Tropem Wilczym Warszawa: „Trailowy” Fort Bema [ZDJĘCIA]

 

Tropem Wilczym Warszawa: „Trailowy” Fort Bema [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 03/03/2019 - 17:07

Po raz siódmy, z okazji Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” w całym kraju odbyły się Biegi Tropem Wilczym. Najwyższą frekwencję miała impreza w Warszawie.

Dokładnie w samo południe, w 360 polskich miastach od Ustrzyk Dolnych po Międzyzdroje wystartował symboliczny bieg na 1963 m. Dystans nawiązywał do daty śmierci ostatniego „Niezłomnego” - Józefa Franczaka pseud. „Lalek”, poległego w czynnej walce. Na starcie stanęły całe rodziny. Jedni maszerowali lub truchtali, a inni po prostu chcieli się ścigać.

W Warszawie zwycięzcą honorowego biegu został Igor Niewiadomski z czasem 6:41. Była to już jego druga wygrana w Biegu Wilczym Tropem. Kołobrzeżanin zwyciężył też na tym dystansie w 2015 roku.

– To bardzo fajne uczucie wygrać w tej imprezie. Zresztą już raz mi się to udało, jeszcze w „Skaryszaku”. Ostatnio, z różnych powodów, m.in. przez kontuzje, nie mogłem tu biegać. Początkowo chciałem wystartować na 10 km, ale nie było już miejsc, więc chciałem sprawdzić się w czymś szybszym. Myślę, że to był dobry sprawdzian. Sama idea biegu jest super i można się dużo dowiedzieć – mówił tuż za metą Igor Niewiadomski.

Tym razem uczestnicy rywalizowali na teranie Fortu Bema. Jest to już trzecia miejscówka Biegu Tropem Wilczym w stolicy. Wszystko zaczęło się w parku Skaryszewskim. Rok temu zawody odbyły się już na terenie Cytadeli. W tym roku, z powodu prac przy budowie Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego, znów zmieniły lokalizację.

Nowa trasa, choć nieco zawiła, to spodobała się uczestnikom. Ci, którzy mieli problem, żeby się odnaleźć w gąszczu taśm, mogli przetestować aplikację, która miała pomóc w nawigacji, ale też w sprawdzeniu swojego wyniku. Aplikacja ma być dostępna w całym kraju podczas przyszłorocznej edycji.

– Jest to bardzo ciekawa trasa i chyba najbardziej urozmaicona. W „Skaryszaku” kręciło się nudne kółka, na Cytadeli było nawet fajnie, ale jakoś „twardo”. Tu był prawie trail - trochę piasku, pagórki, mostek, trawa... Warunki do biegania były dobre. Trochę się chmurzyło, ale na szczęście nie padało – ocenił Bartłomiej Dudek. – Lubię startować w tym biegu. Bardzo mi się podoba też to, że powstało dużo lokalnych edycji w całym kraju, a nie jest to jeden „moloch”… – ocenił biegacz.

Rokrocznie, uczestnicy imprezy poznają historię kolejnych „Wyklętych”. Tym razem, na pamiątkowych koszulkach znalazły się sylwetki m.in. historyka Pawła Jasienicy - oficera Brygady Wileńskiej AK, Stanisławy Rachwałowej - nazywanej „Pileckim w spódnicy”, czy też Antoniego Hedy - żołnierza AK, a później doradcy prymasa Stefana Wyszyńskiego.

– Pierwszy raz tu startuję. Jestem w kategorii wiekowej „50 plus”, a mimo to rok temu zaliczyliśmy z mężem całą Warszawską Triadę Biegową. A był to dopiero mój pierwszy ukończony biegowy cykl. Lubię takie imprezy z ideą. Przyznam, że ja nigdy w szkole nie słyszałam o Żołnierzach Wyklętych. Nie mówiło się wtedy o takich rzeczach. Mój tata wspominał za to Bitwę Warszawską. Miał nawet schowaną reprodukcję obrazu Jerzego Kossaka. Dobrze, że są takie imprezy i można przywróć pamięć – podkreśliła Pani Anna Gwiazdowska.

Sumując wyniki wszystkich dystansów Tropem Wilczym w Warszawie, pobiegło 1119 osób. Oczywiście część wybrała np. dwa dystanse (10 km, 5 km i honorowe 1963 m). Frekwencja mogła być większa, ale tylko w okolicach Warszawy rozegrano jeszcze pięć innych zawodów pod wilczym szyldem (Łomianki, Marki, Sulejówek, Mińsk Mazowiecki, Otwock).

RZ


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce