Przez Góry Świętokrzyskie do Nepalu. Ambitni Ambasadorzy

 

Przez Góry Świętokrzyskie do Nepalu. Ambitni Ambasadorzy


Opublikowane w pt., 09/08/2013 - 15:47

Irina i Andrzej Hulaniccy w Górach Świętokrzyskich

W ramach przygotowania do wyjazdu do Nepalu odwiedzamy Góry Świętokrzyskie ? informują Irina i Andrzej Hulaniccy. I opisują szczegółowo swoje przygody na Wyżynie Kieleckiej.

I wyjazd: 29-30 czerwca 2013

29 czerwca 2013

Na początku planowaliśmy pojechać na 3 dni, ale sprawy zawodowe i zdrowotne pozwolą nam tylko na 2 dni. Ruszamy w sobotę o 7 rano. Nocleg mamy w Porąbkach, gdzie docieramy o godzinie 11:00. Odpoczynek, mała kawa ? niektórzy z ?grubasów?  po cichu zjedli kanapki ? i wyruszamy. Mamy plan trasy, ale nie do końca jesteśmy pewni warunków na szlakach.  

Zaczynamy od skrótów, co nie było jednak dobrym pomysłem. Wkrótce okazuje się, że tak będzie cały dzień. W Porąbkach oglądamy skutki ulew i podtopień.  Najpierw wchodzimy na Przełęcz Kakonińską, skręcamy w lewo i czerwonym szlakiem przez górę Łysica docieramy do Świętej Katarzyny. Tam wchodzimy do knajpy ? jemy zupę.  Pada deszcz, ale my mamy peleryny, w związku z tym idziemy z powrotem na czerwony szlak.

Na początku chcieliśmy biec, ale teren i pogoda nie za bardzo nam to ułatwiały. Na szlaku było dużo kamieni i powalonych drzew. Po kilku godzinach mijając górę Łysica, Agata, Przełęcz Kakonińską, Przelecz Św. Mikołaja, górę Sztymber, Księża i Hucką, docieramy Huty Szklanej. Tam w ?Jodłowym Dworze? bierzemy pierogi. Andrzej jak zwykle ma pecha ? brakuje mu jednego pieroga! Musi reklamować. Udało się.

Po 40 min wyruszamy z powrotem do domu. Mamy już trochę za dużo w nogach, dlatego planujemy skrót w końcowej części drogi. Idziemy czerwonym szlakiem skrajem Świętokrzyskiego Parku Narodowego, wzdłuż pól truskawek. Próbujemy, bez rewelacji. Musimy spieszyć się z powrotem i wyjść z lasu  przed zapadnięciem zmroku, bo nie mamy ?czołówek?.

Blisko miejscowości Polesie mamy upragniony skrót. Zamiast iść drogą do góry lub na dół, wybieramy jednak drogę prosto przez pole. I to był błąd. Nihil novi ? można by rzec. Nagle ścieżka kończy się i przed nami kałuża, gdzie jest bardzo dużo wody. Musimy iść na przełaj w dół, po drodze nie widzimy szlaku rowerowego, który według mapy tu musi być. Zwalamy się do Bielin i idziemy wzdłuż drogi 753. Niby chodnik szeroki, ale tiry zasuwają tak, że muszę trzymać się Andrzeja. Jesteśmy zaskoczeni długością Bielin. Na końcu Bielin skręcamy w prawo i ulga ? już nie ma takiego ruchu ? i zdziwienie: droga jest oświetlona i ma chodniki! Już spokojnie docieramy do miejsca noclegu.

Mamy w nogach 38 km (Irka zapisuje 42) i 10 godzin. Szybko idziemy spać , żeby jutro rano przed wyjazdem zrobić trening.

30 czerwca 2013

Wstajemy o 8 rano. Płatki, kawa i jedziemy do Nowej Słupii. Tam na parkingu zostawiamy samochód i tym razem z kijkami podchodzimy na Łysą Górę do Klasztoru Świętego Krzyża. Trochę pobyliśmy na Górze i czerwonym szlakiem zeszliśmy z Góry szukając drogi/ścieżki na skraju lasu. Nie udało się i wylądowaliśmy na prywatnych polach truskawkowych. Już niczego nie próbujemy. Z trudem udało się wybrać się na drogę i do Nowej Słupii dotarliśmy drogą 753. Wyszło nam 10 km. Nieduży obiad, powrót do domku i pakowanie do Warszawy. Każdy był zmęczony. Wieczorem byliśmy w Warszawie. Asia jeszcze miała wieczorem zawody, a my nie.

 

Galeria: 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce