Piekło Czantorii jeszcze bardziej diabelskie – „dzięki” ITRA [WYNIKI, ZDJĘCIA]

 

Piekło Czantorii jeszcze bardziej diabelskie – „dzięki” ITRA [WYNIKI, ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 17/11/2019 - 17:14

Który z polskich biegów ma największy stosunek przewyższenia do dystansu? Już chyba wszyscy nasi górscy biegacze wiedzą, że bezdyskusyjnie Piekło Czantorii.

W weekend imprezę na stokach położonego nad Ustroniem masywu rozegrano po raz piąty. Piekielna trasa była nieco łatwiejsza do przełknięcia dzięki łaskawej pogodzie. W poprzednich edycjach zdarzały się śnieg, deszcz, mgła lub mróz, a tym razem panowała ciepła, złota jesień. Nawet błota było w umiarkowanych ilościach.

Jak zwykle można było wybrać jeden z trzech dystansów: półmaraton Bestyja, maraton Pieron (dwa okrążenia trasy „połówki”) albo ultramaraton Przepieron (trzy pętle). Każdy z nich kończy się iście diabelskim podejściem wzdłuż słupów kolejki gondolowej na Czantorię, o długości 1,4 km i wysokości 450 m. Stromizna gór na pętli jest niewiele mniejsza, a dodatkowo została w tym roku wydłużona o ok. 2 km i jedno podejście, by sprostać zaostrzonym kryteriom przyznawania punktów ITRA, poszukiwanych przez wielu biegaczy. Dało to parametry odpowiednio: 71 km/6380 m przewyższenia, 47 km/4360 m+ i 24 km/2380 m+.

– Jeśli chodzi o wydłużenie trasy, to część ludzi była przeciwna, a część za. Nasze propozycje tras są na tyle interesujące, że zawodnicy się do nich przekonują – twierdzą Przemysław Sikora i Artur Kulesza, organizatorzy Piekła Czantorii. – Na mecie nie słyszeliśmy nic złego, a wręcz przeciwnie, same pochwały za dodanie nowego podejścia i zwiększenie dystansu i przewyższenia. W przyszłym roku planujemy dodać nowy dystans, 10 km również po bardzo trudnej trasie. Dołożenia tego diabelskiego końcowego podejścia na każdej pętli na razie nie planujemy, chociaż jesteśmy znani z szalonych pomysłów. Chyba, że większość zawodników będzie nas o to prosić!

Najcięższy fizycznie

Przepieron wystartował w piątek o godz. 21, co oznaczało dla jego uczestników całą noc na trasie. Pod nieobecność zwycięzcy poprzednich edycji Wojciecha Probsta, wygrał Marcin Durkowski, a najszybszą z pań była Agata Toporowicz (8. miejsce open).

Zdobywca piątego miejsca Marek Rutka to miłośnik najdłuższych dystansów – m.in. zwycięzca Ultra Trail Małopolska 240 km, czwarty zawodnik Biegu 7 Szczytów 240 km i uczestnik tegorocznego BUT320, który dotarł najdalej (30 km przed metą, nikt nie ukończył). – Piekło Czantorii, chociaż w moich kategoriach krótkie, to jeden z najcięższych fizycznie biegów, w jakich brałem udział, bo przewyższenia robią swoje – stwierdził. – Po czymś takim przez tydzień się czuje każdy mięsień. Ostatnie, wyjątkowo strome podejście do mety dodatkowo niszczy psychicznie. Tu trzeba mieć mocne zarówno ciało, jak i głowę. Dwa lata temu też tu biegłem najdłuższy dystans i wtedy takie przewyższenia, to była dla mnie zupełna nowość.

Zwycięski pierwszy raz z kijkami

Start Pierona odbył się w środku nocy, o godz. 2:30, a zwyciężyli Bartosz Misiak i Joanna Majewska (17. open).

– Zupełnie nie spodziewałam się takiego wyniku – przyznała Joanna Majewska – Tym bardziej że nie startowałam wcześniej w biegu z takimi przewyższeniami, a nawet pierwszy raz w życiu pobiegłam z kijkami! Przez stres nie mogłam usnąć, udało mi się dopiero o północy, a tu zaraz musiałam wstawać na start. Adrenalina jednak pomogła, a także brat, który pokonał ze mną całą trasę. W przyszłym roku biegniemy w parze Rzeźnika. Po starcie, co się później okazało, byłam na czwartej pozycji i potem dzięki motywacji brata wyprzedzałam kolejne zawodniczki. Ostatnie podejście to było rzeczywiście piekło, zrobiłam je tylko siłą umysłu i dzięki kijkom, kiedy nogi już odmawiały posłuszeństwa.

– Trasę Piekła znam tylko z treningu – przyznał Bartosz Misiak, zwycięzca maratonu. – Kiedyś sobie przebiegłem jedną pętlę z Wojtkiem Probstem. Ale to są zawody typowo dla mnie, bardzo strome podejścia i zbiegi, mało biegania, więcej górskiego napierania. Pierwsza pętla jeszcze mnie specjalnie nie zmęczyła, ale już na początkowym podejściu drugiej nogi poczuły, że dostały swoje. Do 15. km trzymali się ze mną Paweł Przybyła i Szymon Nikiel, ale potem na wejściu na Poniwiec już się im urwałem i dowiozłem przewagę do mety.

Drugie miejsce na Pieronie zajęła Magdalena Ciaciura, która przed rokiem zajęła trzecie miejsce na najdłuższym dystansie. – Tym razem nie biegłam ultra tylko maraton, bo było mniej czasu na przygotowania, ostatnio mam sporo na głowie – opowiadała nam po dekoracji. – Dwie pętle jednak też dały w kość i tak samo czuję nogi, jak w zeszłym roku. Tej dodatkowej hopki „w promocji” nie odczułam, bo na Piekle tak czy siak jest bardzo ciężko. Z tego drugiego miejsca jestem tym bardziej zadowolona, że nie byłam w najlepszej formie.

Wygrana po kontuzji

Bestyja wystartowała w sobotę o godz. 8. Najszybsi w niej okazali się Karol Urbańczyk i Iwona Turosz (19. open).

– Tym razem wybrałam krótszy dystans, bo wracam do biegania po kontuzji – powiedziała Iwona Turosz, która w ubiegłym roku wygrała dystans ultra. –Co do trasy, to wolałabym, żeby zostało tak jak było, ale ludzie lubią zbierać punkty ITRA, więc wielu zawodników się z tego ucieszyło. Startuję tu od trzech lat, i tak ciepło jak dziś jeszcze nie było. Żałowałam, że nie wzięłam koszulki na ramiączkach. Trochę tylko wiało, ale w tych warunkach to było bardzo przyjemne.

Na rozszerzonym podium stanęły pierwsze piątki uczestników wszystkich dystansów:

Przepieron: 1: Marcin Durkowski (10:48.57), Tomasz Frącz (10:54.52), Tomasz Kopcewicz (10:55.28), Piotr Nowacki (11:01.30) i Marek Rutka (11:21.24); kobiety: Agata Toporowicz (11:45.22), Joanna Mrowca (11:49.07), Małgorzata Tomik (12:56.45), Katarzyna Pomagruk (13:02.13) i Marta Lipnicka (13:24.08).

Pieron: Bartosz Misiak (5:58.17), Paweł Przybyła (6:14.44), Szymon Nikiel (6:19.51), Michał Kaszuba (6:39.10) i Tomasz Oreł (7:06.09); kobiety: Joanna Majewska (8:15.41), Magdalena Ciaciura (8:22.28), Julia Surman (8:28.18), Katarzyna Kajstura (8:39.38) i Aleksandra Szafrańska (8:40.41).

Bestyja: Karol Urbańczyk (2:48.35), Ilja Marczuk (2:50.25), Grzegorz Kubaczka (2:52.22), Jerzy Kałuża (2:57.43) i Krzysztof Lisak (3:02.42); kobiety: Iwona Turosz (3:24.35), Anna Chowaniok (3:47.01), Magdalena Salachna-Nowak (3:48.29), Katarzyna Brząkała (3:50.11) i Katarzyna Falkowicz (4:00.25).

Pełne wyniki - TUTAJ

Kamil Weinberg


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce