Dookoła Jeziora Żywieckiego: Upał zweryfikował plany

 

Dookoła Jeziora Żywieckiego: Upał zweryfikował plany


Opublikowane w ndz., 02/04/2017 - 19:51

Trasy kultowego Półmaratonu Dookoła Jeziora Żywieckiego nikt nie nazwie łatwą. Ciągnące się w nieskończoność podbiegi straszą, ale... co roku biega tu coraz więcej osób. Tym razem to jednak nie one okazały się utrapieniem biegaczy. Impreza upłynęła pod znakiem upału, który nie tylko większości zawodników kazał się pożegnać z wymarzonymi czasami i życiówkami, ale sprawił, że dotarcie do mety dla wielu stało się wyzwaniem.

– Pogoda, jak na początek kwietnia, zaskoczyła temperaturą. Do tej pory wszyscy biegali w temperaturach około 10 stopni a tu nagle przeskok do ponad 20. Było za mało czasu, aby przystosować się do tej temperatury – komentował na mecie Darek Flis. – Trasa, jak to w Żywcu, jest ciężka i podbiegi dają w kość. Liczyłem na złamanie 1h45', ale po 10 km odpuściłem. Lepiej dobiec niż wylądować w rowie. Widziałem jak karetka przyjeżdżała po wycieńczonych zawodników.

Z wyniku niezadowolona była też Justyna Styczeń: – Ponownie nie udało się złamać magicznych 2 godzin – przyznała. – Już w połowie wiedziałam, że się nie uda. Ale jestem zadowolona, że w ogóle ukończyłam bieg, bo było zdecydowanie za ciepło. Ale ogólnie było super: piękny medal i świetna atmosfera. Wierzę, że jeszcze złamię te 2 godziny. W końcu życiówkę mam właśnie z Żywca…

Poza pięknymi medalami i wyjątkową atmosferą, zawodnicy chwalili też usprawnienia na starcie. Ustawiono tam więcej barierek i wydzielono strefy czasowe, przez co udało się uniknąć zamieszania. Ciekawym rozwiązaniem było też pozostawienie wyboru zawartości pakietu startowego uczestnikom. Mogli sami zadecydować czy wolą koszulkę, czy ręcznik.

Niespotykany o tej porze roku upał, w dodatku na odkrytej powierzchni, sprawił, że woda stała się warunkiem przetrwania. Biegacze potrzebowali jej wyjątkowo dużo, polewali się i zabierali zapas na drogę. Przez to w części punktów odżywczych na trasie wody zabrakło dla sporej grupy zawodników. Ci, którzy biegli spokojnie, na czasy powyżej 2 godzin, nie mogli już liczyć na wodę w drugiej połowie trasy. Na ratunek przyszli kibice, którzy podzielili się swoimi zapasami z zawodnikami.

– To mój pierwszy start w Żywcu, ale chyba ostatni – mówił na mecie rozgoryczony tą sytuacją Jarosław Chwaliszewski. – Pierwszy kwietnia był wczoraj a tutaj miałem wrażenie, że to dzisiaj. Na piątym kilometrze jeszcze było co pić, na dziesiątym dla biegnących z czasem 52 minuty już nie. To samo na piętnastym i dziewiętnastym. Gdyby nie życzliwość kibiców, to na 20 km bym padł na pysk. Organizacja pod względem liczby wolontariuszy była w porządku, tylko nie mieli nam już czego nalewać. To chyba mój ostatni start tutaj, chyba, że… organizator przeprosi tych, którzy z odwodnienia zostali zabrani przez karetki. A było ich sporo.

Podczas gdy w dalszej części stawki trwała walka o przetrwanie, czołówka nie robiąc sobie nic z upałów walczyła o podium. Zwycięzcą biegu został Etiopczyk Joel Maina Mwangi, który na metę wbiegł z czasem 1:06:01, za nic mają wysoką temperaturę. Podium uzupełniło dwóch reprezentantów Ukrainy: Taras Salo (1:08:37) oraz Paweł Olijnyk (1:12:09).

Wśród pań triumfowała Węgierka Zita Kacser, która uzyskała czas 1:22:25. Druga była Czeszka Petra Pastorova (1:23:30) a trzecia Ukrainka Swietlana Olijnyk (1:24:37). Podium pozostało poza zasięgiem Polaków i to dosłownie: i wśród kobiet, i mężczyzn, nasi rodacy zajęli czwarte miejsca (Aneta Szecówka i Marcin Zagórny).

źródło: WGmedia.eu

KM

fot. Karina Kozłowska


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce