"Ten bieg kosztował mnie więcej niż Zegama". Bartłomiej Przedwojewski trzeci w Maratonie Mont Blanc! Polski lider Golden Trail World Series! [WYNIKI, ZDJĘCIA, WYWIAD]

 

"Ten bieg kosztował mnie więcej niż Zegama". Bartłomiej Przedwojewski trzeci w Maratonie Mont Blanc! Polski lider Golden Trail World Series! [WYNIKI, ZDJĘCIA, WYWIAD]


Opublikowane w ndz., 30/06/2019 - 10:29

Grupa, którą ścigaliśmy uciekającego od startu Amerykanina Andy'ego Wackera, była bardzo duża, liczyła 10, może nawet 12 zawodników. Ale po 18 kilometrach wreszcie zaczęły się konkretne góry i wszystko się rozciągnęło. Chłopaki mi uciekli i mniej więcej w połowie dystansu, na przełęczy Posettes, spadłem na ósme miejsce. Spodziewałem się tego, bo startowało kilku specjalistów od wertikali, chłopaków potrafiących naprawdę świetnie podbiegać i oni musieli pod tę górę „polecieć” bardzo mocno.

Ja biegłem swoim tempem, żeby się nie "zagotować", ale i tak bardzo się męczyłem. Dopiero na zbiegu, około 24-25 kilometra, trochę mnie puściło, odblokowałem się i zacząłem biec swobodniej, z większą prędkością, na granicy komfortu. Biegłem już wtedy sam i tak było do samej mety, nie miałem nikogo, z kim mógłbym się nakręcić, razem podciągnąć.

Na zbiegu minąłem dwóch rywali, awansowałem na szóste miejsce. Jakieś 10 kilometrów przed metą dogoniłem Francuza Thibaut Baroniana, z którym udanie rywalizowałem na Zegamie o drugie miejsce. Niedługo potem podkręciłem kostkę. Na ostatnim punkcie pomiarowym, La Flégère 5 kilometrów przed finiszem, byłem czwarty. Trudno powiedzieć, żebym gonił Rémiego Bonneta, bo nie miałem pojęcia, że Szwajcar słabnie. Bardziej starałem się utrzymać takie tempo, żeby nie dogonili mnie zawodnicy z tyłu. Pilnowałem czwartej pozycji.

Ale gdy zobaczyłem Bonneta, musiałem wykorzystać okazję, zwłaszcza, że tam, gdzie do doścignąłem, stał na trasie mój trener Andrzej Orłowski. Ustawił się w idealnym miejscu, więc nie mogło być inaczej: wyprzedziłem Szwajcara i podium było moje! – uśmiechnął się Bartek.

Trener, Marcin Rzeszótko, moja dziewczyna Patrycja i kolega, który z nami przyleciał, bardzo mi pomogli w tym biegu. Rozstawili się na trasie, każdy był w innym miejscu. Pogoda niezbyt sprzyjała długiemu bieganiu, na otwartej przestrzeni było bardzo gorąco, na szczęście w lesie bardziej znośnie, nawet nie było duszno.

Na podziwianie pięknej, zapewne, trasy pod Mont-Blanc nie miałem szans. To było bardzo szybkie bieganie. W pierwszej części, gdy się męczyłem, skupiałem się na kontrolowaniu i utrzymywaniu tempa. W drugiej starałem się urywać sekundy, więc i wtedy o podziwianie alpejskich widoków nie było mowy. Liczył się tylko bieg! Na ostatnim kilometrze zrobiłem się dosłownie zielony, dobiegłem do mety kompletnie wyczerpany, przez dobrą godzinę dochodziłem do świadomości.

Przekraczając linię mety złapałem się za głowę. To był wyraz niedowierzania: bieg toczył się tak bardzo nie po mojej myśli, a jednak skończyłem go na trzecim miejscu!

Trasa nie była trudna technicznie, niewiele odcinków było wymagających. Dużo szerokich ścieżek, łatwo się biegło.

Włoch Davide Magnini, który wygrał, to mimo bardzo młodego wieku (21 lat - red.) zawodnik nieprzypadkowy. Od dawna biega bardzo dobrze, tyle, że nie startował na dłuższych dystansach, najwyżej do 30 kilometrów i dużo wertikali. Może dlatego nie był jeszcze tak znany. Ale to się teraz zmieni.

Wiem, że zostałem liderem Golden Trail World Series, ale to tylko chwilowo – uśmiechnął się Bartłomiej Przedwojewski. - Za 3 tygodnie są kolejne zawody, Dolomyths Run SkyRace. Zobaczymy, jak pójdzie mi we Włoszech.

Na te 3 tygodnie zostaję teraz z Marcinem Rzeszótką w Alpach i Dolomitach, żeby jak najlepiej przygotować się do wspomnianego biegu. W poniedziałek wyłącznie odpoczywam: nie ruszam się, nie idę w żadne góry, na żaden spacer. Widoki i alpejskie szczyty będę podziwiał jedynie leżąc w Chamonix z filiżanką kawki w ręku – śmieje się bardzo zmęczony, ale równie szczęśliwy Bartłomiej Przedwojewski.

rozmawiał Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce