"Rasowy przełaj" mikołajkowy na Kabatach [WYNIKI, ZDJĘCIA]

 

"Rasowy przełaj" mikołajkowy na Kabatach [WYNIKI, ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 03/12/2016 - 14:06

Elfy, renifery, krasnale, śnieżynki i Mikołaje w liczbie ponad 320 osób stanęły na starcie 14. już Biegu Mikołajkowego na warszawskich Kabatach. Po raz pierwszy od wielu lat biegano w prawdziwie zimowej scenerii, choć wrażenia popsuło operujące dość mocno słońce. Na śliskiej i błotnistej trasie najlepiej poradzili sobie stali bywalcy Grand Prix Warszawy.

Co nie dziwi, bo biegano właśnie na sztandarowej trasie tego cyklu, z bazą tuż przy Stacji Techniczno-Postojowej (metra) Kabaty. Do zabawy przy świąteczno – bożonarodzeniowych hitach rozbrzmiewających w strefie startu/mety zaprosili właśnie organizatorzy Grand Prix. Tradycyjnie pierwsze na trasę ruszyły panie i osoby z 60-minutowym planem na ukończenie biegu.

Skala trudności trasy - choć dobrze znanej większości uczestników - była tym razem wysoka. Pierwsze metry to głębokie roztopy i błoto, a już chwilę później trzeba było mierzyć się z oblodzonym zbiegiem. Po chwili trzeba było się już wspinać. Atrakcją trasy było powalone drzewo, które na 9. kilometrze wyciskało ostatnie soki z biegaczy. – Rasowy przełaj – oceniła zwyciężczyni Diana Dawidziuk (39:54)

– Ufff, było ciężko. Błoto, śnieg, lód i tak na przemian. Przez drzewo się fajnie skakało! – relacjonowała triumfatorka, która zaskakująco - chyba najbardziej dla samej siebie - wybrała obuwie szosowe. – Żałuje, ze nie pobiegłam w startówkach! – żartowała na mecie. Dodała, że list do Mikołaja jeszcze się pisze i nowe trailówki to dobry pomysł na jego uzupełnienie, ale z drugiej strony nie była grzeczna przez cały rok.

– Biegałem tu w czwartek, gdy dopiero zaczynało padać – biegało się świetnie, miękko i delikatnie. Po dwóch dniach zrobiła się chlapa. Ale myślałem że będzie gorzej, spodziewałem się lodowiska – opowiadał z kolei Sebastian Polak, triumfator biegu mężczyzn (34:22). On także wybrał obuwie szosowe (na Kabatach biegano też m.in. w lekkoatletycznych kolcach), ale był to przemyślany krok. – Biegam w tym, w czym jest mi najwygodniej. Trzeba było uważać, ale nie było najgorzej – dodał popularny „Słonik”, tym razem w dość oszczędnym, ale jak zawsze obowiązkowym w tej imprezie stroju Mikołaja.

Pełne wyniki: TUTAJ

Kreatywności biegaczom dziś nie brakowało – do biało-czerwonego orszaku mikołajkowego przyłączył się nawet Elmo z Ulicy Sezamkowej. Był też gość specjalny – renifer... hawajski. Doskonałą zabawę zwieńczyła uroczysta dekoracja (już w ogrzewanej szkole) i gorąca herbata serwowana przez organizatorów.

red.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce