Ostatnie przetarcie przed Toruniem – 4. Indoor Track Run w Łodzi [ZDJĘCIA]

 

Ostatnie przetarcie przed Toruniem – 4. Indoor Track Run w Łodzi [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 10/03/2019 - 18:28

Tradycyjnie od eliminacji sprintu na 60 metrów rozpoczął się w sobotę 9 marca czwarty Indoor Track Run – jedyny w swoim rodzaju mityng dla amatorów w hali Rudzkiego Klubu Sportowego na południowych przedmieściach Łodzi. Zawody ponownie miały rangę Otwartych Halowych Mistrzostw Województwa Łódzkiego Weteranów i Amatorów. Zawodnicy poniżej 35 roku życia mogli startować poza konkurencją. Pozostałymi konkurencjami były również dystanse nieolimpijskie: 300, 600, 1000 i 3000 metrów, a także skok w dal i wzwyż.

Na najkrótszym dystansie trzeba było rozegrać aż 10 biegów eliminacyjnych. W niektórych, poza konkurencją, startowały najmłodsze dzieci. W rozegranych później seriach finałowych, w najważniejszej tego dnia kategorii Masters zwyciężyli Małgorzata Gąsowska (7.96) i Marcin Marcinkowski (7.35). Na szczególną uwagę zasługuje wynik Andrzeja Formaniewicza (rocznik 1957!), który w swoim eliminacyjnym biegu osiągnął wynik 8.00.

– Biegam od urodzenia – przyznała ze śmiechem Małgorzata Gąsowska. – Trenowałam w podstawówce, jako młodziczka też się specjalizowałam w sprincie na 60 i 100 m. A potem w dorosłym życiu to już była praca i jeszcze raz praca. W końcu czegoś mi zaczęło brakować i zaczęłam z powrotem trenować. To było jakieś 8 lat temu. Tu jestem drugi raz, wcześniej byłam w zeszłym roku, i znowu udało się wygrać.

Również dużym zainteresowaniem cieszył się bieg na półtora okrążenia hali – 300 metrów. Tu trzeba było rozegrać aż 24 trzy- lub dwuosobowych serii. W Masters wygrali utytułowani zawodnicy: Aneta Lemiesz (41.95) oraz, tak jak w krótszym sprincie, Marcin Marcinkowski (38.30).

Bardzo emocjonujące były biegi pań i panów na najdłuższym halowym dystansie 3000 metrów. W biegu kobiet od początku zdecydowanie wysforowały się naprzód dwie weteranki: Danuta Woszczek i Dorota Ustianowska. Za półmetkiem ta druga wyszła na prowadzenie i stopniowo je powiększała. Kiedy wydawało się, że zwycięstwo ma już w kieszeni, na ostatnim okrążeniu jej rywalka zdecydowanie przyspieszyła, minęła rywalkę i wygrała z czasem 10:51.78 (2.38 sekundy przewagi).

– Koleżanka wyskoczyła mi zza pleców nieoczekiwanie na sto metrów przed metą, nie słyszałam, że się zbliża – opowiadała Dorota Ustianowska. – Wyprzedziła mnie tak szybko, że już nie mogłam się zebrać. To nie jest mój koronny dystans, a w ogóle to wracam na halę po czteroletniej przerwie, bo w międzyczasie biegałam na ulicy. Było sporo obaw, jak to wyjdzie i nie wiedziałam, na co mnie stać. Być może mogłam trochę mocniej zacząć. Ale i tak jestem bardzo zadowolona. W ogóle to jestem dosyć wszechstronna, bo biegam od 400 m na bieżni do maratonu na ulicy. Od wielu lat już uciekłam w dłuższe biegi, na 10 km mam życiówkę 32 minuty, w półmaratonie 1:12:40, a w maratonie 2:37. Teraz więc dobrze jest wrócić do szybkości, bo to się zawsze przydaje. Może jeszcze się uda zrobić docelowy start na MŚ Masters w Toruniu na 10000 m.

W tej samej konkurencji podwójny cel miał nasz utytułowany lekkoatleta Artur Kern, obecnie mistrz Polski masters na 800 metrów, który w hali RKS-u na dystansie 15 okrążeń ostatecznie zwyciężył z wynikiem 8:59.38. – Chciałem rozprowadzić mojego zawodnika (Pawła Rozmiańca – red.) na 9 minut. Niestety się nie udało, bo troszeczkę osłabł, ale sam złamałem dziewiątkę, więc plan wykonany w 50 procentach. Sam jeszcze startuję na 1000 m i tu już pobiegnę na maksa. Dla mnie to również przetarcie przed MŚ Masters, które są za dwa tygodnie w Toruniu.

Około dwudziestu sekund do życiówki zabrakło dziesiątemu na tym dystansie Witoldowi Tosikowi (11:20.72). Jak nam jednak opowiedział, czuje się w pełni usprawiedliwiony, gdyż właśnie wrócił – dosłownie – z dalekiej podróży. Witek zaledwie tydzień wcześniej nabiegał wspaniałą maratońską życiówkę 3:06 w Tokio!

Artur Kern jak powiedział, tak zrobił – wygrał na 1000 metrów wśród weteranów (2:40.00), lecz tym razem o niecałą sekundę wyprzedził go właśnie jego podopieczny Paweł Rozmianiec (2:39.04). Jest on jednak jeszcze za młody, by startować w kategorii Masters. Jedyną weteranką startującą na tym dystansie była Dorota Ustianowska (3:18.08), którą tym razem wyprzedziła młodsza zawodniczka Karolina Matusiak (3:17.33).

Podobnie jak na dwukrotnie krótszym dystansie, na 600 metrów zwyciężyła Aneta Lemiesz (1:31.68). Wśród panów znakomicie taktycznie rozegrał swój bieg Robert Sobczak (1:27.22), halowy brązowy medalista MP Masters na 800 m. Po rozpoczęciu z dalszej pozycji, na prowadzenie wysunął się dopiero na drugim okrążeniu, a na finiszu odparł atak młodszego, startującego poza konkurencją Grzegorza Piliszka.

W konkursie skoku w dal wśród weteranów wygrali Łukasz Sobora (6.28) i Renata Szykulska (4.88 m). Ta sama zawodniczka była również najlepsza w skoku wzwyż (1.32 m). W tej konkurencji tę samą wysokość 1.62 m zaliczyło aż trzech panów. Mniejszą liczbą strąceń zwyciężył Robert Prokopiuk przed Tomaszem Firazą i Michałem Stanisławczykiem.

Pełne wyniki wszystkich konkurencji można zobaczyć TUTAJ

Organizator zawodów Radosław Sekieta (Time4s.pl) tym razem pobiegł na 300 metrów, osiągając czas 40.69 (wśród weteranów nie było podziału na kategorie wiekowe). Przypomnijmy, że jest on rekordzistą Polski M40 na tym dystansie, a także mistrzem kraju w tej kategorii wiekowej na 400 i 800 metrów. Podobnie jak wielu startujących w hali RKS-u zawodników, on także przygotowuje się do startu w tych dwóch konkurencjach na Mistrzostwach Świata Masters, które odbędą się za dwa tygodnie w Toruniu. W sobotę swój występ potraktował treningowo, a najbardziej ucieszyła go niezmienna popularność jego imprezy, na której amatorzy mogą spróbować się na rzadko dostępnych dla siebie dystansach, a także rosnąca frekwencja, która osiągnęła około 300 osobostartów.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce