Sztafeta „Kilometry dla Hospicjum” pobiła rekord. Dwukrotnie! Niezwykła akcja w Gliwicach

 

Sztafeta „Kilometry dla Hospicjum” pobiła rekord. Dwukrotnie! Niezwykła akcja w Gliwicach


Opublikowane w ndz., 26/05/2019 - 17:13

Zaledwie dziesięć dni temu pisaliśmy o inicjatywie podjętej na Śląsku, w ramach której zrzeszone gliwickie grupy biegowe, czyli Gliwice Biegają, postanowiły pobić rekord kraju na najliczniejszą sztafetę i zebrać fundusze na rozbudowę hospicjum. Sztafeta miała trwać tydzień a pomysł, by pobiegło w niej 1001 osób (tylu było trzeba do rekordu) wydawał się nieco szalony. Rzeczywistość przerosła wszelkie oczekiwania. I to dwukrotnie! W gliwickiej sztafecie pałeczkę poniosło nie 1001, ale… 2152!

Sztafeta wystartowała 18 maja o godzinie 10:00 równolegle ze startem Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej. Przebiegła przez miasto, zaliczając pierwszą honorową zmianę obok Hospicjum Bożego Miłosierdzia i dotarła do Areny Lekkoatletycznej na Osiedlu Kopernika, gdzie trwała nieprzerwanie do godziny 22:00 w sobotę 25 maja. To, co działo się pomiędzy tymi datami przypominało pospolite ruszenie. Na arenę przyjeżdżały całe grupy biegowe (a nawet nordic walking), rodziny, przyjaciele. Kto mógł, kręcił po gliwickiej bieżni chociaż jedno kółko, dorzucając do puli 400 metrów.

Biegali wszyscy, zawodowcy, amatorzy, szybcy i wolni, nawet ci, którzy na co dzień nie biegają, starsi i młodsi. Najmłodszym uczestnikiem wydarzenia było dwumiesięczne dziecko w wózeczku, najstarszy z biegaczy, którzy ponieśli pałeczkę miał 82 lata. Wielokrotnie na bieżni stawały całe wielopokoleniowe rodziny: dzieci z mamami i babciami, wnukowie z dziadkiem. Nie brakowało małżeństw i rodzin, przychodziły grupy przedszkolne i całe klasy gliwickich szkół. Akcja nie zatrzymała się tylko na Gliwicach – pojawiali się biegacze z ościennych miast, Katowic, Olkusza.

Chociaż pałeczkę mogli ponieść tylko raz (inaczej rekord nie byłby ważny), wracali na arenę w kolejnych dniach, nie mogąc zapomnieć niezwykłej atmosfery. Biegali, towarzyszyli kolejnym zmianom, pomagając zwłaszcza tym, którzy zapisali się na najtrudniejsze, nocne godziny.

- Przyjechałam do Gliwic dwa razy i za każdym razem czułam, że dzieje się tutaj coś wielkiego, ale jakby zupełnie naturalnie, nienachalnie – mówi Beata-Adamczyk z Bytomia. - Spotykało się za każdym razem znajome twarze, biegowych przyjaciół. Atmosfera taka, że nie chciało się wracać do domu. Mimo deszczu, chłodu i nocy – deszcz nie oszczędzał gliwickich biegaczy. Niektórzy swoje zmiany biegali w chłodzie, deszczu i ulewie. Nie poddawali się jednak, walczyli o każdy metr.

Innym szczęście dopisywało: – We wtorki niektórzy z nas biegają na bieżni stadionu Pogoni w Rudzie Śląskiej, rzuciłam pomysł czy możemy zmieniać stadion i biegając jednocześnie pomóc Gliwickiemu Hospicjum. Na spontan odpowiedziało sześć osób – wspomina Barbara Jezusek. – Kiedy wyjeżdżaliśmy padał mocno deszcz i nawet padło hasło czy my jesteśmy normalni. Ale szczęście nam dopisało i mieliśmy okienko pogodowe. Udział sprawił nam wiele radości i dał satysfakcję, że mogliśmy dołożyć trochę grosza i pozytywnej energii.

Wszyscy uczestnicy wrzucali do fundacyjnych puszek datek w wysokości minimum 20 zł, ale większość pokusiła się o większą wpłatę. Niektórzy wracając na arenę, by pobiegać towarzysko, dokonywali kolejnych wpłat dobrowolnie. Jeden z biegaczy pokonał na gliwickiej bieżni 100 okrążeń, wyceniając każde na złotówkę. Puszki zapełniały się w rekordowym tempie. W czwartek było w nich już ponad 25 tysięcy złotych. Obecnie trwa podliczanie wpłat.

Konto hospicjum zasilą też wpływy z charytatywnych aukcji, które odbywały się na Allegro oraz kwoty zadeklarowane przez firmy w ramach „złotówki za kilometr”. A kilometrów udało się nabiegać około 1900. Wszystko zostało zmierzone przy pomocy zamontowanego na sztafetowej pałeczce zegarka oraz ręcznie – przez 24 godziny na dobę wolontariusze pracujący w biurze zawodów spisywali kolejne zmiany i zliczali okrążenia. Profesjonalizm, z jakim przeprowadzono akcję zdumiewa. W jej trakcie odbyły się także wydarzenia towarzyszące: Test Coopera, wyścigi sztafetowe firm, zawody dla dzieci. Spontanicznie powstał pomysł urządzenia grilla oraz piżama party. Organizatorzy przechodzili samych siebie, by wzbudzić zainteresowanie akcją i przyciągnąć kolejnych zawodników. Bardzo skutecznie, bo dwukrotnie brakowało numerów startowych. Kolejne rysowano ręcznie.

Na ostateczne podsumowanie akcji trzeba jeszcze poczekać, ale już teraz widać to, co najważniejsze: biegacze pokazali jak wielkie mają serca i ile dobrego mogą zrobić mobilizując swoje środowisko. Brawa!

KM

fot. Organizator / Janusz Dadaś


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce