Poznańska połówka nogami Ambasadora

 

Poznańska połówka nogami Ambasadora


Opublikowane w pon., 27/03/2017 - 10:08

Za nami dziesiąta edycja jednego z największych półmaratonów w Polsce. Półmaratonu, który od samego początku zapowiadał się ciekawie - pisze Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów. 

Intrygował zapowiadany pojedynek Marcina Chabowskiego i Szymona Kulki z zawodnikami z Kenii. Po raz pierwszy organizatorzy pokusili się o zorganizowanie mety na jednej z hal Międzynarodowych Targów Poznańskich. Liczyli też na rekordową frekwencję, zwiększając limit uczestników do 16 tysięcy osób.
 
Do Poznania przyjechałem w sobotę ok południa. Pod wieczór poszedłem odebrać pakiet startowy. Pochodziłem troszkę po expo i z czystej ciekawości poszedłem zobaczyć metę zawodów. Do środka hali nie można było wejść, ale widoczne przygotowania i serwowane efekty sprawiły, że nabrałem ochoty by wbiec tutaj już dzień wcześniej. Z niecierpliwością czekałem na dzień startu. 

Niedziela zapowiadała się bardzo przyjemna. Niestety noc była o godzinkę krótsza, za sprawą zmiany czasu z zimowego na letni. Po ciężkiej pobudce trzeba było wzmocnić się mocną kawą. Zaspany zacząłem przygotowywać ubiór startowy. Widok bezchmurnego nieba i słońca pozostawiał dylemat jak się ubrać - rano było poniżej zera, a wczesna godzina startu - 9:00 - mogła nie być najcieplejszą porą dnia.

Okazało się, że spokojnie można było pobiec w krótkich spodenkach i koszulce. Tak też była ubrana większość biegaczy. 

Przed samym biegiem zrobiłem 2 km rozgrzewki i ruszyłem do swojej strefy startowej. Niestety było się trudno do niej dostać, przejścia były dość wąskie, a tłum ogromny. Dotarłem do strefy na 10 minut przed startem. Jeszcze trochę rozciągania i do boju. 

Planowałem wynik w przedziale 1h40'-1h45', ale ustawiłem się w grupie na 1h30' i postanowiłem zaryzykować. Nie czułem się specjalnie przygotowany, ale kto nie ryzykuje...

Biegło się dobrze, słońce czasami przygrzewało dość mocno. Ulgą był bieg w cieniu, bo w większości trasa była odsłonięta. Na 11. kilometrze był podbieg, tam odskoczyłem grupie na 1h30' i starałem się biec troszkę szybciej. Im bliżej mety, tym nogi niosły bardziej. A w głowie tylko jedna myśl - ta piękna meta w hali!

W końcu dotarłem/ Zrobiła na mnie i na wielu biegaczach ogromne wrażenie. Mam nadzieję, że będzie to stały element nie tylko poznańskiego półmaratonu, ale także październikowego maratonu. 

Swój bieg ukończyłem z czasem netto 1:28:49 i nie ukrywam, że wynik bardzo mnie satysfakcjonuje. Piękna trasa, kibice na trasie jak zwykle w Poznaniu nie zawiedli, wspomniana meta na hali. Rekordu frekwencji nie było, ale za to wygrał Marcin Chabowski, na którego od samego początku stawiałem w gronie największego z faworytów biegu.

Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce