„Uspokajam sam siebie ”. Grzegorz Tusznio przed Ice Ultra

 

„Uspokajam sam siebie ”. Grzegorz Tusznio przed Ice Ultra


Opublikowane w pt., 17/01/2020 - 08:40

Grzegorz Tusznio swojego biegania nie traktuje zbyt poważnie. Nie czuje się biegaczem. Dla niego bieganie to zajęcie dodatkowe. Na jego profilach niewiele jest newsów z biegowych tras, a jednak ma za sobą i Petra Desert Marathon i Polar Circle Marathon i krajowe biegi, w tym Bieg 7 Dolin. 25 lutego wystartuje w Ice Ultra. 250-kilometrowa trasa tego biegu wiedzie przez Laponię, a teren uchodzi za nieprzyjazny biegaczom.

Co spowodowało, że zdecydowałeś się na start w Ice Ultra?

Grzegorz Tusznio: - Nie do końca znam powód. Rok temu biegałem na Grenlandii. Wcześniej biegałem na pustyniach i chyba po prostu lepiej się czuję w zimniejszych miejscach. Myślę też, że jest taka tendencja, by stawiać sobie nowe wyzwania. Zrobiło się maraton, to spróbujmy 50 km, a potem 100 km. Skoro już jest 100, to może i 250 km. Szukałem ciekawych wyzwań, a że raz w roku trzeba zrobić coś głupiego, to padło akurat na Ice Ultra.

Ice Ultra wymaga pokonania 250 km. To będzie Twój debiut na takim dystansie. Na co się nastawiasz?

Nigdy nie przebiegłem więcej niż 100 km na raz, więc na pewno znajdę się w miejscu, w którym jeszcze nigdy nie byłem. Po drodze może się zepsuć wiele rzeczy, dlatego do startu staram się podchodzić bez wielkich emocji i nie nastawiam się na nic. Lepiej mieć przyjemną niespodziankę na końcu.

Ale jak Cię zaakceptowali, to pewnie emocje były?

O tak. Jak się dostałem informację, że jestem na liście, to emocji mi nie brakowało. Wtedy wydawałoby mi się, że to coś ogromnego, niezwykłego. Zaczęło mnie nawet lekko przerastać. Tyle rzeczy trzeba przecież przygotować. Trening, sprzęt, logistyka. Jednak czasu na przygotowania było dużo.

O tym, że wystartuję, wiedziałem już w lutym 2019. Cały ten ogrom spraw i przygotowań, rozbity na małe kroki, już nie wyglądał tak strasznie. Po prostu to realizujesz punkt po punkcie. Musiałem kupić i sprawdzić rakiety śnieżne, pojechałem na jedne zawody. Potem kolejny punkt np. kupić ubranie, zrobić testy wydolnościowe. Jak masz plan, to nie skupiasz się na tym, że musisz przebiec ponad 200 km w arktycznych warunkach. Koncentrujesz się na poszczególnych zadaniach, które musisz zrobić, zanim pobiegniesz.

Podczas biegu temperatury w rejonie 20 stopni na minusie nie są niczym wyjątkowym. Czy to budzi Twoje obawy?

Szczerze mówiąc, niespecjalnie. Cały mój trening kręci się wokół adaptacji do zimna. Skupiam się na przygotowaniu do awaryjnych sytuacji typu wychodzenie z hipotermii, popsuty sprzęt itd.

Jak Ty to trenowałeś w Polsce, gdy mamy 6 stopni na plusie, śnieg nie pada i warunki są zgoła wiosenne?

I w Polsce nie brakuje zawodów, na których można przeżyć różne katastrofy. Na przykład na Winter Trail, w nocy, w drodze na Turbacz padła mi latarka, do tego zaczynała się mała zamieć. Można więc znaleźć trasy, biegi, warunki do zdobywania doświadczenia. Powiedziałbym nawet, że łatwiej przygotować się do zimowych biegów niż do tropikalnych.

Trenowałeś również w Krynicy...

Tak, Bieg 7 Dolin to dobra trasa i dobra impreza, by się sprawdzić w terenie. Polecam.

Czy po roku przygotowań logistycznych i biegowych, na miesiąc przed startem możesz powiedzieć, że jesteś gotowy?

Sam nie wiem. Są takie momenty, że wpadam w panikę. Przygotowania, przygotowaniami, ale na imprezach powyżej 150 km nie można powiedzieć, że jest się w pełni gotowym. Jak mówiłem, dla mnie będzie to nowy etap. Nie wiem, co będzie w dalszej części dystansu. Będę improwizował i wykorzystywał doświadczenia z moich biegów pustynnych i na Grenlandii. Uspokajam sam siebie, mówiąc, że wszyscy będą mieli takie same warunki i wszyscy boją się tego samego. Oczywiście na starcie stanie mnóstwo doskonałych biegaczy, będą klasę wyżej niż ja, ale też będą się martwić, czy nie dopadnie ich np. kontuzja.

Czy Twój okres przygotowań upłynął bez kontuzji?

Niestety nie. Trzy miesiące temu miałem uraz kolana i on się jeszcze trochę za mną ciągnie. Wymusiło to małą przerwę w treningach, ale to mnie nie martwi. Dużo bardziej martwią mnie rzeczy, które mogą mi się tam przytrafić a są poza moją kontrolą. Na przykład zaginie mój bagaż ze sprzętem i nie będę mógł go szybko odtworzyć. Na Północy różnie bywa z warunkami do lotów, dlatego muszę zakładać spóźnienia.

Rzeczywiście wpływu na to nie masz, ale minimalizować ryzyko możesz...

I robię to. Lecę parę dni wcześniej, żeby mieć czas na plany awaryjne. Jednak to, o czym mówimy, to jest etap na teraz. Obawy, panika, zmartwienia mijają, gdy słyszysz dźwięk startera. Później robisz już to, do czego ćwiczyłeś latami. Wtedy już jest spokój i realizacja zadania.

Biegowo robisz ciekawe rzeczy, ale nieczęsto o nich piszesz. Mało jest relacji z biegów w Twoich mediach społecznościowych. Dlaczego?

Nie wydaje mi się, żeby to moje bieganie było jakoś szczególnie ciekawe. Lubię biegać, sprawia mi to przyjemność, ale nie ma się czym chwalić. Jest mnóstwo biegaczy wyższej klasy, którzy mają znacznie ciekawsze osiągnięcia, warte opisywania. Ja się nie czuję biegaczem. To moje hobby, zajęcie na boku.

Co jest Twoim głównym zajęciem?

Jestem informatykiem i zajmuję się produkcją muzyki. To moje główne zajęcia. Na co dzień pracuję z muzykami i pomagam im w realizowaniu nagrań, organizuję sesje nagraniowe, jeżdżę na koncerty, coś tam nagłaśniam. Gram też we własnym zespole.

Na Twoim profilu muzyki jest więcej niż biegania. Ma wyższy priorytet?

Wyobraź sobie relację z ultramaratonu, robioną tak, jak np. relacje z biegów na bieżni. No przecież nikt by tego nie oglądał. To jak oglądanie tirów wyprzedzających się na autostradzie. 12 godzin biegania nie ma w sobie nic rockandrollowego.

Jak się zaczęło to nierockandrollowe zajęcie w Twoim życiu? Dlaczego zacząłeś biegać?

To było dosyć głupie, więc obiecaj, że nie będziesz się śmiała.

Obiecuję.

Obejrzałem relację z zawodów Ironman na Hawajach. To był taki czas w moim życiu, że byłem podatny na różne wpływy, a to wydawało się czymś zupełnie niezwykłym. Grupa wybrańców, którzy stawiają przed sobą ogromne wyzwania, pokonują monumentalne, gigantyczne trudności, tracą przytomność, opadają z sił, a i tak docierają do mety. Patrzyłem i podziwiałem. Potem przyszła refleksja, że przecież tam pobiegło 1700 ludzi. Skoro tylu ludzi to zrobiło, to może i ja mogę. Parę miesięcy później pobiegłem maraton. Jak się na niego zgłaszałem, w ogólne nie biegałem, ale co to jest jakieś tam 42 km wobec Ironmana.

Co Cię wyprowadziło z błędu?

Poszedłem biegać. Po 3 km okazało się, że to jest jednak trochę trudniejsze niż mi się wydawało, ale po paru miesiącach przygotowań wystartowałem i ukończyłem . Wyniku, proszę nie sprawdzaj. To był najbardziej żałosny bieg w moim wykonaniu, a o to nie jest łatwo, bo ja jestem strasznie słabym biegaczem. Serio, ale lubię to i po paru maratonach zacząłem szukać biegów z militarnym zabarwieniem typu Setka Komandosa, potem był pustynny Bieg Herosa, a później przyszedł czas na ultra.

Twoje wyprawy biegowe finansujesz samodzielnie. Jak sobie z tym radzisz?

Ice Ultra nie jest tani, a do tego sprzętowo wymagający. Mnóstwo elementów muszę dokupić. Biegi na pustyniach są o ten sprzęt tańsze. Za to, co wydałem na przygotowania, mógłbym pewnie kupić samochód. Tylko wcale go nie chcę. Samochodów jest miliony, a ile osób ukończyło Ice Ultra? Nie kolekcjonuję rzeczy, zawsze można je stracić. Wolę doświadczenia i przeżycia.

Załóżmy, że Ice Ultra ułoży się po Twojej myśli. Czy chodzą Ci po głowie inne arktyczne, polarne, zimowe biegi?

Może trochę Yukon Arctic Ultra, ale to kiedyś. To w strefie marzeń. Mam też trochę marzeń związanych z biegami na pustyni. Na razie jednak jestem skupiony na Ice Ultra.

Czy muzycznie również masz jeszcze niespełnione marzenia?

Same! Tylko i wyłącznie! Muzycy zawsze są niespełnieni. Jest mnóstwo rzeczy, które chcę zrobić, długą listę planów i marzeń. Realizuję krok po kroku, ale powiem tak. Na świecie jest dużo więcej niespełnionych muzyków niż niespełnionych biegaczy. Nie wiem, które plany uda mi się zrealizować szybciej.

Rozmawiała Ilona Berezowska


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce