Niedziela z mistrzami. II Bieg Korzeniowskiego w Arłamowie

 

Niedziela z mistrzami. II Bieg Korzeniowskiego w Arłamowie


Opublikowane w wt., 17/10/2017 - 10:43

Połowa października to najpiękniejszy czas na bieganie w górach. Stąd wysyp imprez i tysiące biegaczy w Beskidzie Niskim czy Bieszczadach. Tydzień temu w Cisnej - ultraMaraton Bieszczadzki, w miniony weekend - kultowa już Łemkowyna, a czterokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski ponownie zaprosił biegaczy na bieg o swój puchar w dzikich okolicznościach Arłamowa i Gór Słonnych.

Czempion chodu sportowego, który po zakończeniu profesjonalnej kariery z powodzeniem ściga się na biegowych trasach ulicznych i terenowych, pochodzi z Podkarpacia i czuje duży sentyment do tych stron. Rok temu pierwszy raz zaprosił biegaczy do zaprzyjaźnionego Arłamowa. Wtedy obowiązkowe połączenie biegu z weekendowym pobytem w ekskluzywnym ośrodku hotelowym nie wszystkich przekonała ze względu na koszty, tym razem więc od razu można było wybrać –pakiet startowy „goły” lub z hotelem. Piękna, mało wciąż znana okolica skusiła znacznie więcej biegaczy, a dodatkową atrakcją była możliwość pościgania się (lub po prostu wspólnego biegania) z byłymi mistrzami sportu. Korzeniowski bowiem zaprosił do Arłamowa innego złotego medalistę olimpijskiego, jednego z dominatorów wioślarskiej czwórki Adama Korola.

Korol, po rozstaniu z łodzią, zaczął intensywnie biegać i błyskawicznie doszedł do poziomu 2 godzin 49 minut w maratonie. Arłamów to jednak całkiem inne bieganie niż ulica. - Dwa lata temu chcieliśmy z żoną wystartować w Biegu Rzeźnika. Wtedy Dagmara doznała kontuzji i z planów nic nie wyszło, gdy więc Robert zaprosił nas do Arłamowa nie wahaliśmy się – mówi były wioślarz, a potem minister sportu. – Była okazja połączyć pobyt w pięknym miejscu z górskim bieganiem. Przełaj jest bardzo fajny, wiem, bo sporo trenuję na ścieżkach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a tu doszły jeszcze niezłe przewyższenia.

Bieg o Puchar Roberta Korzeniowskiego to dwa dystanse: około 19 i 36 km. – Na pierwszy raz wybrałem, oczywiście, krótszy, a i tak przeraził mnie trochę profil drugiej części trasy, z podbiegami – opowiada Adam Korol. Trochę na wyrost, bo z podbiegami sobie poradziłem, gorzej było na początku, gdy trzeba było ponad 2 kilometry ostro zbiegać. Jestem dość ciężki – przyznaje mistrz wioseł – zbieganie z jednoczesnym hamowaniem dało mi mocno w kość. A trasa, choć krótka, pokazała mi miejsce w szyku w kontekście marzeń o Rzeźniku. Od niedzieli wiem, że muszę jeszcze ostro potrenować, żeby nie dać plamy na bieszczadzkim szlaku.

- Gdzieś po około 3 kilometrach biegu napotkaliśmy niedojedzone truchło dzika. Przypomniałem sobie wtedy informację, że w okolicy widuje się ostatnio sporo śladów niedźwiedzi. Żona trochę się przestraszyła, przeszła przyspieszony instruktaż co robić w razie spotkania z misiem lub wilkiem. Dzikie zwierzęta zwykle jednak unikają ludzi, obeszło się więc bez dramatycznych sytuacji.

Adam Korol jest zachwycony weekendem w Arłamowie. – Tereny odludne, na całej trasie biegu raptem jedna miejscowość, a i to określenie trochę na wyrost, bo Kwaszenina to raptem 2 czy 3 domy na krzyż. Piękne krajobrazy, możliwość samotnego obcowania z piękną, bajecznie kolorową przyrodą. Można przez parę godzin odciąć się od codziennych problemów. Czego chcieć więcej? – pyta mistrz olimpijski z Pekinu. – Do tego „wypasiony”ośrodek hotelowy, obiekty sportowe, baseny kryte i otwarte, z których można podziwiać okolicę. Idealne miejsce na relaks i regenerację.

- Bieg o Puchar Roberta Korzeniowskiego jest i zapewne pozostanie imprezą bardzo kameralną – przewiduje Adam Korol. Ma, moim zdaniem, potencjał na sto kilkadziesiąt, może dwieście osób. Organizator zapewne wolałby liczniejsze grono startujący, ale mnie, z punktu widzenia biegacza, podobało się bardzo, niewiele jest już takich imprez, na zakończenie których wszyscy uczestnicy doskonale się znają. Barierą jest z pewnością położenie Arłamowa (to przysłowiowy „koniec świata”), odległość od dużych skupisk ludzkich i słaby dojazd. Z tego co wiem, Robert chce w przyszłym roku zrezygnować z długiego dystansu i wszystkim gościom zaproponować jedną trasę, zbliżoną do półmaratonu – kończy Adam Korol opowieść o biegowym wypadzie do Arłamowa.

Piotr Falkowski

zdj. A. Korol, R. Korzeniowski

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce