Nikt nic nie wie, więc biegną w nieznane. II Rzeźnik Enigma

 

Nikt nic nie wie, więc biegną w nieznane. II Rzeźnik Enigma


Opublikowane w wt., 05/06/2018 - 12:20

Nikt nic nie wie. Nawet zdecydowana większość organizatorów. Do ostatniej chwili nawet szef całej imprezy. I nawet fotografowie, dlatego zdjęcia z biegu mają tylko ci biegacze, którzy zrobili je sobie sami. Taka jest idea Rzeźnika Enigma, biegu, który wszedł do programu Festiwalu Biegu Rzeźnika przed rokiem. Wtedy otwierał imprezę, tym razem ją w niedzielę zamykał.

Jedyne znane uczestnikom informacje to dystans i przewyższenie, ale też orientacyjne: 25-35 km oraz 1000-3000 m. Nie wiedzą, skąd wystartują, nie mają zielonego pojęcia, jak przebiega trasa. Nawet numer startowy zakodowany w kolorowych „krzaczkach”.

O 4 rano na zbiórce w centrum Cisnej dowiedzieli się, że wsiadają do pociągu bieszczadzkiej wąskotorówki. Po kilkudziesięciu minutach podróży – „lądowanie” w Przysłupie. To stąd wyruszyli na – jak się potem okazało – bardzo trudną i długą trasę II Rzeźnika Enigma.

Po ubiegłorocznej, dość prostej Enigmie, uczestnicy spodziewali się podobnej trasy i w tym roku. Tymczasem… żeby zdobyć medal ukończenia biegu trzeba było pokonać 32 kilometry i prawie 2000 metrów przewyższenia. Na dodatek śliskie, bo często w dużym błocie. – To była Enigma Sky – żartowali na mecie biegacze.

W miarę upływu trasy uczestnicy otrzymywali opaski ze wskazówkami na dalszą część dystansu. Rozwiązywali też zadania zlecone przez ubranych w gustowne stroje ufoludków wolontariuszy. Trudne nie były: napełnienie kubka przy pomocy dziurawego naczynia czy odnalezienie właściwej trasy w bagnie.

Na łatwość zadań narzekała trochę zwyciężczyni biegu, Katarzyna Gostomska. – Myślałam, że zagadki będą ciekawsze, bardziej wymagające. Ja i moi znajomi jesteśmy troszkę rozczarowani, bo spodziewaliśmy się czegoś bardziej zakręconego (śmiech). Trasa za to była taka, że mimo oznaczeń i wskazówek wolontariuszy można było się pogubić. A właściwie… chyba nie dało się nie pogubić. Więc gubiłam się i ja, jakby tak wszystko zliczyć do kupy to pewnie z pół godziny błądziłam po lasach (śmiech). No, ale taka była idea tego biegu.

Pogubili się – i to bardzo solidnie – także pierwsi na mecie pod Honem. Rafał Bielawa i Wojciech Probst wystartowali w Enigmie, by choć odrobinę powetować sobie nieudany występ w Biegu Rzeźnika (zeszli z trasy przed 50 kilometrem z powodu problemów żołądkowych Rafała, zeszłorocznego bohatera Głównego Szlaku Beskidzkiego).

"Jestem szczęśliwy. I nigdy nie wrócę na GSB!" Rafał Bielawa, rekordzista Głównego Szlaku Beskidzkiego

Rafał i Wojtek popędzili tak szybko, że w pewnym momencie… wyprzedzili ekipę znakującą trasę! – Na Hyrlatej nam powiedzieli, że mamy zbiec na Solinkę. Tu biegliśmy już tylko według podpowiedzi znakujących, bo jeszcze ten fragment trasy nie był zrobiony. Ale już wcześniej podejrzewałem, że będziemy mieli problemy, bo na Małym Jaśle minęliśmy wolontariusza znakującego trasę. Jak nas zobaczył to był zszokowany. Ale najlepsze było to, że zbiegliśmy z Hona na metę do Cisnej, podczas gdy… koniec biegu był właśnie przy Bacówce pod Honem! I z Orlika musieliśmy gonić z powrotem, na właściwą metę (śmiech).

Bielawa i Probst dołożyli do właściwego dystansu około 2 kilometrów, ale do rekordzistów było im daleko. Ktoś pogubił się na trasie tak, że zegarek zliczył mu 42 kilometry! Tak przynajmniej opowiadał…

A przewaga Bielawy i Probsta nad resztą stawki była tak gigantyczna, że nie zaszkodziły im ani pomyłki i wydłużona przez nie trasa, ani kontuzja Wojtka („postanowiłem zabawić się w Supermana i lotem ślizgowym pojechałem kolanami po kamieniach” – opowiadał z humorem). Finiszowali wspólnie w czasie 3:10:00 godz., prawie 50 minut (!) przed trzecim na mecie Andrzejem Jaroszukiem.

– Miała być zabawa i fajne rozbieganie, może także małe zadośćuczynienie po Rzeźniku. I tak było! – podsumował Rafał Bielawa.

„Bardzo fajna zabawa” to określenie pojawiało się w ustach uczestników chyba najczęściej. Nawet jeśli większość z nich nie spodziewała się, że ta zabawa będzie tak trudna i wymagająca.

– Ekstra, kapitalna sprawa – zachwycała się tajemniczością biegu triumfatorka wśród kobiet Katarzyna Gostomska. – Bardzo ciekawa formuła. Trasa kompletnie nieznana, nawet jej długość. Nie wiadomo, jak rozłożyć siły. Gdzieś na 25 kilometrze byliśmy pewni, że meta jest tuż-tuż, jeszcze chwila i koniec. I mocno się zdziwiliśmy, gdy się okazało, że trzeba było przebiec 32 czy 33 km – śmiała się na mecie Kasia.

– Enigma to nie tylko bieg, to przede wszystkim świetna zabawa dla każdego z cała masą niespodzianek. Ta rywalizacja ma ogromny potencjał i może się stać kolejnym wyróżnikiem Festiwalu Rzeźnickiego, po takich klasykach jak Bieg Rzeźnika czy Rzeźniczek – podsumował Rafał Bielawa.

WYNIKI

Piotr Falkowski

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce