Tyson Gay wraca na bieżnię po dyskwalifikacji. „Dziwna sprawa”

 

Tyson Gay wraca na bieżnię po dyskwalifikacji. „Dziwna sprawa”


Opublikowane w wt., 03/06/2014 - 12:09

Niebawem skończy się kara zawieszenia za przyjmowanie dopingu nałożona na Amerykanina Tysona Gay'a. Drugiego najszybszego człowieka świata zobaczymy na bieżni już w lipcu. Powrót sprintera budzi wiele kontrowersji.

Trzykrotny mistrz świata z 2007 roku z Osaki w biegu na 100m, 200m oraz sztafecie 4x100m został złapany na przyjmowaniu zakazanych srodków w maju ubiegłego roku. Badanie przeprowadzone przed Amerykańską Agencję Antydopingową dało wynik pozytywny - sterydy.

Zawodnikowi groziła dwuletnia dyskwalifikacja. Nie mógłby też wystartować podczas MŚ w Moskwie, gdzie jego już wcześniej pojedynek z Boltem zapowiadany był jako arcyciekawy. Amerykanin poszedł jednak na współpracę z Amerykańską Agencją Dopingową. Zamiast dwuletniej kary za stosowanie niedozwolonych środków został zawieszony „tylko” na 12 miesięcy. Kara kończy się już teraz. 31-letni aktualny rekordzista USA na 100m (9,69 - trzeci czas na świecie), posiadacz rekordu życiowy na 200m na poziomie 19,58, planuje już powrót do rywalizacji na światowych bieżniach.

Decyzja o skróceniu kary za pomoc w śledztwie, budzi wiele kontrowersji wśród kibiców i sportowców. Także w Polsce. – Jest to dziwna sprawa. Gay został potraktowany jak „świadek koronny” w sprawie o doping. Nie wiem jednak dlaczego został objęty niższą karę niż osoby, które też brały zakazane środki, a zawieszone są na dwa lata. Jak dla mnie każda osoba choć raz złapana na dopingu, powinna być karana bardziej restrykcyjnie – przekonuje Rafał Rudowski, trener lekkiej atletyki II klasy i były zawodnik AZS AWF Warszawa.

– Rok kary to tak naprawdę jeden stracony sezon, czyli tyle ile w wypadku kontuzji. Pamięć mięśniowa nie znika od tak. On ma w mięśniach zapisaną moc. Teraz wszystko jest kwestią treningu. On jeszcze może osiągać dobre wyniki – zauważa Rudowski.

Tyson Gay wystartuje w Lozannie już 3 lipca. Jego rywalem ma być inny słynnny rodak Justin Gatlin, obecny lider światowych list na setkę z czasem 9,87. Co ciekawe, Gatlin to też „świadek korony” Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. W 2006 roku groziła mu dożywotnia dyskwalifikacja po stwierdzeniu w organizmie zbyt wysokiego poziomu testosteronu. Sprinter mógł już wieszać buty na kołku, bo wpadł już drugi raz. Ostatecznie jednak został zawieszony na osiem lat. Na bieżnie wrócił po czterech.

RZ

fot. Wikipedia

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce