"Zdrowie numerem jeden. Lhotse musi poczekać". Magdalena Gorzkowska: "Ale nie rezygnuję!"

 

"Zdrowie numerem jeden. Lhotse musi poczekać". Magdalena Gorzkowska: "Ale nie rezygnuję!"


Opublikowane w pon., 27/05/2019 - 08:20

Z Magdaleną Gorzkowską, byłą sprinterką i Aniołkiem Matusińskiego, koleżanką Justyny Święty i Małgorzaty Hołub ze sztafety 4x400 metrów, olimpijką z Londynu (była tam rezerwową), która po porzuceniu bieżni ruszyła zdobywać najwyższe góry świata, rozstaliśmy się kilka dni temu, gdy po zdobyciu bez tlenu Makalu (8485 m n.p.m.) i kilkudniowym odpoczynku w nepalskiej Lukli, wyruszała zrealizować drugą część planu na wyprawę: atak na Lhotse (8516 m n.p.m.). To miała być trzecia (najpierw był Mt. Everest) perła w Koronie Himalajów i Karakorum 27-letniej ex-lekkoatletki.

Magda Gorzkowska: "Chciałam jak najszybciej uciec z Makalu!" Były Aniołek Matusińskiego zdobywa najwyższe szczyty Himalajów [WYWIAD]

Niestety, plany ambitnej Ślązaczki spaliły na panewce. Kilka dni później Magda napisała o tym na swoim fanpejdżu:

Gdy tylko Magda znalazła się w stolicy Nepalu Katmandu i w zasięgu internetu, skontaktowaliśmy się z nią i zapytali o szczegóły.

– Po zdobyciu Makalu przetransportowałam się do Lukli – powiedziała nam Gorzkowska. – W szpitalu oceniono, że mam odmrożenia II stopnia i zalecono przede wszystkim ciepłolecznictwo. Ponieważ stan odmrożonych palców u stóp poprawiał się, zdecydowałam kontynuować wyprawę i postawić na zapobieganie. Na Lhotse jednak, jak mówiłam poprzednio, chciałam się bardzo dobrze zabezpieczyć przed zimnem i zaatakować szczyt tym razem ze wspomaganiem tlenowym.

Była biegaczka wsiadła w helikopter i poleciała do Everest Base Camp. Niestety, w obozie warunki nie były już tak dogodne do leczenia odmrożeń jak w Lukli. – To jest wysokość 5300 m nad poziomem morza, panuje dużo niższa temperatura. Nic więc dziwnego, że już następnego dnia stan moich palców uległ pogorszeniu. Kolor zmienił się na szaro-fioletowy, zrobiła się otwarta rana. Pojawiło się bardzo duże zagrożenie zakażeniem jakąś bakterią – opowiada młoda himalaistka.

– Popatrzyłam na stopy, palce i pomyślałam, że to nierozsądne, wręcz pozbawione sensu: iść w takim stanie w górę, pchać się tam na siłę, wbrew własnemu zdrowiu. Dziwne, ale… decyzja o wycofaniu się spod Lhotse przyszła dość łatwo. Zdrowie było numerem jeden! Jeszcze tego samego dnia, z Everest Base Camp poleciałam do Katmandu. Leczę się i regeneruję, a także odpoczywam i… żyję towarzysko. Katmandu jest przepełnione wspinaczami, niemal codziennie spotykam się z kimś znajomym, wczoraj na przykład jadłam obiad z Moniką Witkowską (dziennikarka, pisarka i podróżniczka, himalaistka, zdobywczyni Mt. Everestu - red.).

A Lhotse… cóż, czwarta góra świata będzie musiała poczekać na zdobycie przez Magdę. – Nie rezygnuję z mojego projektu: zdobycia wszystkich 8-tysięczników (Korony Himalajów i Karakorum - red.) – deklaruje. – W planie mam kolejne wyprawy. Jeśli znajdę środki finansowe to na jesień planuję Sziszapangmę (8013 m n.p.m.) lub Manaslu (8156 m). Szacuję, że będę potrzebowała na to około 60 tysięcy złotych. „Tylko” 60 tysięcy, bo obecna wyprawa kosztuje dwa razy tyle – śmieje się Magdalena Gorzkowska. Lhotse zdobywa się wiosną, najwcześniej więc „wezmę się” za nią za rok. Myślę jednak, że Lhotse poczeka ciut dłużej, a wiosną 2020 roku spróbuję zdobyć Annapurnę (8091 m n.p.m.). Teraz wspięło się na nią ponad 20 osób, pora pewnie i na mnie – śmieje się ex-biegaczka.

Piotr Falkowski

fot. Magdalena Gorzkowska - Szczyt Twoich Możliwości


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce