Paweł Ochal i 29. Flora Maraton Warszawski (2007 r.). "Zrobiliśmy to!"

 

Paweł Ochal i 29. Flora Maraton Warszawski (2007 r.). "Zrobiliśmy to!"


Opublikowane w pon., 25/09/2017 - 11:19

Jest wrzesień 2007 roku. Jako pierwszy metę 29. Maratonu Warszawskiego na Wybrzeżu Gdyńskim mija Paweł Ochal. Dekadę później w tym samym miejscu wygrywa jego krajan z Bydgoszczy - Błażej Brzeziński.

Błażej Brzeziński wygrywa 39. PZU Maraton Warszawski! [WYNIKI, WIDEO, DUŻO ZDJĘĆ]

Na przestrzeni dziesięciu lat tylko trzech Polaków wygrywało tę prestiżową imprezę.

Do niedzieli ostatnim polskim zwyciezcą „warszawskiego” był Yared Shegumo. Pochodzący z Etiopii biegacz triumfował w 2013 roku, gdy meta zlokalizowana była na Stadionie Narodowym. W 2007 r. swój sukces na ulicach stołecznego miasta świętował Paweł Ochal (2:12.20). W tym roku Paweł ponownie stanął na starcie, tyle że w nieco innej roli. Jego zadaniem było nadawanie tempa czołówce kobiet przez blisko 32 km. Wciąż jednak zawodnik myśli o tym, żeby powalczyć o najwyższe cele.

– To było chyba moje największe zwycięstwo w karierze. Mogę tak powiedzieć. Nutką goryczy jest to, że zabrakło kilku sekund do minimum na igrzyska olimpijskie. Myślałem że zostanę jeszcze powalany do kadry, ale tak się nie stało. Nie mogę jednak narzekać, bo jak oglądam gdzieś filmy z tego biegu, to łezka się kręci – mówi Paweł Ocha.

– Sportowo czułem się wtedy super. Po 30. kilometrze zostałem sam na trasie. Zaczęły przechodzić mnie dreszcze. Ale maraton kończy się dopiero po przekroczeniu mety. Teraz przekonała się o tym prowadząca przez długi czas Kenijka. Na 800 metrów przed metą niestety nie mogła już biec. Ja na 35. kilometrze czułem, że wygram. Coś mnie przyciągało do mety. Chciałbym tu jeszcze wrócić jako zawodnik i się pociągać. Wiem, że czas mnie goni – podkreśla Ochal.

Wynik Pawła z 2007 roku jest jego aktualnym rekordem życiowym. Na mecie wyprzedził wówczas Rafała Wójcika (2:13:11) i Adama Draczyńskiego (2:13:56). Dopiero czwarty był Tanzańczyk Hombo Disdery (2:14:56). Imprez ukończyło 2121 uczestników.

Jak wspomina Paweł Ochal, w tamtym starcie nie był postrzegany za faworyta, nawet wśród polskich biegaczy.

– Stawiano na zawodników z Afryki i tu nie ma co się oszukiwać. Oni mieli rekordy poniżej 2:10:00, ja miałem czas 2:15:40 z Dębna i byłem mistrzem kraju. Teraz mieliśmy bardzo mocną polską elitę. Poprzednio taka na Maratonie Warszawskim była chyba 10-lat temu. Wtedy było nas pięciu na dobrym poziomie. Ja nie byłem nawet faworytem wśród kolegów. Sport lubi jednak zaskakiwać. Udało nam się, a raczej – zrobiliśmy to. We trzech stanęliśmy na podium. I to nie dlatego, że nikt inny nie startował więcej. Była duża, mocna ekipa. Nieśli nas kibice, chcieliśmy pokazać im się z dobrej strony – wspomina Paweł Ochal. – Miałem nadzieję, że w tym roku będzie tak samo. Polskie podium. Ale może nic dwa razy się nie zdarza? Albo musimy poczekać jeszcze 10 lat … – dodaje.

W najbliższą niedzielę Paweł Ochal będzie pacemakerem podczas maratonu w Koszycach. Pomagać ma tam najlepszym zawodnikom ze Słowacji. Sezon planuje startem w Gdańsku, gdzie rok temu zwyciężyli razem ze swoją małżonką Olgą.

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce