Sieradzki Cross Towarzyski: Jak tu wierzyć kobiecie?

 

Sieradzki Cross Towarzyski: Jak tu wierzyć kobiecie?


Opublikowane w pon., 27/04/2015 - 12:08

Sieradzki Park Miejski im. A. Mickiewicza stał się w słoneczną sobotę 25 kwietnia areną zmagań 1. Sieradzkiego Crossu Towarzyskiego. Zawody zorganizowało Stowarzyszenie Grupa Biegowa „Sieradz Biega”. Ich formuła była nietypowa - był to bieg 6-godzinny na 2-kilometrowej pętli poprowadzonej parkowymi alejkami i ścieżkami. Dzięki takiemu wytyczeniu trasy, w dużej części leśnymi fragmentami parku i wśród bujnej zieleni, była ona atrakcyjna nawet dla nie lubiących biegać w kółko.

Relacja Kamila Weinberga

Na tę imprezę przyjechaliśmy z koleżanką na zaproszenie towarzysza z górskich biegów, który ją współorganizował - Mariusza Wieły. Po wspólnej rozgrzewce, w samo południe około 150 zawodników wystartowało do biegu, który dla niektórych z założenia miał skończyć się na popularnej dyszce, a dla tych najwytrwalszych - osiągnąć dystans ultra.

Pierwsze pięć okrążeń, czyli 10 km, wspólnie przebiegliśmy sieradzko-łódzką ekipą przyjaciół. Założenia mieliśmy różne - niektórzy chcieli przebiec ile się da, Asia planowała zrobić okołomaratoński dystans w tempie „wybiegania”, a dla mnie miał to być pierwszy mocniejszy trening 6 dni po dociśniętym w trupa łódzkim maratonie - dycha wolno, długi odpoczynek, dycha szybciej, przerwa, i jeszcze jedno albo dwa kółka na roztruchtanie.

Konwersacyjne tempo 5:45 min./km, nastrój też konwersacyjny. Mariusz opowiadał o swoim niedawnym maratonie w Los Angeles i ultrawycieczce R2R2R, czyli 85 km od brzegu do brzegu Wielkiego Kanionu Colorado i z powrotem. Mimo przyjmowania ogromnych ilości wody w tamtym upale porządnie się odwodnił, a mięśniowe zmęczenie odczuwa do tej pory.

Teraz pogoda nie była aż tak ekstremalna, ale uczestnicy nieprzyzwyczajeni jeszcze w tym roku do biegania w temperaturze ponad 20 stopni szybko opróżniali kubki z wodą wystawione na linii startu-mety. Liczna grupa po 10 km, gwarantujących otrzymanie pamiątkowego medalu, zdecydowała się zakończyć bieg. Ja też zszedłem z trasy, ale tylko na jakiś czas. Asia, Mariusz, Magda i Jarema cały czas dzielnie napierali...

Główny organizator, Rafał Błaszczyk z „Sieradz Biega” praktycznie bez przerw prowadził konferansjerkę, jednak udało się zapytać go o organizację biegu od kuchni. Pomysł na takie nietypowe zawody przypisał całej grupie. Postanowili zorganizować zawody w nieco luźniejszej formule, również dla tych, którzy nie czują się jeszcze przygotowani na starty w biegach ulicznych. Jednocześnie 6-godzinne ramy czasowe umożliwiają wytrawnym biegaczom pokonanie ponad 60 km, który to dystans prawdopodobnie będzie musiał przebyć zwycięzca, a rywalizacja jest spodziewana do samego końca.

Udane zawody na taką skalę bez wpisowego były możliwe dzięki ponad 30-osobowej grupie zapaleńców, znających oczekiwania uczestników - po prostu przez biegaczy dla biegaczy. Do tego przychylny klimat stworzyły władze miasta, a także na medal spisali się patroni, m.in. producent sportowych odżywek Ale oraz Brubeck - firma produkująca profesjonalną odzież sportową. Są już plany na następne edycje, a organizatorzy mają nadzieję na możliwość zwiększenia limitu liczby startujących zawodników.

Magdalena Kuras-Smolnik z miejscowej ekipy podczas biegu zbierała opinie od uczestników. Były one pozytywne, i to na pewno nie tylko przez grzeczność. Było sporo stresu przy organizacji, ale się opłaciło. Kiedy ludzie wkładają serce w projekt, to nawet pogoda sprzyja, choć zdaniem Magdy - aż za bardzo, gdyż to słoneczko wszystkich wykończyło.

Po zaplanowanym odpoczynku, rozciąganiu i fotograficznym obchodzie trasy ruszyłem na drugą część zaplanowanego treningu - szybszą „dyszkę”. W tym ciepełku weszła w nieco ponad 49 minut. Na pętlach doganiałem wszystkich oprócz Asi, która przecież cisnęła bez przerw od początku i zbliżała się do dystansu maratonu. Zastanawiałem się, z jaką szybkością musi biec. Tajemnica się wyjaśniła, kiedy po odpoczynku dołączyłem do niej na jedno kółko. Asia pędziła po pięć minut i kilka sekund na kilometr!

Trening wykonany. Znowu odpoczynek i zdjęcia. Zapytałem Asię, czy potrzebuje zająca na jedno albo dwa kółka. Nie odmówiła - w jej głosie pojawiło się trochę zmęczenia. Wciąż jednak cisnęła po 5:30 min./km albo szybciej, a większość pozostałych na trasie zawodników przypominało już formację nieżywych schabów. Na początku kolejnego okrążenia Asia jeszcze przyśpieszyła! Czy ona jest zbudowana z tytanu?

W ten sposób w tym ostatnim rzucie pocisnęliśmy pięć kółek, mimo że pod koniec tempo nieco spadło. Wynik Asi - 66 km. Sromotnie skopała tyłki wszystkim twardym facetom, choć planowała tylko luźne okołomaratońskie wybieganie. Jak tu wierzyć kobiecie?

Wyniki najlepszych kobiet: Joanna Adamska 66 km, Żaneta Gościmska 50 km, Monika Radziszewska 46 km. Mężczyźni: Artur Miłek 58 km, Mariusz Wieła 54 km, Przemysław Stupnowicz 50 km.

Warto dodać, że prywatnie Żaneta jest bratową Moniki. Żadna z nich nie biegła wcześniej nawet maratonu, a tu od razu zadebiutowały na ultradystansie, i to w jakim stylu! Obie stwierdziły, że dziś przeszły same siebie. Żaneta pierwszy „oficjalny” maraton planuje jesienią we Wrocławiu. Wiemy jednak, skąd się bierze taka forma - była ona mistrzynią Polski juniorek na 800m! Jak widać, przekłada się to również na „nieco” dłuższe dystanse. Nie planuje zbyt długiej regeneracji - już we wtorek czeka ją następny trening...

Osobiście dodam, że rzadko kiedy spotyka się tak zaangażowaną i dbającą na każdym kroku o uczestników ekipę organizatorską. Mimo napiętego kalendarza startowego, za rok pomyślcie o Sieradzu. Zapisy na pewno nie potrwają długo!

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce