27. Bieg Niepodległości w Warszawie bez rekordu i z rekordem. Szczęśliwa "11" i... wiatr [ZDJĘCIA]

 

27. Bieg Niepodległości w Warszawie bez rekordu i z rekordem. Szczęśliwa "11" i... wiatr [ZDJĘCIA]


Opublikowane w śr., 11/11/2015 - 15:53

Piękną biało-czerwoną flagą, utworzoną ze startowych koszulek 12 832 biegaczy Warszawa celebrowała aktywnie 97. rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dodatkowo tegoroczna edycja Biegu Niepodległości poświęcona była pamięci Danuty Siedzikówny ps. „Inka”. Zwyciężyli Łukasz Parszczyński i Iwona Lewandowska.

W pogoni za rekordami

Obserwatorzy biegowego rynku w Polsce i uczestnicy imprezy emocjonowali się od dłuższego czy tegoroczna, 27. już edycja Biegu Niepodległości w stolicy ponownie zostanie największym biegiem masowym w Polsce. Aby tak się stało, metę musiałoby przekroczyć ok. 13 000 osób; rekordowy w skali kraju wynik 10. PZU Półmaratonu Warszawskiego to 12 958 uczestników. Finalnie rekordu krajowego nie było, ale impreza o 540 osób podwyższyła najwyższy słupek swojej dotychczasowej frekwencji.

Elita biegaczy z kolei, z Mariuszem Giżyńskim na czele chciała się zmierzyć z rekordem trasy. Obecnie najlepszy wynik należy do Arkadiusza Gardzielewskiego, który w 2011 roku osiągnął czas 29:26. Niestety porywisty wiatr sprawił, że warunki do tak szybkiego biegania nie były sprzyjające. O ile pierwsza połowa trasy była „z wiatrem”, tak druga cześć i decydująca końcówka to już zmaganie się z mocnymi podmuchami.

Bagnet na broń...

Bieg tradycyjnie rozpoczął się od wysłuchania „Mazurka Dąbrowskiego”. Uczestnikom towarzyszyły grupy rekonstrukcyjne ze Zgrupowania „Radosław”, mażoretki a także... zawodnicy futbolu amerykańskiego. Z głośników płynęła patriotyczna muzyka i każdy mógł zanucić „Hej chłopcy bagnet na broń, długa droga, daleka, przed nami”. Biegacze ustawili się ponownie w strefach startowych, które ciągnęły się przez dobrych kilkaset metrów, aż do Ronda Radosława. Pierwsza strefa wystartowała punktualnie o 11:11. Najwcześniej na trasie znaleźli się tradycyjnie wózkarze.

Status quo na szczycie

Na liście zwycięzców 27. Bieg Niepodległości nie przyniósł żadnych zmian w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wśród mężczyzn najlepszy okazał się Łukasz Parszczyński, który finiszował z czasem 30:11 sekund. 

– Atmosfera tego biegu jest wspaniała, a w tym roku jest jeszcze bardziej podniośle. Serce rośnie patrząc na tyle osób na starcie. Coraz więcej osób chce biegać, co bardzo cieszy. Trasa jest tu dobra do szybkiego biegania, jednak zmorą - tym razem - był wiatr. Przez pierwsze 5 km tempo było szybkie, na wynik dużo lepszy niż 30 minut. Jednak druga część była praktyce cały czas pod wiatr. Z każdym kilometrem czas uciekał – skomentował na mecie triumfator biegu mężczyzn Łukasz Parszczyński.

Drugie miejsce zajął Łotysz Reinis Hartmanis z 18 sekundową stratą, trzeci był Łukasz Kujawski z wynikiem 30:55.

Wśród kobiet, tak jak przed rokiem wygrała Iwona Lewandowska. Na mecie osiągnęła czas 34:16, ale zupełnie nie zwracała na niego uwagi.

– Podobnie jak rok temu rozchorowałam się na tydzień przed biegiem. Tym razem jednak choroba wciąż mnie trzyma. Już od pierwszego kilometra męczyłam się strasznie. Cieszę się, że dobiegłam. Czas jest dla mnie nieistotny, najważniejsze, że udało się zwyciężyć. Dodatkowo mamy 11 listopada, start był o 11:11, a ja biegłam z numerem 11 - wyjątkowy dzień – mówiła uśmiechnięta zwyciężczyni.

Drugie miejsce przypadło Karolinie Pilaskiej - 36:16, trzecia była Mariola Ślusarczyk - 36:27.

Trudny powrót z maratonu

Mariusz Giżyński ostatecznie zafiniszował z czasem 31:01, co dało mu piąte miejsce. Przez połowę trasy prowadził go Artur Kern - wygrał ostatnio m.in. Bieg Niepodległości w Sanoku - ale marzenia o rekordzie szybko zweryfikowały warunki pogodowe.

– Po maratonie (we Frankfurcie - red.) różnie bywa z formą. Czasami jest super, a nieraz bardzo ciężko. Ja tym razem miałem ten drugi dzień. Maraton kosztował mnie dużo sił. Teraz czas na zasłużony odpoczynek i trzy tygodnie roztrenowania. Czuję, że organizm jest zmęczony – powiedział nam Mariusz Giżyński.

Hegemon na wózku

W rywalizacji wózkarzy najlepszy okazał się po raz kolejny Bogdan Król, który jest prawdziwym hegemon stołecznych zmagań.

– Startowałem tu już chyba 15 razy i zawsze zwyciężałem! Bieg ma wartość dla mnie historyczną, ale też są to dobre zawody sportowe. Startuje tu wielu młodych zawodników. Dziś można było odczuć mocny wiatr na trasie, jednak nie widziałbym w tym niczego złego. Uważam, że wszystko to kwestia przygotowania, bo mi akurat te podmuchy pomogły. Stawka zaczęła rwać się na podjedzie, wtedy wykorzystałem swoją szansę i odjechałem – relacjonował na mecie Bogdan Król.

Mila po warszawsku

Nowością stołecznej imprezy było rozegranie Mili Niepodległości o Puchar Ministerstwa Sportu i Tuystyki na dystansie... 1918 metrów dla uczniów I klas gimnazjów. W zmaganiach wzięło udział ponad 200 młodych biegaczy, zwyciężył Piotr Kejnich z czasem 6:22.

– Czuję się świetnie, choć rywale byli bardzo mocni. Początkowo biegłem około 13. miejsca, z czasem zacząłem się przesuwać i narzucać swoje tempo – opisywał szczęśliwy zwycięzca. – Nie trenuję lekkiej atletyki, przez rok ćwiczyłem piłkę nożną. Może jeszcze wrócę do tego... Mam świadomość, że jestem pierwszym zwycięzcą tej imprezy! – dodał z zadowoleniem.

Na zwycięzców czekały srebrne sygnety ze złotym orłem. Specjalne nagrody czekały również na zawodników z miejsc 97. i 1918...

Pełne wyniki w naszym KALENDARZU BIEGÓW.

RZ

fot. GR, RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce