W Łodzi jak w Krynicy. Złota Kasia i Król Artur [ZDJĘCIA]

 

W Łodzi jak w Krynicy. Złota Kasia i Król Artur [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 30/08/2015 - 14:39

Wyjątkowo wysoka była frekwencja na 5. Biegu Fabrykanta. Na łódzkim Księżym Młynie na linii startu w słoneczne popołudnie 29 sierpnia stawiło się prawie 1600 zawodników, co stanowi przeszło dwukrotny wzrost w porównaniu z poprzednią edycją. Być może zwabiła ich możliwość obejrzenia naszej damskiej elity, startującej w Mistrzostwach Polski Kobiet na 10 km. A może po prostu wyjątkowo klimatyczna trasa, prowadząca przez niedawno odrestaurowaną, pofabryczną dzielnicę miasta włókniarzy. 10-kilometrowa lekcja historii Łodzi - takim hasłem zresztą reklamuje się ten bieg.

Jego pomysłodawcą jest Bartłomiej Sobecki (InesSport), organizujący zawody we współpracy z KS Alaska. - Cieszymy się, że Bieg Fabrykanta w ciągu pięciu lat stał się bardzo rozpoznawalną imprezą, która wzbudza duże zainteresowanie już nie tylko wśród biegaczy, ale również została dostrzeżona przez Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta Łodzi oraz Polski Związek Lekkiej Atletyki, który widząc rozwój biegu i jego poziom organizacyjny przyznał nam organizację Mistrzostw Polski Kobiet - powiedział organizator przed biegiem.

Trasa Fabrykanta zmienia się co roku. Do tej pory zawsze przebiegała dwiema pętlami. Niezależnie od wariantu, przez zmienną nawierzchnię oraz liczne zakręty i podbiegi miała opinię niezbyt „życiówkowej”. W tym roku po raz pierwszy była jedna pętla, a profil trasy dawał nadzieję na uzyskanie nieco lepszych czasów.

Wystartowałem tu już czwarty raz z rzędu. Spodziewałem się, że sportowo będzie to dla mnie bieg bez historii, no bo i co można ugrać na dychę dwa tygodnie po walce życia na Biegu Granią Tatr. Ale nie dla życiówki tu zwykle biegam, lecz dla atmosfery i niezwykle malowniczej trasy prowadzącej przez historyczną część mojego miasta.

Start z Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, sprzed odnowionego budynku fabryki Ludwika Grohmana. Pierwszy kilometr w tłumie, ale i tak idzie szybko. Drugi mocno pod górkę, obok słynnych Beczek Grohmana. Tu już widzę pędzącego z dużą przewagą po nawrotce, niczym biały Kenijczyk, prowadzącego Artura Kozłowskiego. Trzeci obok Szkoły Filmowej, nawrotka, dołącza do mnie kolega Marcin, z którym razem pobiegniemy dosyć długo.

Tempo zaledwie 4:30 do 4:40 min./km, choć czuję się jakbym leciał o te 10 sekund szybciej. Ciągle podbiegi i zbiegi, prawie bez płaskich odcinków. No ale kto powiedział, że Łódź jest płaska. Półmetek w rozczarowującym czasie 22:50. Gonię moją imienniczkę Kamilę, znajomą z kilku wcześniejszych biegów. Marcin zostaje trochę z tyłu.

Druga połowa trasy miała być w większości z górki. No i jest, ale tempo jakoś nie chce wzrosnąć. Może dlatego, że słoneczko cały czas mocno grzeje. Na wodopoju wolontariuszka, chyba w dobrej wierze, ochlapuje mnie całym kubkiem wody poniżej pasa. No cóż, zawsze trochę ochłodzi.

Długa prosta na zbiegu, obiegamy staw, kawałek Piotrkowskiej. Minięta chwilę wcześniej Kamila co jakiś czas mnie dochodzi, co dla mnie jest zawsze mobilizacją do ponownego przyśpieszenia. Cóż poradzę, że tak to działa. Długi kawałek po kocich łbach przez Skansen Miejskiej Architektury Drewnianej. Nie mam czasu podziwiać widoków, i bez tego mnie spowalnia.

Znowu długa prosta prawie do samej mety, kilka zakrętów, dlaczego ciągle pod górę? Trzymam fason, na końcówce już tylko wyprzedzam. 45:40, prawie dwie minuty wolniej od życiówki, ale przynajmniej poprawiony „fabrykancki” rekord sprzed dwóch lat. Odbieram medal z fabrykanckimi wąsami. Chwilę za mną wpada na metę Kamila. Dziękujemy sobie nawzajem i padamy na glebę pod barierką. Czas niezbyt rewelacyjny, ale się powalczyło.

Klima wysiadła i trochę mnie zgrzało - powiedział spotkany na mecie Jacek. Czas miał też sporo gorszy od życiówki, jak wielu innych. Były jednak wyjątki - wspomniany wcześniej Marcin pobił swój osobisty rekord, podobnie jak Dorota z klubu Fit Fabric (druga w swojej kategorii!), która odegrała mi się za obieganie jej na niedawnym Spartan Race w Krynicy.

Najbardziej klimatyczna dycha w Łodzi! - podsumowała Ania Wypłosz, miłośniczka łódzkiej historii, która co roku bierze udział w tym biegu. Tegoroczna trasa wyjątkowo jej się podobała, ponieważ przebiegała obok wszystkich najważniejszych zabytków dawnego przemysłowego miasta. Szczególnie zapadł jej w pamięć koncert na harmonii przy odcinku trasy obok Białej Fabryki.

Markowi Pastuszce z Trucht.com do życiówki zabrakło około pół minuty, choć dał z siebie wszystko i na mecie był wykończony. Gorąco, ciężko było - podsumował - trasa kręta, trochę bruku... jednak dla tych, co się nie ścigają, piękna pod względem turystycznym.

W międzyczasie dowiedziałem się, że w MP zwyciężyła Katarzyna Kowalska (33:36). Zaciętą walkę o srebrny medal stoczyły na finiszu Dominika Napieraj (33:48) i Iwona Lewandowska (33:49). Wśród brzydkiej płci Artur Kozłowski bezpiecznie dowiózł swoją przewagę do mety, łamiąc 30 minut! Wynik 29:58 na tej niezbyt łatwej trasie można chyba porównać z jego pamiętnym wyczynem sprzed dwóch lat na Życiowej Dziesiątce w Krynicy... Kolejne miejsca zajęli Białorusin Ilja Sławieński (31:26) i Artur Olejarz (32:09). 

Pełne wyniki w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

- Biegło się wyśmienicie od początku do końca - powiedział mi po biegu Artur. - Trasa bardzo szybka, od pierwszego kilometra niesamowity doping, stwarzający super atmosferę. Nie pamiętał innego ulicznego biegu z taką publicznością. Był zadowolony ze zwyżkującej formy, szczególnie że za tydzień startuje w MP w półmaratonie w Pile. Dorzuci się jeszcze drugą dychę i trochę i się przebiegnie - zakończył z właściwym sobie luzem. No tak, jak się biega na takim poziomie, to każda trasa wydaje się szybka. Życzymy mu przynajmniej tak samo udanego występu w Pile!

Złota medalistka MP Kasia Kowalska biegła tutaj pierwszy raz i również była zadowolona z urozmaiconej trasy. Konkurentki zostały trochę za nią, więc przez cały czas walczyła ze sobą, trzymając się w grupie mężczyzn. Serdecznie gratulujemy zwycięstwa i także trzymamy kciuki za jej start za tydzień w Pile, a później za jak najszybsze zdobycie kwalifikacji olimpijskiej w jej koronnej konkurencji: biegu na 3000m z przeszkodami.

Niebawem rozmowa z naszą wszechstronną mistrzynią. A chętnych do biegania z historią Łodzi w tle zapraszamy na 6. Bieg Fabrykanta już za rok.

Kamil Weinberg

Fot. Jarosław Feliński, Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce