Powrót oryginalnej trasy i jeździec bez głowy – 4. Decathlon Run [ZDJĘCIA]

 

Powrót oryginalnej trasy i jeździec bez głowy – 4. Decathlon Run [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 27/11/2017 - 09:32

Po raz czwarty łódzka załoga popularnego sklepu sportowego zorganizowała swój autorski bieg – Decathlon Run. Trasa jak co roku została wytyczona w bezpośredniej bliskości placówki, czyli w Parku Poniatowskiego. Tor rowerowy z ukochanymi przez biegaczy stromymi hopkami, nieobecny przed rokiem z powodu prac ziemnych, tym razem znów został wykorzystany – ku radości jednych i przeklinaniu innych. Na 10-kilometrowym dystansie wystartowało 426 zawodników.

Reszta trasy poza rowerowym torem była również urozmaicona i prowadziła trzema okrążeniami przez szerokie aleje, wąskie ścieżki, mostek między stawami i jeszcze jedną górkę.

Limit 500 miejsc został wyczerpany w zapisach online na kilka dni przed biegiem, jednak jak to zwykle bywa, pewna ilość pakietów pozostawała nieodebrana. O możliwość startu pytali się zawodnicy z Ukrainy i zostali poproszeni o przyjście w dniu biegu (26 listopada) odpowiednio wcześniej. Zjawili się... dosłownie sekundy przed startem, kiedy wydanie im chipów i numerów było już technicznie niemożliwe. Przynajmniej jeden z nich – jak się okazało, bardzo mocny zawodnik – mimo to postanowił wystartować „treningowo”.

– Szczerze mówiąc, to chciałbym podziękować koledze zza wschodniej granicy – powiedział nam czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec Tomasz Osmulski, sklasyfikowany dziś jako pierwszy – bo miałem niespodziewanego zająca, który na początku wyrwał i rozprowadził tak naprawdę cały bieg! Jeździec bez głowy, choć był na prowadzeniu, został jednak zdjęty z trasy przez organizatorów tuż przed końcem ostatniego okrążenia. Zwyciężył więc biegnący tuż za nim Tomek z czasem 35:05, który w poprzednich edycjach tych zawodów już raz wygrał i raz był drugi.

Za nim przybiegli Arek Ostaszewski z Białegostoku (35:33) i Adrian Żakowski z Jarocina (36:23), obaj pracownicy sieci Decathlon, którzy jeszcze na drugim okrążeniu trzymali się kilka sekund za późniejszym zwycięzcą. Najszybszymi z pań były siostry Michalina i Daria Mendeckie z Łazisk Górnych (odpowiednio 41:59 i 42:56), które pracują w sklepie Decathlonu w Mikołowie. Podium uzupełniła Natalia Grzegorczyk z Opoczna (43:23). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Wracam po kontuzji, stare problemy jeszcze dawały się odczuć w czasie biegu, skurcze, ból achillesów – opowiadał nam zwycięzca – więc to nie był bieg z uśmiechem na ustach, tym bardziej że trasa bardzo wymagająca, te muldy na torze rowerowym dawały w kość, szczególnie ostatni krótki, lecz bardzo stromy podbieg. Po nim przez 2-3 minuty łapałem tlen. Ale jest coraz lepiej. Dopiero rozpoczynam ciężki trening przygotowawczy, ale zobaczymy do czego tak naprawdę. Jak się uda wejść na odpowiedni poziom, to się zdecydujemy z trenerem na MP w hali. Gdzieś tam koledzy mobilizują, żeby nawet wystartować w halowych mistrzostwach Europy. Ale to tylko jak będę u szczytu formy, bo jestem takim perfekcjonistą. A jak nie hala, to kto wie – ostatnio się potwierdziło, że w Łodzi znowu będzie maraton, więc może się w końcu sprawdzę na tym dystansie, bo już mi to chodzi po głowie od wielu lat – zakończył Tomasz Osmulski.

Black Weekend w Krynicy! Łap 30% zniżki na 9. Festiwal Biegowy! [KOD PROMOCYJNY]

W Decathlon Run wystartowało kilka osób, które wcześniej tego dnia pobiegły w Lesie Łagiewnickim w pierwszym biegu w cyklu Grand Prix Łódzkiego w Biegach Górskich, który też relacjonowaliśmy. Jednym z nich był Krzysztof Drożdżyński, specjalizujący się w ultramaratonach na orientację. – Mam taką pracę, że codziennie przechodzę piechotą około 20 km i na bieganie nie ma już czasu ani siły – opowiadał nam – więc pozostają tylko weekendowe starty w zawodach! Dziś przede wszystkim jestem zadowolony, że pogoda dopisała, nie za ciepło i bez deszczu. Czasy nie powalają, ale założone tempo udało się utrzymać. Oby to zaprocentowało treningowo, bo na kilka cykli biegów tej zimy się już zapisałem. Te dzisiejsze biegi były zupełnie różne. W Łagiewnikach sześć dużych górek. Tu na ogół płasko, tylko ten tor rowerowy i jeszcze jedna mała górka na każdym okrążeniu. Jednak bieg sprzed dwóch godzin dał się odczuć i już tylko czekałem, żeby dobiec do mety...

– Trasa zgodnie z życzeniem uczestników wróciła na górki rowerowego toru – powiedziała nam współorganizatorka Daria Ogrodowczyk z łódzkiego Decathlonu – dzięki temu jest ona znacznie ciekawsza. Jeszcze tego nie sprawdziliśmy, ale chyba frekwencja była rekordowa, z czego się bardzo cieszymy. Bieg organizuje załoga naszego sklepu, ale zapraszamy na niego współpracowników z całego kraju – na takie nieoficjalne mistrzostwa Polski pracowników Decathlonu. Dzięki temu nasz bieg zyskuje ogólnokrajowy charakter – podsumowała organizatorka.

Kamil Weinberg


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce