Paralekkoatletyczne MŚ. Kossakowski i Wasilewski rozumieją się na medal

 

Paralekkoatletyczne MŚ. Kossakowski i Wasilewski rozumieją się na medal


Opublikowane w czw., 07/11/2019 - 10:10

Niewidomy Aleksander Kossakowski i jego przewodnik Krzysztof Wasilewski startują w Paralekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Dubaju. Plany mają ambitne. – Celujemy w pierwsze lub drugie miejsce – podkreślają mistrzowie Europy w biegu na 1500 m i wicemistrzowie na 5000 m.

W Dubaju, podczas rozpoczynających się w czwartek mistrzostw świata, wystartują w tych konkurencjach w grupie T11 – dla zawodników niewidomych i niedowidzących. Pierwszy start – eliminacje na 1500 m.

Paulina Malinowska-Kowalczyk, rzeczniczka Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego: Współpracujecie od półtora roku. Co się zmieniło od ME w Berlinie w 2018 roku?

Aleksander Kossakowski: Wiele się zmieniło. Jesteśmy bardziej zsynchronizowani, rozumiemy swoje organizmy lepiej i jesteśmy w stanie osiągać więcej na treningach i zawodach.

Krzysztof Wasilewski: Musiałem się zawodu przewodnika nauczyć. Gdy rozmawialiśmy w Berlinie, to było zaledwie pół roku i dopiero rozpoczynałem przygodę. Teraz wiem więcej i zdobyłem doświadczenie.

Kiedy się uczymy, wzorujemy się na mistrzu. Pomaga wam ktoś czy uczycie się „na sobie”?

KW: Mamy trenera, który czujnie patrzy i zwraca uwagę na wszystkie szczegóły. Do technicznych kwestii przewodnika musiałem dojść sam. Olek też mi daje feedback i zgrywamy się coraz lepiej.

Co było najtrudniejsze do pokonania, żebyście pracowali jak jeden organizm, bo chyba o to najbardziej chodzi?

AK: Trudne pytanie. Takich spraw mniejszej wagi jest bardzo dużo i się sumują, ale po to przebywamy razem na zgrupowaniach, startujemy w zawodach, jeździmy wszędzie razem, żeby te małe problemy rozwiązywać. Może nie jest idealnie, bo coś takiego nie istnieje, zawsze będzie jakieś „ale”, emocje też grają rolę i nie zawsze jesteśmy w 100 proc. w stanie zapanować nad sytuacją. A co było najtrudniejsze? Ja tu nie widzę nic trudnego (śmiech). Super się dogadujemy, nie ma zwad między nami, ogólnie taka relacja jest czysto przyjacielska, nie mamy do siebie żadnych wyrzutów. Problemy techniczne się zdarzają, ale jak się pojawiają, to w zarodku zostają zniwelowane. Trzeba się skupić na tym, co jest dobre.

KW: Musiałem oduczyć się nawyków, które mam z biegów indywidualnych. Przede wszystkim nie biec przed Olkiem na metę, nie próbować się z nim ścigać. Muszę pracować nad koncentracją, żeby pamiętać o wszystkich detalach, które są istotne podczas biegu, wczuć się w sytuację Olka – co dla niego jest tak naprawdę ważne.

AK: Niektóre rzeczy, na które sprawni nie zwracają uwagi, są dla niewidomych kluczowe. Brak informacji od Krzyśka, co się dzieje w otoczeniu, naprawdę ogranicza moje spektrum postrzegania. W momencie, kiedy Krzysiu to zrozumiał, a troszkę to trwało, bo niełatwo jest się wczuć i trzeba mieć naprawdę dużo empatii, to jest coraz lepiej.

Rok temu mówiłeś, że najtrudniejsze jest mówienie podczas biegu. Teraz przychodzi ci to łatwiej?

KW: Trudność jest podobna, ale lepiej wiem, co powinienem mówić i co jest istotne.

Olek co najbardziej chcesz wiedzieć?

AK: Zależy od zawodów. Jeśli to mityng, w którym możemy zaryzykować, pobiec bardzo szybko np. pierwszą część odcinka, to wtedy chciałbym usłyszeć jakie mamy międzyczasy i techniczne sprawy.

A co chciałbyś usłyszeć na mistrzostwach świata?

AK: Że dobiegliśmy pierwsi albo drudzy w eliminacjach. A potem pierwsi albo drudzy w finale.

KW: Próbuję to sobie wizualizować, ale trudno przewidzieć jak bieg się ułoży. Na bieżąco będę analizował sytuację i informował Olka.

Wasz cel na mistrzostwach w Dubaju?

AK: Cel zadaniowy to finał, a cel finałowy to wygrana.

Proste są te zadania...

AK: Nie ma co się koncentrować na tym, co dopiero będzie. Trzeba skupiać się na małych rzeczach, na które mamy wpływ w tej chwili.

Kto wam może zagrozić?

AK: W biegach średnich jak zwykle Kenijczycy, jest jeszcze dosyć mocny Brazylijczyk, z którym już biegaliśmy w Paryżu i pokazał klasę. Będzie trzeba się go trzymać i wyprzedzić na ostatnich 100 metrach.

Po mistrzostwach Europy w Berlinie, na których zdobyliście złoto zrobiło się o was głośno.

AK: Zmotywowało nas to do większego poświęcenia i wyrzeczeń, i jeszcze większych chęci do osiągania sukcesów.

KW: Zrozumiałem, że ten nasz cel, nasze marzenie, czyli medale mistrzostw świata i medale igrzysk paraolimpijskich są w zasięgu, i trzeba o nie walczyć.

Biegaczom się życzy „połamania nóg”?

KW: I rozerwania szarfy.

AK: Takie przesądy i rytuały nie mają znaczenia. Tylko ograniczają nasze myślenie i możliwości.

źródło: Polski Komitet Paraolimpijski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce