działa klub zawodnika - Karkonosz Running Team Szklarska Poręba.

MŚ w Biegach Górskich organizuje Międzynarodowe Stowarzyszenie Biegów Górskich WMRA (World Mountain Running Association). To już ostatnie zawody tej federacji, bo WMRA doszło do porozumienia z konkurencyjnym ITRA (International Trail Running Association) i od przyszłego roku będą organizowali mistrzostwa wspólnie.

Srebrnego medalu w maratonie górskim, czyli biegu na długim dystansie, broni Dominika Stelmach. Rok temu w czerwcu w Karpaczu zajęła drugie miejsce, przegrywając tylko z Brytyjką Charlotte Morgan.

Dominika Stelmach wicemistrzynią świata WMRA w biegu górskim długodystansowym! [WYNIKI, ZDJĘCIA, WIDEO, ROZMOWY]

O powtórzenie tego wyczynu w argentyńskiej Patagonii będzie niezwykle trudno. – Obsada jest tym razem najmocniejsza z możliwych – powiedziała nam biegaczka z Warszawy, gdy dotarła do Villa La Angostura. – Jest czołowa szóstka zawodniczek z tegorocznych MŚ w trailu w Portugalii, są wszystkie medalistki z Karpacza i niemal cała czołówka Golden Trail World Series. Brakuje tylko Nowozelandki Ruth Croft, która po finale GTWS w Nepalu chyba zakończyła sezon.

Faworytki sobotniego wyścigu o mistrzostwo świata Dominika Stelmach upatruje w triumfatorce cyklu Golden Trail World Series, nazywanego „ligą mistrzów w biegach górskich”. – Judith Wyder zaczęła sezon dopiero w maju i cały czas, mimo końcówki roku, jest w wysokiej formie. Na pewno bardzo mocne będą też Sheila Avilés z Hiszpanii i brązowa medalistka z Karpacza Włoszka Silvia Rampazzo, wicemistrzyni GTWS.

– Kandydatek do medali jest, zresztą, dużo więcej, trudno wymienić wszystkie nazwiska faworytek. Tylko Wyder wydaje mi się być „numerem 1”. Ona w tym roku bardziej ścigała się z mężczyznami, niż z innymi dziewczynami – ocenia Dominika Stelmach.

A jak nasza zawodniczka widzi swoje szanse? – To trochę zagadka. Ja w tym roku nie biegałam w górach, bo przygotowywałam się głównie do maratonu ulicznego i trochę mi brakuje treningu siłowego. Czuję się w dobrej dyspozycji i dobrej formie, ale nie potrafię powiedzieć, jak to się przełoży na wynik w maratonie górskim. Na pewno bardzo będę chciała zająć miejsce przynajmniej w czołowej dziesiątce – deklaruje warszawianka.

Trasa mistrzowskiego biegu na długim dystansie ma 41,5 kilometra długości i niecałe 2200 m przewyższenia. Start i metę wyznaczono na przełęczy Paseo de los Pioneros. – To będzie dość szybki bieg, trasa jest techniczna, teren bardzo urozmaicony, sporo będzie brodzenia przez rzeki, nawet po kolana. Spotkamy także śnieg, bo wybiegamy na prawie 1800 m n.p.m., a biało jest już powyżej 1500 m. Najwyższy punkt trasy jest na drugiej górze, przed 30 kilometrem – opowiada Dominika Stelmach.

Wysokie góry są na trasie biegu dwie: na początku, około 8 kilometra, zawodnicy wbiegną na prawie 1500 m n.p.m., a przed 30 kilometrem - na wspomniane 1778. – Trzeba będzie dobrze przetrwać pierwsze podejście, żeby mieć siłę atakować na drugim. Myślę też, że weryfikujący będzie długi, ostry zbieg na odcinku 8-12 km – przewiduje Stelmach.

Opowiadając o trasie, nasza zawodniczka zaczyna się śmiać: – Na górze temperatura będzie pewnie ujemna, a my dostaliśmy z PZLA krótkie spodenki i topy na ramiączkach. Może być troszkę zimno! Prosiłam w związku o koszulki z długim i krótkim rękawem, ale nic z tego: otrzymałam tylko top. Ja staram się nie narzekać, jestem już przyzwyczajona do tego, że zawsze jest słabiutko, a start w reprezentacji traktuję jak zaszczyt, ale... patrząc na biegaczy z innych krajów czuję się jak bardzo uboga krewna. Większość reprezentacji miała opłacony przelot przez swoje związki, a zawodnicy są świetnie wyposażeni, nawet w puchowe kurtki. Są przygotowani na każde warunki. I to nie tylko Francuzi, Hiszpanie czy Amerykanie.

– Tacy Czesi przylecieli do Argentyny 20-osobową ekipą, mają w składzie lekarza, fizjoterapeutę i dwóch trenerów. A my? My Z powodów finansowych nie rywalizujemy nawet w żadnej klasyfikacji drużynowej, bo potrzeba do niej minimum 3 zawodników. Tymczasem w maratonie startujemy we dwie i samotny Paweł Czerniak, w „anglosasie” - dwóch chłopaków. Szkoda gadać... – mówi rozgoryczona wicemistrzyni świata sprzed roku. – Za team-managera reprezentacji Polski „robi” mój mąż, za którego, oczywiście, płacimy sami – dodaje śmiejąc się gorzko.

Dominika Stelmach przyleciała do Villa La Angostura w środę, wcześniej przez kilka dni aklimatyzowała się w innym rejonie Patagonii. Dotarcie do miejsca rozgrywania mistrzostw świata zabrało jej aż 12 godzin, bo w Argentynie strajkują pracownicy linii lotniczych.

Bardzo boleśnie odczuł to nasz „rodzynek” w maratonie Paweł Czerniak. 34-letni biegacz z Sosnówki pod Jelenią Górą podróżował z Polski do Argentyny aż 60 godzin! Dotarł na miejsce wczoraj późnym wieczorem.

– Podróż wykończyła mnie fizycznie i psychicznie – powiedział nam po zameldowaniu się w hotelu w Villa La Angostura.

Oto pasjonująca opowieść Pawła Czerniaka:

– Wyleciałem z Warszawy 12 listopada o godzinie 18:50. We Frankfurcie byłem o 20:30 i przesiadkę zaplanowaną półtorej godziny później. Wtedy jednak wszystko się posypało. Informacja brzmiała: strajk w Buenos Aires i 13 godzin opóźnienia. Na szczęście dali nam voucher na taksówkę i hotel. Z Frankfurtu wylecieliśmy następnego dnia (13 listopada) o 11. W stolicy Argentyny byłem o 21 ich czasu (naszego to już 1 w nocy). Znów dostalem voucher do hotelu. Wylot do Bariloche, najbliższego Villa La Angostura miasta z lotniskiem, miałem 14 lostopada o 13:30. Wylądowałem tam o 15:50, miał mnie odebrać organizator i zawieźć wreszcie na miejsce.

– Myślałem, że przygody się skończyły, ale nic z tych rzeczy! Przysłany przez organizatora kierowca powiedział, że musimy poczekać do godziny 20 na resztę reprezentacji! Gdy ta 20 wybiła, przyleciała tylko ekipa Kolumbii. Reszty wciąż brakowało, więc czekamy dalej! W końcu umówiłem się z Kolumbijczykami i wspólnie wzięliśmy taksówkę do Villa La Angostura. Na miejscu byłem po 21 miejscowego czasu. Mam więc tylko piątek na aklimatyzację, a już jutro start w mistrzostwach świata w maratonie górskim. Zawody miały być wspaniałą przygodą, ale to raczej ta podróż będzie moją przygodą życia! – zakończył Paweł Czerniak.

Teraz może już tylko odpoczywać i wierzyć, że karkołomna podróż nie zniweczy treningów i przygotowań do MŚ za wlasne pieniądze. W piątek w Villa La Angostura od rana pada deszcz. Start MŚ w maratonie - w sobotę o godzinie 8:40 (w Polsce będzie 12:40).

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce